#31 2015-05-18 00:02:50

Tsukimiya

L

35809496
Zarejestrowany: 2014-10-27
Posty: 95
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Myślałem, że chciałaś wyruszyć poza tereny cesarstwa Xia - powiedział Shen patrząc na gwiazdy, podczas gdy wiatr ostro ciął go po policzkach.
-Masz rację, ale zanim to zrobię muszę załatwić pewną bardzo ważną rzecz - odparła Zero nie odwracając się nawet do rozmówcy, lecz całą swą uwagę poświęcając na "prowadzenie" smoka, a jej oko wbijało się w przestrzeń przed nimi.
-UWAŻAJ!!!-rozległ się głos smoka, gdy ten wykonał nagły manewr wymijający tak, że ostra strzała dosłownie o kilka centymetrów minęła Zero, podczas gdy druga odbiła się od twardego, srebrnego rogu znajdują się tuż za okiem bestii.
-Khh... Wymińmy ich Mikhail - rzuciła Zero w stronę smoka
-To może być trudne - odparł towarzysz wykonując szybkie zwody tak, aby napastnikom ciężej było go namierzyć, co zniechęcało do ataku, który spowodowałby jedynie straty funduszy - Celował prostu w moje oko...
-W razie czego rzucę im księcia na przynętę - odparła Zero gdy smok mknął w powietrzu jak najszybciej.



-Kto był tak głupi, żeby atakować smoka? - spytał Shen idąc za Zero gdy już wylądowali
-Jeden: Przeceniasz siłę smoków i Pięć: Nie idź za mną.
-A gdzie 2,3,4? - spytał Shen, który zauważał coraz więcej wpadek Zero w sprawach podobnych do gramatyki, czy liczb.
-Nie lubię ich - odparła odchodząc i zostawiając go sam na sam z Mikhailem.
-Co ją ugryzło? - spytał Shen patrząc na smoka
-Powiedziałbym, że nie dajesz rady, ale z odgłosów wnioskuję, że póki co jej wystarczasz - odparł smok.
-Póki co, eh... ZARAZ JAK TO PÓKI CO?!!!



Niebo było krwiście czerwone, a płomienie tańczyły na zgliszczach niewielkiej świątyni znajdującej się pośród lasu. Statua przedstawiająca boginię, która dawniej znajdowała się na szczycie dachu teraz rozbita na dwoje leżała wbita w ziemię, podczas gdy ołtarz rozbity w drzazgi sprawiał, że miejsce było już całkiem niezdatne do odprawiania jakichkolwiek obrzędów religijnych.
-Uciekaj... - wyszeptała piękna kobieta o długich czarnych włosach, lewym złotym oku, oraz kwiecie tej samej barwy znajdującym się w prawym oczodole, a przynajmniej kiedyś posiadał on taką barwę, gdyż teraz nasiąknął on krwistą czerwienią, którą pokryte było piękne ciało kobiety, ubranej w czarny wojskowy skórzany płaszcz pod którym skrywała się biała koszula. Strój był porozcinany w wielu miejscach odsłaniając jej jasną skórę, oraz zabarwiając się na czerwono od krwii wypływającej z ran zadanych przez przeraźliwą bestię która spowodowała te zniszczenia.
-Yuuki!!! - głos Zero próbował sięgnął kobietę, która leżała bez sił pod kamienną ścianą, aby w chwilę później wielki czarny smok połknął ją w całości.



-Wybacz, ale nie udało mi się znaleźć tej bestii - powiedziała Zero stojąc pod skalną ścianą, która była wyjątkowo mocno uszkodzona i wyglądała jak ta pod którą zginęła czarnowłosa kobieta - To dla ciebie - powiedziała Zero kładąc białą lilię pod skałą, aby po chwili polać ją odrobiną swojej krwi - ciekawe czy ktoś mnie też kiedyś da coś takiego - powiedziała odchodząc.



-Ruszamy - powiedziała Zero wychodząc zza krzaków - Najpierw ruszymy w stronę Hua, aby stamtąd ruszyć w stronę Maraienkan - powiedziała wsiadając na smoka.
-Czy ty masz chociaż jakiś plan podróży? - spytał Shen.
-Szukając One Park nie masz planu podróży - odparł smok ruszając w drogę.



-Więc jednak to prawda - powiedział wysoki mężczyzna o krótkich brązowych włosach zalizanych do tyłu - Co o tym myślisz Kapralu?
-To prawdziwe utrapienie - odparł niski chłopak o krótkich czarnych włosach rozczesanych na boki - ten syf za nic nie chce zejść - dodał po chwili tak jakby przed chwilą odnosił się do zaschniętej krwi na swoim nożu.
-Chodziło mi raczej o smoka - powiedział mężczyzna o brązowych włosach.
-Po prostu kolejny smok - powiedział chowając nóż za pasem i patrząc w niebo po którym przemknął cień - Po prostu kolejny smok - powtórzył a kamera odsunęła się ukazując grupę mężczyzn stojących na zwłokach smoka. Wszyscy mieli te same czarne płaszcze z godłem przypominającym białą gwiazdę polarną (tą z kompasu).


http://images69.fotosik.pl/767/efed0813a6dbd353.gif

Offline

 

#32 2015-05-18 18:42:09

 GinOrochimaru

Administrator

Zarejestrowany: 2014-09-11
Posty: 124
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-W końcu przechodzimy do prawdziwej ofensywy, co?- spytał mężczyzna o krótkich brązowych, siwiejących już włosach sterczących we wszystkie strony, krzaczastych brwiach, oraz dzikiej brodzie, jego ciemno brązowe oczy były pełne zapału, i młodzieńczej energii, a umięśnione ciało wskazywało na to iż mężczyzna nie należy do słabych.
-Skąd u ciebie taki optymizm, i energia Gang Oh?-spytał się wysoki mężczyzna o długich czarnych prostych włosach, które przeplatały się z cała masą siwych pasm, jego oczy były barwy błękitnej, a szlachetna postura zupełnie nie pasowała do wytartych, poszarpanych i brudnych szmat jakie na sobie miał.
-Wole być wesołkiem, niż poważnym sztywniakiem jak ty.-zaśmiał się waląc rozmówce po plecach.
-Ale czasem mógłbyś brać przykład z innych.-powiedział wysoki mężczyzna masując się po plecach w które przyłożył mu Gang Oh.- Ten atak będzie o wiele trudniejszy niż poprzednie.
-Wiem, wiem, nie musisz mi mówić Han.


-Stać!-Rozkazał strażnik widząc zbliżającą się powoli osobę.-Powiedziałem stać, bo pożegnasz się z życiem!-zawołał, a osoba zatrzymała się.
-Czy nie znajdzie się nigdzie miejsca na nocleg, dla jednej goze?-spytała osoba.-odwdzięczę się.
-Podejdź bliżej, tylko powoli.-rozkazał strażnik, a osoba podeszła bliżej tak iż światło pochodni doskonale oświetlało teraz postać kobiety o siwych włosach, z przodu ściętych tak iż sięgały do ramion, a z tył związanych w długą kitę sięgająca do pasa, oczy miała zamknięte, a odziana była w wysokie biało-czarne skórzane buty, zniszczoną biało-czarną yukatę, oraz czarne obi, które podobnie jak i yukata były założone w dość niechlujny sposób, tak iż widać było obandażowane nogi kobiety, na dłoniach również znajdowały się bandaże co zapewne miało chronić ją przed zimnem. W rekach kobiety znajdował się Shamisen(dla niewiedzących taka japońska gitara na której gra się taką "łopatką").-Możesz wejść, myślę że kobieta się przy...-zaczął strażnik, lecz przerwał mu męski głos.
-Co tu się dzieję?
-K... Kapitan?!-odwrócił się przerażony strażnik widząc za sobą wysokiego mężczyznę niebieskich włosach, które zostały zaplecione w długi warkocz który (warkocz) został przerzucony naokoło szyi jak szal. Oczy mężczyzny były czerwone, a ich wzrok wyrażał żądze krwi, odziany był w czarną kamizelkę, spodnie tego samego koloru, oraz skórzane buty również w tym samym kolorze.
-Możesz mi powiedzieć co tu się dzieje?-spytał ponownie mężczyzna obnażając zęby niczym kły.
-Oi, Oi, on chce mnie zjeść, na 100% on chce mnie zjeść-zaczął panikować mężczyzna.
-I co to za dziwka, odpraw ją, kilka już mamy.-stwierdził od niechcenia machając ręką.
-T... To goze.-stwierdził strażnik.
-Goze powiadasz?-spytał niebiesko włosy łapiąc się za brodę i obchodząc kobietę.- wiec to sprawdzę!-zawołał klaszcząc w dłoni.- Kobieto dotrzymasz mi dziś towarzystwa.-Powiedział łapiąc siwowłosą za rękę i ciągnąc za sobą śmiejąc się.- Mam nadzieje że masz mocna głowę i kondycje!!!-wołał śmiejąc się.
-Ufff, upiekło mi się.-powiedział strażnik ścierając pot z czoła.
-Masz rację, podobno kapitan zjada niekompetentnych podwładnych.-zaśmiał się żołnierz który przyszedł na następną warte.


-Musimy podejść jak najbliżej.-powiedział po cichu Sung-Min gdy wraz z Gangiem i ich ludźmi skradali się w kierunku posterunku armi Xia.
-Nie nadaje się do takiej roboty, czemu Ha-Yeon się tym nie zajmie, wolał bym uderzyc od frontu.-stwierdził oburzony.
-Juz widzę jak świetnie byś wyglądał w sukience.-zaśmiał się Eung-Min, po czym zaczał wymiotować.
-Co sie stalo?-spytał Gang.
-Naprawde to sobie wyobraziłem.-stwierdził Sung-Min wygladając jakby cześć jego duszy uleciała wraz z wymiotami by być jak najdalej od tej mysli.-OK, jesteśmy, teraz tylko dać sygnał.-powiedział wyciagając pochodnię i kubeł pelen prochu i saletry, podobnie jak jego towarzysze, które odpalili, i zucili powodując ekspozję, ruszając przy tym do ataku.
-Co się?-Zawołal niebieskowłosy gdy usłyszał wybuch ekspozji, i wyjzał na zewnatrz by zobaczyc jak zołnieże wybiegają by stawić czoła atakującym ich rebeliantom.
-Co sie dzieje?-spytała siwowłosa kobieta, która przestała grać.
-Nic waznego, małe ćwiczenia, nie ruszaj się z tąd, niedługo wrucę.-powiedział mężczyzna wychodząc.- Pora się zabawić.-powiedział uśmiechając się sadystycznie.

-Sang Ri!-zawołał Sung-min widząc niebiesko włosego mężczyznę który noga miażdźy krtań jednego z buntowników.
-Sung-Min! Co u ciebie?!-zawołał meżczyzna udsówając się lekko przed cieciem miecza.- brata?-spytał pochylając głowę by uniknąć kolejnego ciecia.- a może u Yoon-Hee?-spytał łapiąc nogę czarnowłosego, gdy ten chciał go kopnać, i samemu uderzając go kilkukrotnie w klatke piersiową, tak iż Sung-Min padł na ziemie.
-No tak! Brat już nie zyje, Yoon-Hee pewnie nie mogła cię zniesć, więc mi nie powiesz.-zasmiał się.-A ty dołączysz zaraz do brata, już wszystko wiem!-powiedział uderzając nogą w miejsce gdzie znajduje sie głowa czarnowłosego, lecz ten zasłonił ja pochwą od miecza sprowadzając noge przeciwnika na ziemie w innym miejscu, a sam sie podniusł.-Niewaz sie mówić nic o moim bracie!-zawolał buntownik atakując pionowym cieciem, po którym zaatakował wysokim kopnięciem, a opadając na ziemie zamachnał sie pochwa od miecza by trafic przeciwnika, lecz zaden z chosów nie zdołał go siegnać.
-Tylko na tyle cie stac?-zawolał niebiesko wlosy.-Jestem rozczarowany, tak bardzo rozczarowany, zabicie cie to nic szczególnego.-zawołał meżczyzna pchnąc dłunia ustawiona jakby była ostrzem, lecz nagle sie wycofał.
-Chyba jeszcze się zabawisz co?-spytał Gang uderzając w ziemię halabardą.-Myslisz ze dasz rade dwojce? A moze uciekniesz z podkulonym ogonem?-spytał dzikus ruszając do przodu.
-Przekonajmy sie!-zawolał niebieskowłosy podobnie do przeciwnika ruszajac do przody, i unikając uderzenia potęznej halabardy dzierzonej przez przeciwnika, by spróbować oderzyć przeciwnika w podbródek otwartą dłonia, lecz ten odsunał głowę, i zaatakował końcem drzewca tak by nie tracic czasu, natomiast przeciwnik już odskoczył w bok atakując jednocześnie bok przeciwnika ułozoną w ostrze dłonią.
-Nie uda ci się!- zawołał Sung-Min atakując Sang Ri który nie mógł przez to trafic swego celu.
-Dzieki młody!-zasmiał się dzikus. Ale dałbym radę.
-Ta nie watpie że bys dał.-zasmiał się niebiesko włosy ruszajac do przodu, lecz nagle się zatrzymał.-Szlag.-Powiedział.
-Co Sang Ri ty znow wyprawiasz?-spytała kobieta o długich czarnych włosach upietych z tył w kuc przy pomocy srebrnej ozdoby, do przodu przez lewe ramie wyrzucone były dwa cienkie warkoczyki, a rozczesana na boki grzywka kobiety siegała jej do brody, posiadała duże zielone oczy, jasną jak snieg karnację, idealne proporcję ciała, a na sobie miała piekną czerwoną chińską szatę, koń na którym siedziala był śniezno biały.
-Tylko sie bawie.-stwierdził Sang Ri jakby chciał spławic kobietę.
-Masz mnie za idiotkę?
-Musze odpowiadać?
-Widzę że żeczywiście muszę ci pomóc z rebeliantami, skoro sam sobie nie radzisz.-powiedziała kobieta zsiadając z konia.
-To patrz: ich głowy juz są moje!-zawołał niebieskowłosy ruszając do ataku, który został zablokowany przez halabardę.
-Chyba mamy tu grubą rybe co?-zasmiał sie dzikus.
-Tez tak myslisz?-spytał Sung-min nie mogac oderwać wzroku od kobiety.
-ORIENT!!!-zawolał Sang Ri kopiąc Sung-Mina tak że ten poleciał do tył.-Stary nie sadziłem ze dasz sie na to złapać!!!-zasmiał się niebieskowłosy.-Widzisz nie potrzebuje twojej pomocy.-powiedział odwracajac sie do kobiety.
-Jednak z jakiegoś powodu ciagle zyją.-powiedziała kobieta wyciagając dwa miece tai-chi.-powinienes to załatwic szybko nie tracac czasu.-dodała ruszając do przodu by zaatakować Ganga serią cieć, które dzikós zablokował.
-Chej, tego mi zostaw!-zawołał Sang Ri wyskakując znad niej i uderzając reką ustawiana tak jakby była szponami prosto w Ganga, który przyjał cios na lewą reke nie majac czasu by blokować inaczej, co spowodowało, złamaniem jej. Po czym zamachnał się halabardą która trzymał w prawej uderzajac Sang Ri prosto w twarz drzewcem broni, tak iz ten wyladował na ziemi kilka metrów dalej.-Czas, czas! Trzeba zmierzyc odległość.-zawołał  Sang Ri podnosząc się.
-zdecydowanie za duzo razy dostałes w głowę!-zawołał Sung-min gdy Sang Ri uniknał jego uderzenia mieczem, po czym sam musiał odskoczyc gdyż odziana w czerwień kobieta pchnęła jednym ze swych mieczy Tai-chi, tak że pozbawiła by go zycia, nastepnie żuciła mieczem tak iż przebił on bok czarnowłosego.
-Chyba nie masz dzis szczęścia co?-Spytał Sang Ri, gdy krew spływała mu obficie po głowie.
-I kto to mowi, powiedział dzikus atakując niebiesko włosego, lecz ten zrobił unik.
-Bez lewej reki nie jestes już tak straszny co?-spytał złosliwie łapiąc przeciwnika za lewą rekę i kopiąc go kilkukrotnie w czaszkę.
-Czas to kończyć.-powiedziała jego towarzyszka ruszając powoli do przodu, lecz usłyszała muzykę, a gdy sie rozejzała ujzała siwowłosą goze.
-Co tutaj robisz? Miałaś na mnie czekać.-Spytał Sang Ri widząc kobietę, lecz ta staneła pomiedzy Sang ri i jego towazyszką a Sung-Minem, i Gangiem.
-Znasz te prostytutkę?-spytała kobieta w czaerwieni.
-Eeeee, to goze.-wyjasnił zakłopotany Sang Ri.-zresztą zlaź z drogi, ludzie za tobą to niebezpieczni degeneraci!!!-wrzasnał.-No chyba że takich lubisz, to ja jestem niebezpiecznym degeneratem.-dodał po chwili z miną uwodziciela.
-Rozumiem że ciebie też mam stracić?-spytała kobieta
-A w zyciu, ja tylko podryeam laske, tylko ja podrywam!!!-zawołał Sang Ri, gdy kobieta szła do przodu, lecz gdy zblizyła sie do goze, rozległ sie brzek stali.
-Wiec jednak nie jestes goze?- spytała kobieta patrząc na siwowłosą.
-W tym momęcie tak.-powiedziała spokojnie siwowłosa chowając ostrze spowrotem do instrumentu.
-Mi wyglądasz raczej na zabujcę z Hua.-stwierdziła kobieta atakując mieczem.
-Hua już nie istnieje.-stwierdzila goze odbijając jeden z mieczy szybkim uderzeniem iai, a przed drugim sie usuwając, po czym samemu atakujac poziomym cieciem.
-Wow! podoba mi się coraz bardziej!- stwierdził Sang Ri patrzac jak dwie kobiety ze soba walcza.
-Stracilismy tu za duzo czasu, nie udalo się.-stwierdził Dzikus patrząc na niebo, po czym rozgladając się anokoło.
-Ha-Yeon wycofujemy sie, nie udało nam się!-zawolał biorąc nieprzytomnego czarnowłosego pod prawe ramie i uciekając wydając przy tym rozkaz do odwrotu, podczas gdy dwie koiety zazarcie ze soba walczyły.



-Co sie stało!-spytał się Sung-min zrywajac sie z łużka gdy odzyskał przytomnosć.
-Nie udało nam sie, a ty sie nieruszaj bo rana ci sie otworzy.-Powiedział Han który akurat zajzał żeby zobazyc jak czuje się czarnowłosy.
-Co z Gangiem, i Ha-yeon?
-Gang ma złamana rekę, i oberwal w głowę, ale nic mu nie bedzie, a Ha-Yeon nic nie jest.
-Kim była ta kobieta?-spytał sam siebię Sung-min wspominając kobietę która go pokonała.

-Nie daruję jej, dorwę i zabiję.-powiedziała wściekla kobieta w czerwieni na twarzy ktorej teraz znajdowała sie niewielka blizna.
-Nie sądziłem że zobaczę jak pani Generał
Méi się wścieka.-stwierdził rozesmiany Sang Ri.





-Naprawdę długo nie atakują.-powiedziała sama do siebie Kada patrząc na miasto.- wątpie żeby się poddali, ale ciekawe czy ten idiota jeszcze zyje, może mieli go dość, i umarł gdzieś w rynsztoku.-spytała samą siebie.-No cóż mi nic do tego powinnam zając sie przygotowaniami.-powiedziała Viera idąc w kierunku żołnieży z mapą w reku.


http://c.wrzuta.pl/wi787/41986dc700069e86541de289/18815214934ea310c4b5fcd

Offline

 

#33 2015-05-20 17:27:02

 Szermierz_2525

L

status brak
163148
Call me!
Skąd: To pytanie zalatuje pedofilią
Zarejestrowany: 2014-09-25
Posty: 99
Punktów :   
WWW

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-To już 2 raz! - ucieszył się Futz chcąc uderzyć yasutsunę w plecy.
-Tylko nie w to miejsce!!! - zawołał szybko Yasu przypominając towarzyszowi o swojej kiepskiej jeszcze kondycji.
-Sorry... Ale stary... 2 atak, który przyniósł sukces pomimo, że mają Viera!!!
-Kada jest zbyt inteligentna, żeby dłużej bawić się z nami w kotka i myszkę - odparł blondyn - to prawda, że przewaga liczebna stoi po naszej stronie, ale daliśmy jej zbyt wiele czasu na przygotowania...
-Krytykowałeś nas a sam atakujesz pomniejszych bogaczy - zauważyła kokoro.
-Nie zaatakuję bezpośrednio miejsca, którego broni Kada. Póki co jest z nim "uwiązana". Trochę nią zakręcimy -wyjaśnił.
-Więc nie widzę powodu do rozdzielania się - rzucił Futz.
-Za to ja tak - odparła Kokoro - i dziwne, że aż tak prosta strategia działa...
-Jest nas zbyt wielu, aby 1 Viera mogła bronić przed nami 2-4 posiadłości ryzykując przy tym, że zaatakujemy najbogatszą osobę - odparł Yasu siadając nieco niżej tak aby było mu wygodniej odpoczywać - okazuje się, że opłacało jej się wyjawić mój podstawowy plan...
-jak taki idiota wpadł na coś takiego? - spytał wielkolud popijając piwo.
-Widziałem to w mandze.
-No i?
-Co no i?
-Jak sie skończyło?
-Nie wiem... Nie lubię czytać, więc oglądałem obrazki, aż mnie znudziło...



-Co jeśli przyjdą i tutaj? - spytał wysoki strażnik o czarnych włosach - słyszałem, że ich nowy przywódca posiada artefakt dający nieśmiertelność...
-Więc chyba wystarczy mu go zabrać prawda? - spytał inny, którego twarz przedstawiała jednak nie najciekawszy widok.
-Ja słyszałem, że wrócił z piekła po tym jak ktoś stąd wysłał na niego i jego rodzinę członków zakonu za kontakty z demonami - powiedział inny, który właśnie przyszedł na swoją wartę, a w ręku trzymał wino.
-Przychodzisz na wartę z winem? - spytał pierwszy chcąc zmienić temat.
-Jak umierać to nie widząc co się dzieje hehe... Zresztą tak się zaleje, że wezmą mnie za trupa.
-hej, ale ty tak na poważnie? - spytał 2 strażnik - no wiesz to o powrocie z piekła.
-A bo ja wiem? Słyszałem, że go zabili, a on wrócił po kilku dniach. Mówią różne rzeczy. Wiem, że chce się napić. Kto zostaje ze mną? Chyba nie boicie się bandy łachmytów i brudasów?
-W sumie...
-Pewnie nawet to o artefakcie zmyślone... Skąd niby taki brudas ze slumsów miałby posiada... Wiecie co? Ja jednak spadam.
-Hę? Dlaczego?
-Bo ich szef rzeczywiście ma artefakt - odparł strażnik wskazując na Yasutsunę, który trzymał płonący sztylet.




-Tym razem prawie nie walczyli... - zaśmiał się Futz.
-Jeśli Kada nie zareaguje w ciągu kilku najbliższych dni to musimy coś zrobić, bo i tak już za bardzo sobie pozwalamy - odparł yasu.


http://images70.fotosik.pl/315/a860ee8f8893fd0e.jpg

Offline

 

#34 2015-05-23 00:15:28

Tsukimiya

L

35809496
Zarejestrowany: 2014-10-27
Posty: 95
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-A mogłam po prostu wymienić tego idiotę na potrzebne rzeczy, albo po prostu ominąć to miejsce... - mruknęła Zero siedząc w kącie celi i rozglądając się za sposobem ucieczki, lecz żadnego nie mogła dostrzec, gdy nagle...



3 Godziny wcześniej:



-Więc Hua naprawdę zostało podbite - powiedziała Zero zeskakując z białego smoka gdy tylko ten zbliżył się do ziemi - ukryj się gdzieś Mikhail. Wzbudziłbyś zbyt dużą uwagę.
-Oj, oj... A ty może jesteś piórkiem? - spytał złośliwie smok, po czym wystartował.
-Nie będziesz go potrzebować? - spytał Shen
-Oczywiście, że wpadnę ze smokiem do twierdzy pełnej żołnierzy i nikt mnie przy tym nie zobaczy - odparła złośliwie Zero.
-Raczej gdybyś wpadła na smoku do twierdzy to by cie zauważyli, ale nie za wiele by ci zrobili.
-naprawdę w to wierzysz? - spytała przedzierając się przez krzaki - Smok nie jest nieśmiertelny. Nawet jeśli dałabym radę zabić kilkudziesięciu, żołnierzy to zginęlibyśmy tam oboje. Nie wiem czego się uczyłeś na dworze, ale chyba robili sobie tam z ciebie żarty.
-No raczej większość ludzi pomyśli że żartem jest smok jedzący słod...-nagle usta Shena zostały mocno zakryte dłonią Zero, a ta pokazała mu żeby umilkł.
-Zostajesz tutaj - powiedziała po dłuższej chwili - jeśli się nie mylę, to za jakieś 2.5 godziny jest pora obiadowa. Będziemy mieć gotowe jedzenie - powiedziała ruszając do przodu i zostawiając chłopaka z tyłu.



1h do godziny 0:

-Szlag!-warknęła Zero uchylając się przed włócznią jednego z żołnierzy, która prawie trafiła ją w głowę - czemu Cesarstwo Xia musi mieć tyle straży nawet tutaj...
Włócznia atakowała szybko i zaciekle nie pozwalając zbliżyć się do swego właściciele, co świadczyło o jego ogromnych zdolnościach w posługiwaniu się ta bronią.
Srebrnowłosa skoczyła w prawo, lecz poziome uderzenie już nadciągało.
-GUA!-pomimo zablokowania ciosu stalową rękawicą ból od uderzenia przeszył całe ciało kobiety - muszę coś zrobić - pomyślała Zero, unikając kilku kolejnych ciosów.
-TO TAM!!!-rozległ się krzyk
-TO CHYBA ODGŁOSY WALKI!!!
-Szlag! -kobieta ruszyła jak najszybciej do sąsiedniego pokoju, a gdy tylko się tam znalazła zatrzasnęła drzwi - GUA!!!- nagłe uderzenie w drzwi na chwilę wytrąciło ją z równowagi, tak, że prawie wpuściła osobę znajdującą się w sąsiednim pokoju do siebie - Co teraz... - zaczęła się zastanawiać raz po raz czując uderzenie w drzwi. - Jak stąd uciec?



-Więc to jest osoba która wywołała, aż takie zamieszanie? - spytał Sang Ri patrząc na Zero, przytrzymywaną, przez strażników 3 włóczniami (jedna poziomo wzdłuż ramion idąc za potylicą, oraz dwie "wiążące" ramiona po lewej i prawej stronie trzymane poziomo wzdłuż ciała) - Nie wygląda na zbyt groźną - stwierdził podchodząc do kobiety i patrząc na jej twarz z bliska - szkoda zmarnować taką kobietę - stwierdził - co potrafisz?
-**** **** ****** ****** ******* ****** ******* ******* ******
-...
-...
-...
-Ty co to jest "*****"? - spytał jeden żołnierz.
-Wolisz nie wiedzieć - odparł drugi.
-To jest wtedy kiedy... - zaczął trzeci.
-Zamknijcie ją - rzucił Sang Ri - jeśli Pani Generał - słowa "pani Generał" zaakcentował dość złośliwym tonem - będzie chciała to ją zabije żeby sobie odreagować. Jak nie to popracuje tu trochę robiąc 1/4 z słów których użyła i MOŻE ją puścimy - stwierdził na co żołnierze wyprowadzili Zero.




Godzina 0 (czas teraźniejszy):


-A mogłam po prostu wymienić tego idiotę na potrzebne rzeczy, albo po prostu ominąć to miejsce... - mruknęła Zero siedząc w kącie celi i rozglądając się za sposobem ucieczki, lecz żadnego nie mogła dostrzec, gdy nagle...
-Szybciej! - "krzyknął szeptem" jakiś dzikus przebiegając koło drzwi.
-Przecież wiem! - odparł jego kompan o długich, czarnych włosach. Oboje przedstawiali dość zabawną scenę próbując poszywać się za żołnierzy Xia, choć ich pancerze były źle dopasowane, a oboje zachowywali się jakby byli raczej na jakiejś wycieczce niż na służbie.
-Wracaj! - krzyknęła Zero, a gdy jeden z mężczyzn zajrzał do środka podniosła lekko swoją białą suknie - nie chciałbyś może chwilę odpocząć? - spytała kuszącym tonem, lecz 2 mężczyzna przerwał ciągnąc pierwszego - Wracajcie mówię! - zawołał doskakując do drzwi - wiem gdzie jest dowódca!


http://images69.fotosik.pl/767/efed0813a6dbd353.gif

Offline

 

#35 2015-05-24 00:41:26

 GinOrochimaru

Administrator

Zarejestrowany: 2014-09-11
Posty: 124
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Robią sobie co chcą a ty nic nie robisz tylko tu siedzisz!-Wrzasnał wściekły dowódca armii wchodząc do pokoju w którym czekała na niego Kada.-Czy ty wogóle masz zamiar ztąd wyjśc?!-spytał jeszcze bardziej zdenerwowany, gdyż zaówazył że Viera go ignoruje.- Słuchasz mnie wogóle?!...
-Nie musisz się drzeć.-Przerwała mu Kada.- Moim zadaniem było pomóc wam uporać się z bandytami, nie ochrona bogaczy.-Powiedziała wstając.-mam nadzieje że się zrozumieliśmy.-dodała zucając mordercze spojrzenie rozmówcy, gdy ten chciał znów uniesc głos.
-Ale, oni są wszędzie tylko nie tu!-kontynuował zdenerwowany dowódca.
-Nie mam po co do nich isć, skoro wiem że to oni przyjda do mnie.-powiedziała Kada kierując sie do drzwi.-Chociaż, jakby sie tak zastanowić to żeczywiście na za duzo sobie pozwalają.-stwierdziła po chwili zastanowienia.
-Jakbym tego nie wiedział.-baknał pod nosem żołnież.
-Dobrze było by ukrócić te ich wybryki.-stwierdziła Kada.- Próbowaliscie kiedyś przekupic mieszkańców?-spytała po chwili namysłu.
-Nagroda, konfiskacje, podwyższanie podatków, nic nie pomaga, ci którzy wiedzą gdzie jest ta szajka nie ma zamiaru tego wyspiewać.
-Rozumiem.-Stwierdziła kobieta niepocieszona ta informacją.- W takim razie spalcie spora czesć slumsów, to powinno ich sprowokować.-powiedziała po długiej chwili namysłu.
-Zwariowałaś?! Mamy spalić część miasta?-wrzasnął dowódca.
-Ja nie mogę wydać tego rozkazu, dlatego ci o tym mówię, poza tym, jeśli tego nie zrobimy będą mogli się z nami bawić w kotka i myszkę jeszcze z dobre kilka miesięcy, a tak przyjdą tu chcąc zemsty, jako że stawiają się w roli obrońców mieszkańców miasta.-Stwierdziła Kada.-ja oczywiście mogę jeszcze poczekać, ale to wasze głowy polecą kiedy obrabują kogoś naprawdę wpływowego.-dodała zostawiając swego rozmówce samemu sobie by wydał rozkaz.


http://c.wrzuta.pl/wi787/41986dc700069e86541de289/18815214934ea310c4b5fcd

Offline

 

#36 2015-05-27 22:59:03

 Szermierz_2525

L

status brak
163148
Call me!
Skąd: To pytanie zalatuje pedofilią
Zarejestrowany: 2014-09-25
Posty: 99
Punktów :   
WWW

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Nie masz szans! nawet najmniejszych haha! - śmiał się Yasutsuna idąc z Futzem i nabijając się z dzieciaka, który próbował wyrwać butelkę wina z wysoko uniesionej ręki blondyna, której nie mógł dosięgnąć.
-Jeszcze... tylko... trochę... - wydyszał Futz skacząc raz po raz, podczas gdy Yasutsuna zabierał wino tuż sprzed jego ręki.
-Może jak zamknę oczy to dasz radę? - zaczął się nabijać Yasu aby odbić sobie te wszystkie upokorzenia, gdy Futz dał radę wyrwać laski, a on ssał palec z zazdrosną miną i mroczną aurą.
Nagle ciężka pieść trafiła blondyna w twarz tak, że poleciał na ziemię z głuchym łomotem.
-MASZ CZELNOŚĆ ŻEBY SIĘ TAK ZABAWIAĆ!!! - wrzasnął jakiś mężczyzna w łachmanach.
-czego ode mnie chcesz?! - wrzasnął Yasu patrząc wściekły na mężczyznę i starając się zebrać z ziemi, lecz cios był tak silny, że chłopak nie mógł złapać równowagi.
-TO PRZEZ CIEBIE! PRZEZ CIEBIE I TE TWOJE PLANY!!! - wrzasnął facet podrywając blondyna za koszulę.
-Odwal się! - wrzasnął Yasu kopiąc mężczyznę w żołądek aby się wyswobodzić - co tu się... - gdy Yasutsuna rozejrzał się naokoło ujrzał spalone domy, oraz czarny pył, który jeszcze unosił się na wietrze gdy ten zawiał od strony dzielnicy slumsów.
-Odwal się! - warknął Futz w stronę mężczyzny, który właśnie się pozbierał.
-Czy ty masz serce z kamienia? - spytał Yasutsuna, aby po chwili uderzyć pięścią w ścianę - SPÓJRZ NA CO POZWOLIŁAŚ KADA!!! - wrzasnął tak jakby liczył, że to coś zmieni, lub chciał po prostu sobie ulzyć zrzucając część winy na kogoś innego - Co jest nie tak z tym krajem... Czy ci bogacze i wojskowi nie postrzegają biedoty jako ludzi? - spytał osuwając się na kolana.


http://images70.fotosik.pl/315/a860ee8f8893fd0e.jpg

Offline

 

#37 2015-05-31 14:17:30

Tsukimiya

L

35809496
Zarejestrowany: 2014-10-27
Posty: 95
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Jak mogłaś do tego dopuścić matko? - spytała Baiying wchodząc roztrzęsiona do sali - Jak mogłaś dopuścić, aby brat Shen wyruszył na pewną śmierć?! Myślałaś, że wieści do mnie nie dotrą? - spytała.
-Ależ nie ma czym się przejmować moje dziecko - odparła spokojnie kobieta nawet nie patrząc na swoją córkę i nie przerywając zajęcia, którym aktualnie się zajmowała, czyli malowaniem jakiegoś dziwnego przedmiotu, lub może stworzenia, które nie przypominało niczego znanego na tym świecie.
-Statek, którym wyprawiłaś Shena w świat został zatopiony! Nikt nie uszedł z życiem!
-A pływający w pobliżu ludzie mawiają o smoku - powiedziała Yuyan - jeśli Intonerowie istnieją i jest to prawda to Shen z pewnością żyje. Wątpię także, aby KTOKOLWIEK odważył się zabić księcia cesarstwa Xia. Prędzej uprowadził go dla okupu. Wiem, że nie myślisz trzeźwo z powodu utraty ukochanego brata - mówiąc ostatnie zdanie odwróciła się z ciepłym uśmiechem, który miał pokrzepić córkę - lecz nie martw się. Przedsięwzięłam już odpowiednie środki.





-Więc jesteście grupą rebeliantów? - spytała Zero.
-I osobami, które cie ocaliły - dodał Shen wtrącając się w rozmowę.
-ty się zamknij bo miałeś siedzieć na dupie i się ukrywać, a nie szukać pomocy u nieznajomych. Za mało razy łowcy niewolników cie uprowadzili, żebyś się czegoś nauczył?
-Hę? - zdziwił się Sung-min
-Nie zwracajcie na niego uwagi. To tylko przygłupi syn kupca, który postanowił sprzedać go za 2 miedziaki, bo nie miał z niego żadnego pożytku. - odparła Zero, aby ukryć fakt, że Shen to książę cesarstwa Xia.
-aaaahaaa... - odparł Sung-min patrząc dziwnie na dwójkę, aby po chwili powiedzieć - wracając do tematu: Jak widzisz jesteśmy grupą rebeliantów, którzy jedynie pragną odzyskać swój kraj. Twój towarzysz powiedział, iż posiadasz na usługach smoka, więc choć nawet w najgorszych snach nie wyobrażałem sobie, że zrobię coś takiego: proszę najmocniej abyś nam go oddała, lub sprzedała - powiedział.
-Eee... Nie wiedziałem, że próbujesz kupić jej smoka - szepnął w Shen w stronę Sung-mina.
-Dla kraju mogę paść na twarz - odparł mężczyzna patrząc zdeterminowanym wzrokiem na kobietę i dając do zrozumienia, że jest mu coś winna.
-Nie ma mowy - odparła Zero tonem, który mówił, że to nie podlega nawet najmniejszej dyskusji - I nawet nie próbujcie mnie zabić, bo w ten sposób tylko go rozwścieczycie, tak, że pożre was wszystkich - powiedziała blefując, aby zapewnić sobie bezpieczne odejście - Shen idziemy.
-Więc chociaż użycz nam jego siły! - krzyknął Sung-min, gdy Zero już zbliżała się do wyjścia.
-Chyba czegoś nie rozumiesz: Smok nie jest stworzeniem, któremu można narzucić własną wolę jak koń. Nawet jako intoner ja jedynie z nim współpracuję i wspólnie darzymy się szacunkiem. To nie jest moje zwierzątko.
-Na pewno możesz go przekonać - powiedział Shen zatrzymując Zero - to przecież TWÓJ smok.
-a ja jestem JEGO partnerką - odparła kobieta - ale niech będzie. Postaram się, lecz nie za darmo. nie jestem najemnikiem, więc nie chcę pieniędzy, których zresztą zapewne nie macie. Dziś w nocy chce ciebie - powiedziała wskazując na Sung-mina - a jutro... nigdy nie miałam dzikusa... niech przyjdzie do mnie twój kumpel. Wtedy zdecyduję, który ma mnie odwiedzać częściej, a ja porozmawiam z Mikhailem - powiedziała wychodząc, a gdy była w wyjściu dodała- mam nadzieje, że jesteś przygotowany na to aby wykarmić smoka, na co Sung-min przełknął głośno ślinę wyobrażając sobie jak Zero składa w ofierze smokowi jego ludzi.


http://images69.fotosik.pl/767/efed0813a6dbd353.gif

Offline

 

#38 2015-05-31 23:19:11

 GinOrochimaru

Administrator

Zarejestrowany: 2014-09-11
Posty: 124
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Myślisz że naprawdę go tutaj znajdziemy?-spytała zakapturzona osoba swgo towarzysza który równierz posiadał płaszcz z kapturem który zasłaniał cała twarz posiadacza.
-Myślę że to najbardziej prawdopodobne miejsce.-odparła pytana osoba.
-Wolał bym być teraz na liniach fronty Xia.-stwierdziła pierwsza osoba.
-Lepiej zajmij się szukaniem, zamiast narzekać, stwierdziła druga osoba wchodząc w głab miasta.

-WRACAJ TUTAJ TY MAŁY GNOJKU!!!-Wrzasnęła zakaptyrzona osoba biegnać za małym dzieckiem.- JAK CIĘ DORWE TO RODZONA MATKA CIĘ NIE POZNA ZŁODZIEJU!!!-odgrażał się zakapurzony osobnik scigając dziecko które po długiej ucieczce ukryło się za plecami 3 osób.
-Myslisz że rodzina ci pomoże?!-wściekła się zakapturzona osoba widząc to.- Ten gnojek ukradł mi srebrny zegarek kieszonkowy.-powiedział tonem wskazującym tak by 3 osoby wydały małego złodzieja, lub zwróciły pzedmiot.
-Hę a masz jakis dowód?-spytał jeden z nich którym okazal się Furtz.
-Trzyma go w rece idioto!-wkurzył sie zakapturzony osobnik.
-Ten kto nazywa innych idiotom, sam jest idiotom, idioto!-stwierdził Furtz wystawiając język i środkowy palec.
-Ty gnojku!-Stwierdziła zakapturzona osoba chcaż żucić sie na Furtza lecz odezwała się druga osoba:
-Ale skad pewnosć że go ukradł, może go od ciebie dostał, zresztą może nawet nie nalezał do ciebie?-stwierdził Yasutsuna.
-Zegarek ma wygrawerowany napis, i jest pamiatką więc w zyciu nie oddał bym go jakiemuś łachmycie.-uniusł się zakapurzony osobnik.-ODDAWAJCIE!!!
-Juz, już, nie gorączkuj się tak, ale żeby odbierać coś małemu niewinnemu dziecku.-zaczał mówić Yasu z wielkimi oczyma i mina majacą wzbudzić poczucie winy.
-To na mnie nie działa.
-Phi, masz tu swój zegarek.-powiedział yasu odając zegarek, i odchodząc z 2 kumpli.
-Czemu oddałeś mu zegarek, wiesz ile był wart?
-Nie wyglądał na osobę z tąd, nie potrzebujemy jeszcze wrogów z zewnatrz.-stwierdził Yasu.-Poza...-nagle ucioł w połowie słowo unikają ciecia kataną dosłownie o kilka milimetrów.
-Wiedziałem że skadś cie kojażę.-Powiedziała osoba w kaptórze patrząc na kartke papieru, a potem na Yasu.
-Twój znajomy?-spytał Furtz.-Nie mówiłeś że masz dzianych znajomych.
-Nie znam popaprańca!-wrzasnał Yasu unikając kolejnego ciecia, chwytajac przy tym sztylet.
-Naprawde masz zamiar uzywać TEGO?-spytał osobnik zrzucając kaptur, by ukazała sie twarz Genzaia
-A co z nim nie tak?-spytał yasu ogladjąc dokładnie sztylet ze wszystkich stron, lekko nim potrzasajac.-Chyba wszystko wporzadku.-stwierdził po chwili.-Chłopaki robiliscie coś z moim artefaktem?-Spytał yasu.
-Nieeeee.-Odpowiedzieli równocześnie wielkolód i Furtz.(tutaj pojawia się retrospekcja w której Furtz i wielkolód kiedy Yasu spi uzywaja jego artefaktu do róznych głupich i dziecinnych żeczy)
-Wiec wszystsko w porzadku.-spytał ustawiając sie do walki.
-Cz..Czy...Czy ty wogole bierzesz to na powarznie?-spytał Genzai któremu zaczeła pulsować zyła.
-Jak nie to dasz mi spokój?-spytał Yasu.
-Genzai.-powiedział którko siwowłosy.
-He?-zdziwił sie Yasu, lecz jego przeciwnik juz ruszył do ataku.
-To imie osoby która odbierze ci zycię.-Genzai wyjasnił o co mu chodziło gdy byli tak blisko siebie iż ich oczy spotkały się z odległości mniejszej niż 10 cm. Na co Yasu intuicyjnie odskoczył do tył by uniknać ataku przeciwnika, po czym sam zaatakował odsłonieta lewa strone przeciwnika, lecz ten wyciagna skryty do tej pory pod płaszczem drugi miecz wykonując nim szeroku zamach który prawie pozbawił przeciwnika głowy.
-Mało brakowało.-stwierdził yasu łapiac sie za swój "czóbek" który został przyciety.
-Masz zamiar walczyc czy tylko uciekać?-spytał Genzai kierując w strone yasu katanę.-Chyba że to wszystko na co stać Bararaku Saika.-Dodał po chwili gdy yasu znów przyjał pozycje do walki.
-Nie sprowokujesz mnie tak.-Powiedział yasu, rozumiejac iż przeciwnik miał zamiar skorzystac z okazji by zdobyc przewage na polu psychologicznym.
-Zalezy mi jedynie na głowie.-Stwierdził Genzai atakując Yasu sybkim pchnieciem prawej katany z doskoku, po którym wykonał szybkie skośne cięcie od dołu lewą kataną, lecz i ten atak został unikniety, siwowłosy nie miał zamiaru jednak tak szybko sie poddać, wiec wypuścił broń trzymana w prawej rece, by wolna dłonią siegnać 3 katanę którą zaatakował blondyna przy pomocy poziomego ciecia, tak iż przeciwnik był zmuszony blokować atak zamiast unikać.
-Chyba nie mam wyboru.-Jęknał yasutsuna gdy jedno z ostrzy przeciwnika prawie siegneło jego głowy.-火焰(Huǒyàn)!-zawołał Yasu.
-Artefakt?!-Zdziwił się Genzai odskakując do tył gdy na sztylecie pojawiła się czerwona matryca, by ostrze sztyletu po chwili pokryło sie ogniem.-Zresztą, jakby to coś zmieniało!-stwierdził ściskając mocniej rekojeść katany i ruszając do przodu wykonując pionowe cięcie przy uzyciu prawej katany, lecz yasu zdołał zrobić unik, po czym zaatakował, lecz siwowłosy uchylił sie w bok przed pchnięciem ognistego sztyletu Yasutsuny.
-Widze że świetnie do ciebie pasuje.-stwierdził Genzai lekko się uśmiechając, by dodać po chwili.-lecz wogóle nie umiesz sie nim posługiwać.-uderzając Yasu trzonkiem jednej z katan w mostek, tak że blondyn stracił równowagę.-Pora to zakończyć stwierdził genzai atakując blondyna pionowym cieciem znad głowy, lecz jego atak zostal zablokowany przez katanę należącą do Kokoro.
-W co się wpakowałeś?-spytała Kokoro spogladając na yasutsunę by ten udzielił jej odpowiedzi.
-Nie mam pojęcia o co mu chodzi poprostu mnie zaatakował.-Stwierdził Yasu widząc iż Kokoro najwyraźniej nie jest zbyt zadowolona tym co się ostatnio wydarzyło.
-Przynajmniej sobie ulżę.-Powiedziała poczym spróbowała kopnąć Genzaia lecz ten uniknał jej nogi, by spróbować ja zaatakować.
-STOP!-rozległ się głośny rozkaz gdy miecze Genzaia miały przebić już do Kokoro, a jej katana miała skrócić go o głowę.- Tyle chyba wystarczy nie uważasz?-Spytała srebrnowłosa kobieta podchodząc do Genzaia.
-Nie widzisz że przeszkadzasz? Po co przyszłaś?-Spytał Genzai.
-Pomyslałam że więcej się nauczysz jeśli przez jakiś czas zostaniesz z rebeliantami, wiec nie możesz ich zabić.-stwierdziła wskazując na Yasutsune i Kokoro.
-Najpierw przynosisz mi list gończy za jednym z nich, a teraz nie moge go zabić? Właśnie tego w tobie nienawidzę! Nie możesz na nic sie zdecydować!-zdenerwował sie Genzai.-Idę do jakiegoś baru, potem mnie wtajemniczcie.


-Dziwne myslalam że szybciej zaatakują jesli spalimy część slumsów.-Rozmyślała Kada patrząc na miasto.- Tak czy siak, ludność na pewno już ich tak nie popiera, więc będa musieli szybko zaatakować swój głowny cel, żeby nie stracić całego poparcia.


http://c.wrzuta.pl/wi787/41986dc700069e86541de289/18815214934ea310c4b5fcd

Offline

 

#39 2015-06-03 16:51:47

 Szermierz_2525

L

status brak
163148
Call me!
Skąd: To pytanie zalatuje pedofilią
Zarejestrowany: 2014-09-25
Posty: 99
Punktów :   
WWW

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Najwyższa pora, aby podjąć działania - powiedział Yasutsuna.
-Zdecydowanie się z tobą zgadzam - odparł Futz.
-ja także - Dodał Wielkolud, którego imienia, wciąż nikt jeszcze nie poznał.
-Więc idź i poproś o papier - Powiedział z kamienną miną Yasutsuna siedzący na klopie, podczas gdy w jego kabinie nie było papieru.
-Zdecydowanie mógłbym to zrobić - odparł Futz mając spokojną minę myśliciela - ALE W MOJEJ KABINIE NIE MA PAPIERU!!! - wrzasnął.
-Oj, oj nie kłóćcie się - powiedział wielkolud - na pewno mamy jakieś wyjście!
-Niech każdy z nas powie co ma ze sobą. Może da się tego użyć! - wpadł na błyskotliwy pomysł Yasutsuna.
-Papier ścierny - powiedział Futz.
-Papier ścierny - rzucił Wielkolud.
-OJ!!! Na cholerę wam nosić papier ścierny do klopa!!! - wrzasnął Yasutsuna
-a ty?
-papier ścierny...
-Dobra... Na pewno da się tego jakoś użyć... - uspokajał się wielkolud przyglądając się podwójnej warstwie papieru ściernego, który coraz bardziej przypominał mu delikatne chusteczki higieniczne.
-Futz! W tobie nadzieja! - zawołał Yasutsuna, gdy nagle z kabiny wielkoluda rozległ się wrzask bólu po czym głuchy łomot uderzenia głową o drzwi kabiny, co świadczyło o tym iż biedak użył papieru ściernego - on chyba nie... nie... nie mógłby... - Yasu miał coraz bardziej nieciekawa minę patrząc na papier - Wracając do tematu! Futz! Wyjdziesz na zewnątrz i poprosisz o papier!
-SAM IDŹ!!! - wrzasnął Futz.
-Oj, oj... Przecież nikt się nie dowie że to ty... Powiesz że jesteś wielką stopą i szukasz papieru do kupra... - rzucił Yasu.
-Co tu się...-spytała Kokoro, która weszła szukając 3 przygłupów, gdyż spóźniali się już porządnie na zebranie, na którym mieli ustalić co dalej.
-Jestem wielką stopą i szukam papieru do kupra - powiedział Futz stojący w drzwiach kabiny, podczas gdy drzwi innej się otworzyły i wypadł z nich wielkolud z całkiem zmasakrowanym przez papier ścierny tyłkiem.
-Nie wnikam - powiedziała Kokoro wychodząc.
-NIE ZOSTAWIAJ NAAAAAASSSS!!! - wrzasnął Yasu ze swojej kabiny.


-Jako, że posiedzenie trochę się przeciągnęło, bardzo przepraszam - powiedział Yasu, podczas gdy Wielkolud starał się jak mógł "usiąść" nie dotykając zbytnio zmasakrowanymi częściami krzesła - Popieram we wszystkim to co dziś rano powiedziała Kokoro. Jak tak dale pójdzie ludzie przestaną nas popierać.
-Atakujemy? - spytał Wielkolud poważnym tonem.
-Atakujemy - powiedzieli równocześnie Yasu i Kokoro stanowczym tonem.


http://images70.fotosik.pl/315/a860ee8f8893fd0e.jpg

Offline

 

#40 2015-06-04 15:06:50

GeminiSaga

Rasetsu

Zarejestrowany: 2015-05-18
Posty: 28
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Jednostki na stanowiskach milordzie!- zameldował mężczyzna ubrany w szary płaszcz z dwoma partiami starannie zapietych, złotych guzików, rekawy gurnej części odzienia zakończone były podobnie do wysokiego przylegajacego do szyji kołnieża: były czarne ze złotym zdobieniem, spodnie które nosił również miały barwę szarą, i poszeżały się z dołu, wchodząc w czarne skurzane oficerki. Włosy mężczyzny były krótkie, siegajace mniej wiecej uszu, i zielone jak trawa póxna wiosną, oczy miał błekitne, a na jego twarzy malował sie grymas bulu i wyczerpania.
-Świetnie, rozpocząć operację.- rozkazał inny męczyzna, ten ubrany był czerwoną marynarkę, ze złotymi guzikami,  pod którą znajdowała się biała koszula, oraz "szal" tego samego koloru(wiecie o co mi chodzi, taki "żabot"), spodnie podobnie jak i marunarka były koloru czerwonego, a buty które miał na sobie były czarnymi oficerkami, na rekach miał białe materiałowe rekawiczki, cały strój zwieczał czerwony płaszcz, ze złotymi epoletami, i złotym łańcuszkiem, załozony jedynie na ramiona. Włosy miał on srebrne, karnacje wyjatkowo jasna, a oczy błekitne, niczym niebo w bezchmurne dni. Po słowach i innym ubiorze mozna było wywnioskowac iż był on wyżej postawiony od reszty zebranych.


-Co za spokojna noc, aż sam usypiam.-zazartował wysoki mężczyzna o ciemnej karnacji i długich czarnych włosach, odziany w lekką zbroję.
-Hah, nawet tak nie zartuj bo jeszcze cie zwolnią.-Stwierdził inny ubray tak samo jak on.- Ale jak sobie pomysle co oni tam w środku mają.-Stwierdził rozmazonym tonem patrzac na posiadłość przed murami której stali.
-Taaa, zakosisz cos, i jestes ustawiony do konca zycia.
-Nawet tak nie mow głupi.-Uciszył go rozmówca.- jak ktos to usłyszy to obaj wylecimy, a ja próbyje zdobyc znajomosci żeby wkrecic sie do środka.
-I jak ci idzie?
-Na razie dosc kiep...-zaczał zdanie strażnik, lecz nagle runał jak kłoda, a jego towarzysz momentalnie do niego dolaczyl.
-Szybko, szybko, nie marnowac czasu!- rozkazywał meżczyzna odziany w czarny skurzany kaftan, i płaszcz z kapturem.
-Pamietajcie, nie pozostawic nikogo przy zyciu.- przypomniał po co włamali sie do posiadlosci gdy znaleźli sie w budynku.
-Kim wy?-Zdziwił straznik widzac grupę.-AL..-chciał ostrzec towarzyszy, lecz jeden z zakapturzonych włamywaczy trafił go w potylice z bełtu wystrzelonego z małej kuszy ukrytej na ramieniu.
-Za wolno, ktos mógł usłyszec.-stwierdził towarzysz mordercy przygryzajac warge z niezadowolenia.-pospieszyc sie!-rozkazał ruszajac biegiem, korytarzami posiadłosci bezlitośnie eliminujac wszystkich strazników jakich zaówazył.
-3 zostaje i ubezpiecza droge odwrotu, gdyy cos się stalo.-rozkazał przywódca zabojcow, ruszajac dalej.
-Szefie przeciez nic nie moze pójsc nie tak.
-Naprawde chcesz sie dzielic kasą?-spytał szef yślac juz jak pozbyć sie towazyszy ktorych zabrał ze sobą.
-Szef to mysli o wszystkim.-zasmiał sie iny zabojca.-Nie to co my. Zginelibysmy bez szefa.
-Wiec sie ruszajcie.-rozkazał morderca wybiegając zza zakretu by ujzec pokojwke która akurat kreciła się po posiadłosci kradnac rozne drobiazgi.
-AAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!-zdołała wrzasnac zanim krew obficie poleciała przez rozcieta tetnice.
-Cholera! jak ja nienawidze zlodzieji.-stwierdził szerf morderców kopiąc zwłoki pokojówki.-I mamy po elemencie zaskoczenia.
-To co robimy?
-Nie mamy wyjscia, kontynuujemy, i tak juz nie powinno być zadnych problemów.

-Pamietajcie, przez chwile jeszcze bedzie ciepła, wiec zabijamy od razu.
-A co z reszta?
-Zarżnąć jak prosieta.-Rozkazał wykopujac drzwi i wpadając z 2 towarzyszy by wyeliminować cel, i strzelajac do pierwszej osoby jaka zaówazył.
-Przeszkadzacie-Powiedział młody chłopak o zielonych oczach, jasnej karnacji, oraz krótkich czarnych wlosach, których grzywka siegała do nosa. Miał on na sobie szara rozpieta na dwia guziki koszulę, "rozwiazany" czarny krawat, oraz spodnie tego samego koloru, za nim ukrywała sie młoda dziewczyna o długicz czarnych prostych wlosach, i grzywce siegajacej jej zielonej oczu.-Mzecie poczekac? Zaraz skonczymy, prawda Nagisa?-spytał dziewczynę z ina jakbky robili cos wyjatkowo nieprzyzwoitego.
-Oni-sama.-powiedziala dziewczyna patrzac na chłopaka cała czerwona.
-OJ, OJ, to chyba twoja siostra!-stwierdził szer zabójcow.-dodatkowo gdzie podział sie mój bełt? OOOOJ, gdzien on sie podział, ja sie pytam? Jak mi powiesz dam ci 300 jenow!!!- na co chłopak wskazał palcem w dół, a gdy szef zabójcow tam spojżał ujzał złamany bełt.
-Moje 300 jenow.-usłyszal glos chłopaka.
-ja... bede ci dłuzny 300 jenów.
-i chyba nie myslałes o niczym sprosnym? ja tylko zartowałem.-dodał po chwili chłopak.
-ŻARTOWAŁEŚ W MOJEJ DUPIE!!! TO NIE BRZMIAŁO JAK ZART A CHOLERNY INCAST!!!-wydarli sie trzej mordercy naraz.
-Dziwne zdawało mi sie ze to dobry dowcip, podobno cała moja rodzina ma dobre poczucie chumoru.
-Akhm. Zreszta nie poto tu jestesmy.-stwierdził szef zabójców odchzakając.-Skoro odkryliscie nasza obecnosc to może i lepiej, przynajmniej sie zabawimy z jeszcze wierzgajaca.-zarzartowal morderca ruszajac do przodu z wyciagnietym sztyletem, a krew splamiła dywan.
-Nie waz sie nawet myslaec takich żeczy o Nagisie.-Powiedział chłopak stojac obok zabójcy który trzymał sie za kikut z któego obficie leciała krew.
-Jak?! Kur***!!! Jak?!!-wrzeszczał niemogac zrozumiec co sie stalo.
-Dam ci szansę na odpokutowanie grzechu.-powiedział chłopak.-Kto zlecił zabujstwo na nagisie.
-Skoro chcesz to wiedzieć...-zaczał morderca obwijajac kikut oberwanym rekawem.-TO MUSISZ DOWIEDZIEĆ SIE TEGO SAM!!!-zawołał pchnac z nienacka drugim sztyletem, lecz zanim sztylet dotarł do chłopaka, ten złapał reke napastnika i ja wykrecił zmuszajac tym samym do upuszczenia broni.
-Myslisz ze mnie masz?-spytal szef mordercow, lecz chłopak poprostu skręcił mu kark.
-Szefa zabił jakiś dzieciak?!-zdziwili sie dwaj zabójcy widząc co sie stało.- z nami nie pójdzie ci tak łatwo!-dodali atakujac we dwóch, jeden z lewej drugi z prawej, lecz czarnowłosy usunał sie przed jednym pchnieciem(tego z prawej) odsówajac sie do tuł, jednocześnie unikając ciusu jego towarzysza pochylając się, i podkopując go, po czym wyrwał noż lezącemu na ziemi zabojcy, by pozbawić zycia jego towazysza żucajac nożem w niego nożem który własnie zdobył, by po chwili odwrocic sie do lezącego jeszcze na ziemi nieszczesnika.
-Czekaj... ja... wszystko powiem.-zaczał obiecywać przerazony zabójca widzac jak chłopak się do niego odwrocił, lecz ten jedynie uderzył go w krtań, przez co niedoszła ofiara spwodowała iż morderca w niedlugim czasie miała sie udusić.
-Oni-sama przeiez chciałes żey wyjawili ci informację...-zaczeła dziewczyna.
-maja jeszcze 3 wspolników.-stwierdził chłopak otwierając szufladę, by wyciagnac dwa srebrne pistolety.- od nich dowiem sie tego czego chce.-wyjajasnił głaszczac dziewczynę.- Niedługo wracam Naisa.-dodał wychodąc z pomieszczenia.

-Coś długo to zajmuje szefowi.-stwierdził jeden z zabójców.
-Moze doszło do jakichś komplikacji?
-Coś ty glupi? szef to profesjonalista, nikt nie może się z nim równać.-kontynuowali zabójcy, gdy jeden z nich stanał w błekitnym płomieniu, z wyparowal.
-CO SIĘ?!!!-Wrzasneli pozostali dwaj ze zdziwienia.
-Co to za magia?
-Nie mam pojecia ale, to znaczy że zostalismy wykryci, ja lece zameldować szefowi, ty poinformój dowództwo.-rozkazał jeden z dwójki.
-Robi się.-powiedział drogi wyjmójąc małego nietoperza i skupiając się wyjatkowo mocno.

-Milordzie zostali wykryci! Co robimy?-spytał mezczyzna w szarym "mundurze"
-Ta misja ma wysoki priorytet.-stwierdził meżczyzna udbrany na czerwono zastanawiając sie co zrobić skoro nie udało się zalatwic sprawy po cichu tak jak planował.- każcie przygotowac sie oddziałowi uderzeniowemu, nie mamy innego wyjscia.-Rozkazał wstajac z fotelu na którym siedzial, by skierowac sie do wyjścia.

-jak wiecie naszym celem jest rod Gemini, nie udało się załatwic sprawy po cichu, więc musimy załatwic sprawe mniej "subtelnie"-powiedział srebrnowlosy meżczyzna stojąc przed uzbrojonym oddziałem.- po wykonaniu pierwszego celu misji: anihilacji rodu, natychmiast przejśc do drugiego: zatarcia wszelkich sladów. jasne?-Stwierdził mezczyzna ruszajac do przodu z oddzialem, jecz w polowie drogi jeden z zołniezy podobnie do zabójcy stanał w błekitnym płomieniu i wyparował.
-Co sie?!-Zawołali przerażeni zołnieze odsowając sie od miejsca gdze zniknał ich towarzysz.
-Nie łamac formacj, i ruszac naprzód!-rozkazał dowodca, lecz im dalej szli, tym wiecej zołniezy było "spalanych".
-Więc to jest przyczyna mojich problemów?-spytał ubrany na czerwono meżczyzna widzac czarnowłosego chłopaka z wyciagnietym pistoletem skierowanym w stronę zołniezy, który nic nie odpowiedział.- Z danych wynika że starszy brat jest nieudacznikiem, wiec kim ty jesteś?-spytał ironicznie mężczyzna dajac do zrozumienia że zna odpowiedź, lecz chłopak skierował w jego kierunu broń i gdy juz mjał pociagnac za spóst srebrnowlosyzaslonił sie jednym ze swych żołniezy który wyparował.- Wiec to żeczywiscie ty.-stwiedzil wyciagając pistolet i naychmiastowo strzelając lecz chlopak skoczył w bok, widzac jak meżczyzna wyjmuje coś z kieszeni, unikajac tym samym pocisku.
-Do ataku.-stwierdził krutko meżczyzna rzkazujac oddziałowi by zaatakowali, a gdy oddział ruszył, zatrzymał dwóch meżczyzna.-Wy dwaj zostajecie.
Żołnieże byli świetnie wyszkoleni i atakowli z wyjatkowo dobrą charmonia, tak iż nie przeszkadzali sobie, i oslaniali sie na wzajem, lecz o dziwo nie mogli trafic chłopaka, który z latwoscia unikał ich ciosów robiac uniki, pozbawione jakichkolwiek zbednych róchów, działał on raczej jak maszyna niz zywa istota, gdy wkonczy przeszedł do ataku, wykonał ruch reką jakby chciał odciac nią głowe jednego z zołiezy przejeżdżajac przez jego szyje, a po chwili całe jego ubranie zostało zalane krwio wylewajacą sie z pozbawionego głowy ciała, następny żołnierz również został powalony bez najmniejszych problemów, gdyż chłopak najpierw złamał mu kręgosłup, a następnie uderzył w klatkę piersiowa w taki sposób iż spowodował uszkodzenie płuc, a w efekcie śmierć.
-Chyba nie mam wyboru.-Powiedział mężczyzna ubrany na czerwono, gdy ujrzał jak jego żołnierze zostali zmasakrowani.-凱羅斯(Kǎi luósī)-a na jego oczach pojawiła się srebrna matryca, pozostawiając je srebrne.
-Artefakt.-mruknął chłopak, atakując srebrnowłosego kopnięciem w podbródek lecz ten zrobił unik, i wyprowadził kontrę próbując uderzyć czarnowłosego w twarz lecz ten zrobił przeskok w bok, strzelając jednocześnie w pistoletu w miejsce gdzie znajdował się dowódca żołnierzy, lecz tego tam już nie było, gdyż atakował chłopaka z lewej strony, na co chłopak wyciągnął drugi pistolet strzelając również z niego, lecz i to nie przyniosło efektu.
-3 sec, 1 sec, 0,5sec, 0,02 sec, 4 sec, 3 sec.-musiał srebrnowłosy atakując i robiąc uniki podczas walki z chłopakiem jakby cos odliczał, by w końcu schować się za budynkiem i złapać za głowę.- Cholera! jeszcze tylko trochę!-zaklął, gdy ukradkiem wyjrzał i zobaczył jak jego przeciwnik tez jest wyraźnie zmęczony od zużycia tak ogromnej ilosci many w tak krutkim czasie, lecz po chwili zlapał sie za oczy.- Nie dam rady.- powiedział sam do siebie wycofujac się.

-Milordzie Tharsis!- zawołał jeden z podwładnych meżczyzny gdy ujzał jak mezczyzna wraca samotnie trzymajac się za głowę.
-Misja nieudana, wracamy do domu.-Powiedział krutko odchodząc.


Another Dimension
Genrō Maō Ken
Galaxian Explosion

http://azu1.facilisimo.com/ima/i/1/8/c5/gr_504136_4832486_800699.jpg

Offline

 

#41 2015-06-04 18:59:11

Tsukimiya

L

35809496
Zarejestrowany: 2014-10-27
Posty: 95
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Ktoś wie co się dzieje? - spytał mężczyzna o czarnych włosach mający na sobie czarny garnitur, podczas gdy w jego ręce znajdował się mikrofon.
-Nie wiem - odparł mu inny mający na sobie czarne kimono, na które nałożone było haori w tej samej barwie, które przypięte miało białe haori-himo, co świadczyło o wyjątkowym szacunku.
-Słyszałem, że mają wygłosić jakieś oświadczenie - powiedział mężczyzna siedzący na krześle obok pozostałej dwójki. Ten miał na sobie garnitur z lat 90 XIX wieku, oraz kapelusz, za którym znajdowała się niewielka karteczka co świadczyło o tym iż jest reporterem. W lewej ręce trzymał niewielki notes, a w prawej długopis.
-Hę? Teraz? - zdziwiła się kobieta stojąca za nimi. Miała na sobie granatową garsonkę, a w ręku trzymała niewielką kamerę przenośną.
-Uważam, że już dawno powinni to zrobić! - rzucił facet stojący obok niej. Miał na sobie strój niczym wyjęty z westernu, a w ręku trzymał wyjątkowo stary aparat, jakby chciał zrobić zdjęcie do czarno białej gazety.
-CICHO!!! Ktoś idzie! - fuknął na nich jakiś młody chłopak którego prawe oko zaczęło świecić na czerwono.

Do sali weszła Zero, która wyjątkowo nie była ubrana w swój odsłaniający strój, lecz w białą garsonkę, a w ręku trzymała niewielką teczkę. Powoli, lecz zdecydowanie skierowała się w stronę mównicy znajdującej się przed zebranymi w sali ludźmi, aby stanąć, za nią, wyciągnąć papiery z walizki, uporządkować je powoli, spojrzeć spokojnie, wziąć głębszy wdech...
-Jak państwo świetnie wiecie, dziś została zebrana konferencja prasowa, a ja zostałam wybrana, aby stanąć przed wami - powiedziała spokojnym, lecz stanowczym tonem - JA NIE CHCIAŁAM!!! - wrzasnęła uderzając głową w mównicę - NIKT Z NAS NIE CHCIAŁ SŁYSZYCIE!!! TO NIE NASZA WINA, ŻE ZACIĄGNĘLIŚMY DŁUGI I HIPOTEKĘ POD WASZE DOMY!!! TO WY K**WY, K**ASY JE**NE DALIŚCIE NAM SWOJE KONTA I INNE GÓ**A!!! TYLKO DEBIL BY TAK ZROBIŁ!!! - zaczęła wrzeszczeć uderzając rękoma i głową w mównicę, gdy wszyscy robili jej zdjęcia.
-Ona chyba jest pijana - szepnął facet w kimonie.
-Sądzę, że naćpana - odparła kobieta.
-Moje skanery mówią, że jedno i drugie - skwitował chłopak ze świecącym okiem.
-Kontynuując... - powiedziała po chwili Zero - Dzisiejszy chapter jest ostatnim w historii świata i poświęcimy go, aby was przeprosić - powiedziała, aby po chwili dodać - Jakby ktokolwiek przepraszał szczerze...
-OJ, OJ!!! ONA WŁAŚNIE POWIEDZIAŁA ŻE NIE PRZEPRASZA SZCZERZE!!!




-Więc... Które z nas przeprasza pierwsze? - spytał Shen patrząc na zebraną w okół niego jego rodzinę.
-Przepraszam... - powiedział Xia Yu
-Brat Yu zawsze... -ucieszył się Shen
-że was nie zatłukłem zanim do tego doszło -skończył Yu.



-Oj... To nie wygląda zbyt dobrze!!! - krzyknął Sung-min siedząc razem ze swymi kompanami, Yasutsuną Futzem, Kokoro, Wielkoludem i Kadą. Każde z nich miało na sobie białe Kimona, a obok nich leżały Tanto, oraz tabliczki na których mieli napisać swoje testamenty.
-Więc... Kto pierwszy? - spytał Yasutsuna.
-Idź przodem - rzucił Sung-min.
-Panie przodem! - stwierdził Yasutsuna patrząc na Kadę i kokoro.
-Nie popełnię seppuku zanim nie oddasz mi pieniędzy! - wrzasnęła kada.
-Teraz ci się zebrało na gentlemana? - spytała kokoro.
-To może Fu... Oj.. Futz co ty robisz... Oj!!!
na te słowa wszyscy spojrzeli na Futza, który zamiast popełniać seppuku, lub choćby napisać testament już teraz zaczął chować za kimono wszystko co było pod ręką.



-Więc... Może ty matko? - spytał Shen patrząc na Yuyan.
-Przepraszam... - powiedziała skruszonym tonem Yuyan
-nareszcie!-ucieszył się w myślach Shen.
-Że nie doszło do niczego pomiędzy mną a Yu!-dokończyła yuyan.
-OJ!!! MY TU ZARAZ WYJDZIEMY NA PATOLOGICZNĄ RODZINĘ!!! - wrzasnął Shen, gdy nagle nastąpiło wyciemnienie.



-Witamy wszystkich w studiu!-powiedział posłaniec Gilgamesha, obok którego zasiadał Yasutsuna, oraz Zero - dziś jedno z was w ramach przeprosin pomoże ludziom z ich problemami. Mamy pierwszego telewidza. Jaki masz problem?
-tak... Więc moja dziewczyna zdradziła mnie już 2 raz. Ja jednak bardzo ją kocham, więc nie wiem co mam robić...
-Zawsze masz trójkąty, albo możesz przerobić ją na zwierzątko - wyskoczyła Zero.
-eee... nie o to nam chodziło, ale mamy 2 - powiedział posłaniec Gilgamesha.
-Więc mam problemy z kobietami... Sądzę, że nie wyglądam źle, ale jakoś na mnie nie lecą...
-Zrób sobie operacje plastyczną, żeby wyglądać jak ja! - skwitował Yasu.
-Albo zrób z nich swoje dziwki - dodała Zero, na co na ekranie pojawił się piękny bajkowy obrazek z chibi ver. wszystkich postaci z historii, oraz napisem "usterka techniczna", lecz wciąż było słychać głos.
-CZY WY CHCECIE NAM TYLKO DOŁOŻYĆ!!! - wrzasnął posłaniec - ZWŁASZCZA TA OSTATNIA RADA MOŻE WSADZIĆ GO DO KRYMINAŁU!!!
-Więc przepraszam za to, że prawo istnieje - powiedziała Zero.



-Przepraszam... - powiedziała baiying
-Siostra na pewno nic nie wypali - pomyślał Shen.
-Za to że pozwoliłam, aby to matka wypowiedziała ostatnie zdanie... TO JA POWINNAM MIEĆ SCENĘ Z BRATEM YU!!!!



-Przepraszam, że nie kocham Nagisy, aż tak jak na to zasługuje - powiedział Saga trzymając delikatnie Nagise - choć i ak jest moją boginią - dodał, aby aura incastu rozlała się jeszcze bardziej - co? tylko żartowałem... nie mam za co przepraszać.


-OJ!!! jak tak dalej pójdzie to będzie źle! Ktoś musi coś zrobić!!! - wrzasnęła Kokoro wciąż siedząc przy tanto, wraz z grupą.
-Najpierw ktoś od was, potem od nas! - powiedział Sung-min.
-Najpierw od was! - rzucił Futz
-Widzę, że trzeba tu męskiej ręki... - rozległ się poważny ton Yasu - Ja to zrobię...
-Więc... CO TY ODPIERDALASZ?!!! - wrzasnęła Kokoro, na co kamera ruszyła w stronę yasu, choć wszyscy starali się ją zatrzymać.
-PRZEPRASZAM!!! - wrzasnął goły Yasu stojący w jakiejś dziwnej pozie Yogi ukazując dokładnie dupe i jaja.



-Oj.. Oj... Dajcie mi już spokój... Przepraszam, przepraszam ok? - rzciła Zero - przepraszam, że gram w tym chłamie. Pasuje?



-Witam ponownie... - powiedziała Zero podchodząc do mównicy, a reporterzy znów zaczęli robić jej zdjęcia.
-mam nadzieje, że tym razem będą poważni - mruknął jeden dziennikarz.
-Nie obchodzi mnie to. I tak to już koniec - odparł inny.
-Więc... Przyszłam tutaj, aby złożyć oficjalne przeprosiny... - powiedziała Zero - Przepraszam za to, że ten chłam, wciąż będzie produ... - nim Zero zdołała skończyć krzesło strzeliło ją w twarz i posłało pod ścianę.
-I PO TO ZMARNOWALIŚCIE CAŁY CHAPTER WY BEZMÓZGI?!!! - wrzasnął jeden z dziennikarzy.


http://images69.fotosik.pl/767/efed0813a6dbd353.gif

Offline

 

#42 2015-06-05 00:17:34

 GinOrochimaru

Administrator

Zarejestrowany: 2014-09-11
Posty: 124
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Dobra nasz plan nie może sie nie udać, jest oparty o sztuke mangi.-stwierdził Yasu gdy zmierzał z bandytami do posiadłości najbogatszego czlowieka w miescie.
-A co twoja "sztuka mangi" mówi o czyms takim?-spytała Kokoro widząc otwarta bramę i żadnych strazników, która wrecz mowiła "ZAPRASZAM".
-Hmmmm, tu potrzeba eksperckiego podejścia.-stwierdził Yasutsuna zastanawiajac sie, by po chwili wyjść przed grupę i głośno zawolać- NIE CHCEMY WAS ATAKOWAĆ!!!!!-na co wszyscy zdebieli, nie wiedząc co mysleć.-psst, to momet w którym atakujemy, wiesz?-szepnal yasu pszysowając się do Kokoro.
-To było najgłupsza żecz jaka w zyciu widziałam...-zaczeła Kokoro, by po chwili odać.-wróć widziałam kilka głupszych w twoim wydaniu.-po czym ruszyła ze swymi ludźmi do ataku, lecz gdy znalexli sie w srodku ujżeli opuszczony plac główny którego nikt nie pilnował.
-Co sie dzieje? Czyzby się przestraszyli i uciekli?-zaczeli szeptać miedzy sobą zdezorientowani rabusie.
-ZWYCIESTWO JEST NASZE!!!-zawolał jako pierwszy Furtz podnosząc reke do góry, by dać znak tryjumfu, co powtórzyli za nim jego towarzysze.
-Zaraz wam tez nie daje spokój ten smród?-stwierdził wielkolód rozgladając sie co mogło go powodować.
-Nie przejmój sie to pewnie fetor po tym jak się zesrali w gacie uciekając-stwierdził Yasu- dalej bierzcie co jest na zewnątrz, a potem w środku.
-Cholera, ale spust mieli niezły że tu tyle błota co?-zasmiał się Furtz dopiero teraz zwracając uwagę na wyłozoną wszedzie mokrą słomę.- Na jakichs środkach byli czy coś?
-To ropa! Uciekajcie!!!-zawolał Yasutsuna gdy zapalona strzała trafiła słomę podpalając ją natchmiastowo łacznie z ludźmi ktorzy nie zdązyli uciec z "pola rażenia".-Kokoro, Fortz, Stary zyjecie tutaj?!-zawolał yasu widząc jak wielu ludzi biega i prubuje sie bezskutecznie ugasić raz po raz ze zdenerwowania wbiegając znów w plomień i roznosząc go na rośliny, i inne czesci posiadłosci.
-Nic mi nie jest.-Stwierdziła Kokoro klepiąc lekko yasutsune w ramie.-ale gdybys sie nie zorientował na czas kto wie.
-Czym oni ich karmią?-Stwierdził Furtz który wystawił głowe zza jakiejs rosliny i ujzał płomienie.
-UWAGA NA PŁAPKI!!!-zawołała Kokoro ruszajac dalej z grupa która ocalała.
-Trafilam wiecej niz sie spodziewałam.-Stwierdziła Kada, gdy ja ujzeli przed drzwiami posiadłości.-Chyba naprawde lubicie ogień, co?-spytała prowokując.
-Zamknij sie.-powiedział Yasutsuna.
-najpier slumsy, a teraz to.-dodała nadal prowokując.
-KAZAŁEM CI SIE ZMKNĄĆ!!!-wrzasnął Yasutsuna, z powodu czego przez kilka chwil panowała nieprzerwana cisza.
-Daj spokój wiesz, że to co sie tu dzieje, to w groncie żeczy wina twoich przyjaciół, i twoja.-Stwierdzila lekcewarząco Viera.- Gdyby tak nie szaleli armia nie była by zmuszona do takich dzialań, a ty ich do nich nakłoniłeś, mam racje? Tak samo jak ty ich tu przyprowadziłeś.-Stwierdziła Kada mając nadzieje sprowokować bandytow, i doprowadzic jednoczesnie do rozłamu w grupie.
-Nawet jesli, to zrobił to o czym mysleliśmy od dawna.-Stwierdziła Kokoro stawiając krok do przodu.-Pomścijmy naszych towarzyszy.-dodała ruszając z wyraziem nienawiści i wścieklości na twarzy.
-Głupi pomysł.-szepnęła Kada, klepiąc lekko pudlo, co spowodowało wystrzelenie złek ktore biły się w ściane posiadlosci na wyzszym pietrze, a viera "wzlatując" na nie cieła krzaki, z których wyleciała chmara strzałek wbijajaca sie w biegących bandytów.- Bede czekac w srodku!-zawołała wchodzac przez okno, gdy bandyci sprawdzali którzy z ich towarzyszy zdolali przerzyć atak strzalek.
-Jesli w srodku tez zastawiła płapki, i wpadniemy w nie tak samo łatwo, to szybko nas wybije.-stwierdził wielkolód podchodzac do Kokoro.
-Umiem liczyć.-powiedziała wsciekła.-ale nie mozemy sie teraz poddać.-dodała odwracajac sie do Yasutsuny.- byłes z nia jakis czas, chyba trochę ją znasz, nie wiesz cos o tych płapkach?
-od tej strony jej nie znałem.-stwierdził yasutsuna, ruszając do pszodu, by poczuc jak ziemia bardziej sie ugina pod ciezarem jego stopy, co oznaczało iz nadepnał na coś zakopanego pod ziemią.-Nie jest dobrze.-powiedział oblany zimnym potem odwracając sie powoli do reszty, która natychmiastowo sie od niego odsuneła.-DAJCIE SPOKÓJ NIE ZOSTAWIAJCIE MNIE SAMEGO!!!-zawołał gdy chcieli ruszyc dalej.-NIE BADŹCIE TACY!!!
-Dobra ja to załatwie.-stwierdził Furtz podchodzac do yasutsuny, i zaczynajac grzebać w ziemi naokolo jego stopy, co spowodwalo wybuch...

-AAAAA NIC NIE WIDZĘ!!!-Wrzeszczał Furtz biegając naokoło i trzymajac się za poplamiona na czerwono twarz.
-AAAAAA ROZERWAŁO MU TWARZ!!!-zaczał wrzeszczeć Yasutsuna biegając w przeciwnym kierunku do Furtaz.-TO WSZYSTKO MOJA WINA, GDYBY NIE JA, DALEJ MIAL BY TWAŻ, JEDYNIE JA STRACIŁ BYM NOGI!!!-zaczał rozpaczac przytulając sie do Kokoro.
-To tylko dżem truskawkowy.-stwierdził wielkolud podchodząc do Furtza i biorac troche "czerwieni" z jego twarzy, na palec z oblizując go, by sprawdzić co to jest.
-Od razu wiedziałem, tak tylko sie wygłupiałem.-stwierdzili równoczesnie yasutsuna i Furtz.
-Tak, tak. Chodźmy juz lepiej.-Stwierdziła Kokoro kierując sie do drzwi.
-Czekaj a jesli drzwi są płapką!-zawołał Yasutsuna.-W mangac drzwi zawsze są płapką, lepiej wejść oknem.-zasugerował, na co zgodziło sie kilku bandytów "rozbrajając" zamek w oknie, by wejsć przez nie do środka.
-I jak, mozna wejść przez drzwi?-spytała Kokoro.
-Nie widze płapki stwierdził yasutsuna, po kilkuminutowych ogledzinac zaku.
-czasem jestes naprawde denerwujący, wiesz?-Spytała Kokoro wchodząc przez drzwi.
-Ale jestem też uroczy.-Dodał Yasu.
-Chodźmy dalej.
-Była na górnym pietrze, może lepiej było by obroić parter, i piwnice, a górne zostawić w spokoju.-Stwierdził Wielkolód
-Wtedy wyjdziemy na tchórzy i nic sie nie zmieni.-Oburzył sie Furtz.-Bierzmy wszystko.
-Zgadzam się z Furtzem.-stwierdziła Kokoro.-Skoro tu jestesmy, bierzmy wszystko i pomścijmy ludzi których zabili.

-To mi wygląda na drogie.-Stwierdził jeden z rabusi przygladajac się wazie i podnosząc ją.- Hmmm, co to za linka?- Stwierdził przygladając sie lince przyczepionej do wazie która trzymał, a ta eksplodowała mu w rekach rozbryzgójąc odłamki po całym korytarzu, raniac przy tym wielu bandytów, a niektórych pozbawiajac zycia.
-Co to mialo być?!!!-Oburzył sie Furtz.-zastawia płapki przez ktore nie mozna krasć? To poniej pasa. MOŻE JESZCZE SUFIT WYSADZISZ DZIWKO?!!!-wydarł się dzieciak, a tynk groxnie opadł im na glowy.
-lepiej nie podawaj jej pomysłów.-Skarciła go Kokoro.

-W koncu cie mamy!-ucieszyła sie Kokoro widząc kade stojącą w wielkim pokoju, w którym bogacz zapewne miał kryty basen, lecz teraz woda została z niego spyszczona, tak by pokój nadawał sie do walki przeciw wiekszej ilosci przeciwników.
-Dotarło was wiecej niz sadziłam.-Pogratulowała Kada.- Więc tutaj sie pozegnamy.-dodała ruszając w kierunku okna, by przez nie wyskoczyć, lecz Kokoro już ruszyła w jej kierunku, by nie pozwolić srebrnowłosej uciec.
-Myslisz ze ci pozwole?!-zawolała tnac poziomo, lecz Viera uskoczyła do tył, poza ziasieg ciosu dobywajac przy tym jednego ostrza.
-Tak miała bys wieksze szanse na przezycie.-powiedziała Kada ruszajac do przodu by zaatakowac kobiete poziomym cieciem na dolne partje ciała, lecz Kokoro podskoczyła w góre unikajac ciecia, po czym wykonała własne: z nad głowy mając zamiar przepołowic czaske przeciwnikiczki, lecz ta szybko klepła pudelko, dubywając drugiego ostrza ktorym zablokowała cios czarnowłosej, by chwile puxniej samemu ciac od dołu "wolnym" ostrzem, lecz ten atak nie przyniusł zamierzonego skutku, gdyż kobieta zrobila unik w bok, jednoczesnie atakujac poziomo mieczem, tak iż Viera zamiast kontynuowac atak, zdecydowała sie blokowac.
-tak do niczego nie dojdę.-pomyslała Kokoro atakując kade która zablokowała jej miecz.-吸血鬼!!!(Xīxuèguǐ)-zawołała kobieta a na jej mieczu pojawila się Niebieska matryca, by miecz przesiaknął przez ostrze kady, tak iż gdyby ta w pore nie odskoczyła do tył nie skończyło by sie jedynie na zacieciu, a na śmierci.
-Miecz z krwi?-spytała Kada, widząc jak ostrze katany Kokoro zmieniło barwe i konsystencję, bedac teraz czerwonym, ciekłym ostrzem.
-Ciekawe jak teraz będziesz je blokować?-Spytała Kokoro ruszajac do przodu.
-Znam już jedna powazna wade twojego artefaktu.-powiedziała kada unikając ciosu zamiast blokujac go, po czym sama wyprowadzając cios, który został unikniety.-Ty takrze nie mozesz blokowac, ciekawe jaki będzie drugi?-Spytała z ciekawosci odlatując do tył na żyłce wystrzelonej ze "skrzynki" przed atakiem czarnowłosej, klepiac jednoczesnie w skrzynie by wystrzelic z bełtu, który przebił nogę Kokoro.
-Trzeba jej pomóc!-stwierdził wielkolod chcac rószyc do przodu.
-Co ty radzi sobie świetnie.
-Nie rozumiesz, miecz korzysta z jej krwi by utrzymac ciekła konsystencje.-powiedział olbrzym ruszajac do przodu by zablokować cios jednego z ostrzy Kady.
-To irytujące.-stwierdziła kada wystrzeliwywując zyłki w kierunku jednego z wyjsć, by uciec przez drzwi.- Czekam na druga rundę.-Dodała wrzucając do sali kilka ceramicznych garnków z prochem i saletra które wczesniej ukryła za drzwiami, które przy kontakcie z ziemia oksplodowały.
-Dziwka, od poczatku grała na zwłoke.-Stwierdziła Kokoro, po tym jak wciagneła sie spowrotem do pomieszczenia, gdyz wyskoczyła przez okno i uwiesila sie parapetu, by póxniej moc wejsć do środka, podobnie jak wielkolód.

-Co tam sie do cholery dzieje.-Spytał własciciel posesji, jedyne co słysze to eksplozje, i łomoty, czy te dzikusy zdaja sobie sprawe ile warte sa rzeczy w mojej posesji? Co ta Viera tam wyprawia!!!-zaczał się wściekać.-Ty idx sprawdzic.-polecił jednemu ze strazników który miał zapewnić mu bezpieczeństwo.
-Tak jest!
-Albo, czekaj! lepiej zostań gdyby przyszli rabowac tutaj.-dodał.-NO CO ONI TAM WYPRAWIAJĄ!!!-Wściekł sie gdy usłyszał kolejny okropny łomot.-chyba musze wziać sprawe we wlasne rece.-powiedział podchodząc do jakiegoć wielkiego kielicha pelnego czarnej gestej substancji.
-Panie jestes pewien że to dobry pomysł?
-Ten mag mowił że dzieki tego rozprawię sie z wszelkimi problemami.-Wyjasnił.-Wystarczy kilka łyków.-powiedział nachylając sie nad ogromnym kielichem.-ale ja mam ogromny problem, i ogromne ambicje, dla człowieka mojego formatu, kilka łyków to za mało.-stwerdził pijąc wszystko.-AAAAAA. GHAAAA, ARGHHHHH, GHHHH!!!!-Zaczął jeczeć z bolu wijac sie na ziemi.
-Panie!-zawolał przerazony straznik podbiegajac do niego, by po chwili wyladowac na scianie, i osunąć sie pozostawiajac za soba slady krwi.-HA!HAHA!HAHAHAHAHAHA!!!!-Zaczął opętańczo śmiać się mężczyzna.

-Znów na zewnątrz.-Stwierdził Yasu gdy wraz z bandą stracili cel z oczu zaczęli oganiać się za Kada.- Tutaj nie masz już żadnych pułapek.-Stwierdził.
-Skąd możesz to wiedzieć?-Spytała.
-No.. Nobo... Nobo w mangach tak jest.-stwierził Yasu.
-ta, to twój koniec zajączku.-stwierdził Furtz, gdy drzwi i spora częsć ściany naokoło drzwi za nimi obruciła sie w perzynę, a ich zlał zimny pot.
-Ty sie odwróc.-stwierdził yasu.
-Nie ty to zrób.-odpowiedział Furtz
-Dobra to na raz.-powiedziali jednoczesnie odwraając sie y ujzeć wielkiego na 2,5m potwora, o jazacych się czerwonych slepiach, mielkich nietoperzowatych strzydłach, ktore były zakończone ostrymi kolcami, "stopy" stworzenia podobnie jak i całe jego ciało wytworzone było z jakiejś dziwnej czarnej substancji z wyjatkiem 3 pazórów w kazdej stopie, stworzenie posiadało także 3 długie ogony.
-Hej...to...to...TO JUŻ PRZESADA!!!-zawolali równoczesnie Yasutsuna i Furtz.-PŁAPKI TO JEDNO< ALE POTWÓR TO DRUGIE!!! ODWOŁAJ GO NATYCHMIAST!!!-zaczeli drzeć sie na srebrnowlosa.
-Nie jest moj.-stwierdziła kada.
-R..a.e.-Wydyszało stworzenie.-AAAAAAAAAA!!!-poczym uderzyło jednym z ogonów w Furtza i Yasutsune, którzy w ostatniej chwili zdołali zrobić unik.-Co ty robisz?-Wrzasnał yasu widząc Kade która siada na ławce by odpocząć.
-To nie moja sprawa.
-Własnie że twoja!!! Skoro masz się zająć nami, to potworem tym bardziej!!!-Wrzasnał Furtz którego potwór z jakiegoś powodu wyjatkowo polóbił.
-W sumie...-Stwierdziła kada podnoszac sie.-Miałam zajac się problemem.
-Co tu sie dzieje?-Spytała Kokoro gdy wyszła z posiadłosci wraz wielkoludem(straciła duzo krwi, wiec nie mogła "chodzic na pełnych obrotach") i ujzała jak chibi Furtz i yasutsuna uciekają przed chibi potworem, a chibi kada go gania.


http://c.wrzuta.pl/wi787/41986dc700069e86541de289/18815214934ea310c4b5fcd

Offline

 

#43 2015-06-05 16:20:37

 Szermierz_2525

L

status brak
163148
Call me!
Skąd: To pytanie zalatuje pedofilią
Zarejestrowany: 2014-09-25
Posty: 99
Punktów :   
WWW

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-ZRÓB Z NIM COŚ!!! - wrzasnął uciekający Yasutsuna w stronę Kady, która goniła za potworem - PRZECIEŻ TO NIE JEST ŚWINKA PIRAT!!!
-Próbuję!!! - warknęła w jego stronę Kada, która nie mogła dogonić potwora, który uwziął się na Futza i Yasutsunę, a na Kadę z niewiadomych powodów nie zwracał w tym momencie uwagi.
-TO WEŹ SIĘ DO ROBOTY TY SUKO!!! - wrzasnął Futz, który cudem uniknął ciosu ogonem.
-TO PRZESTAŃCIE UCIEKAĆ!!!
-Świetny pomysł! Stanę w miejscu i DAM SIĘ ZABIĆ!!! - wrzasnął Yasutsuna dostając jeszcze większego pędu w nogach zostawiając biednego Futza z tyłu.


Cała 4 bawiła się tak w ganianego jeszcze przez chwilę, czemu ze zdziwieniem przyglądał się wielkolud i Kokoro, gdy nagle Yasutsuna obrócił się o 180 stopni, aby stanąć twarzom w twarz z potworem.
-JEDNAK NIE MA TAKIEJ OPCJI!!! - wrzasnął znów dając w długą.


-Ty to zrób! - zawołał Yasu w stronę Futza.
-Nie bo ty!
-TY!
-TY!
-W tym samym czasie?
-OK!
-Na 3
-1
-2
-3!-krzyknęli równocześnie, lecz żaden się nie odwrócił, czy choćby nie zwolnił tępa.
-CHCIAŁEŚ MNIE OSZUKAĆ!!! - zawołał ze łzami w oczach Yasu
-A TY TO CO?!!! -wrzasnął Futz


-Jak tak dalej pójdzie to wszyscy poza potworem opadniemy z sił... - pomyślał Yasutsuna, aby nagle obrócić się bohatersko w tył - mam nadzieję, że na mnie patrzysz Kokoro - pomyślał wyobrażając sobie jak dziewczyna przytula się do niego i ubóstwia go jako wielkiego, odważnego bohatera.
Blondyn ruszył wprost na potwora, a gdy był o kilka kroków od niego wskoczył na jego ramię, aby przeskoczyć za jego plecy wyciągając sztylet i spróbować wbić mu go w krtań, lecz jeden z ogonów bestii miotnął nim jak lalką, tak, że chłopak poleciał wprost na Kadę, chwytając go zamortyzowała siłę uderzenia.
-Skoro zwrócił uwagę na ciebie to... - zaczął Yasutsuna chcąc uciekać, lecz Kada chwyciła go za "naszyjnik" tak, że gdyby pobiegł choć trochę dalej to by się udusił.
-Zostajesz - powiedziała - on ma ochotę na was, więc jeśli znowu zaczniesz uciekać to mnie ominie.
-Chyba jednak nie - zauważył yasutsuna, gdy bestia zaatakowała zarówno Yasutsunę jak i Kadę, którzy w jej oczach mieli coś wspólnego.
-Pewnie myśli, że coś nas łączy - mruknęła Kada.
-Nie wiedziałem... - powiedział yasutsuna przejętym tonem - obiecuję, że wezmę odpowiedzialność i przepraszam za wszystko - dodał, aby po chwili dotknąć jej żołądka i powiedzieć - który to miesiąc, bo nie przy...
-nic z tych rzeczy matole - powiedziała Kada uderzając go lekko w głowę.



Bestia poruszała się wyjątkowo szybko, a posiadanie zarówno dwóch górnych kończyn jak i trzech ogonów sprawiało, że zbliżenie się do niej było wyjątkowo ciężkie, tak sam jak unikanie jej ciosów. Gdyby nie to, iż w walce brało udział tyle osób, a jedną z nich była Viera o tak dużym doświadczeniu zapewne wszyscy już dawno byli by martwi.
Yasutsuna uchylił się przed ciosem jednego ogona, aby wykonać piruet mając uratować go przed atakiem łapy, lecz 2 ogon trafił go centralnie posyłając prosto na Futza, tak, że oboje wylądowali na ścianie, podczas gdy 3 ogon uderzył z góry w Kokoro, która była osłabiona i robienie uników przychodziło jej z wielkim trudem. Gdyby nie wielkolud zapewne cios ten zakończyłby się jej śmiercią, lecz i tak nie można było nazwać tego porządnym unikiem, gdyż oboje wylądowali na ziemi jakby zapraszając, aby jeden z 2 wolnych już ogonów, lub któraś z nóg ich wykończyła. Na szczęście Kada przybyła im z pomocą wystrzeliwując 2 strzałki, które jednak zostały odbite przez jeden z ogonów.
-Szlag... Czy to ma jakieś słabe strony... - warknął wielkolud podnosząc się z ziemi.
-Wszystko ma co najmniej jeden słaby punkt - odparła Kada - istoty doskonałej.
Kada ruszyła do przodu z jednym z ostrzy, lecz, gdy jeden z ogonów ruszył w jej kierunku, Viera wystrzeliła linki, aby zmienić kierunek tnąc przy tym ogon, który jak się okazało był wyjątkowo twardy, tak, że ostrze cudem przez niego przeszło. Kobieta oczywiście nie miała zamiaru poprzestać na jednym cięciu. Gdy jednak ruszyła z wielką prędkością wprost na plecy potwora, ten uderzył skrzydłami wywołując potężną falę powietrza, która zerwała linkę i odrzuciła Kadę do tyłu. Nie był to jednak moment stracony, gdyż wielkolud już ruszył w stronę bestii atakując swymi dwoma mieczami wprost na jej klatkę piersiową. Nie dało się ukryć, że atak byłby wręcz samobójczy, gdyby nie Kada, lecz teraz miał szansę na powodzenie, lecz niestety ogon, który zraniła Kada zregenerował się, i ruszył w stronę przeciwnika, przebijając mu bok. Mężczyzna nie miał jednak zamiaru się poddać i chwycił mocno.
-JEDNO UNIERUCHOMIONE!!! - krzyknął podczas gdy bestia wierzgała ogonem, próbując wyzwolić swój ogon, lecz nie mogła wyzwolić go z uścisku mężczyzny - BIERZCIE SIĘ ZA TO PASKUDZTWO PÓKI DAJE RADE UTRZYMAĆ, BO DŁUGA TAK NIE DAM RADY!!!
Gdy tylko słowa mężczyzny się zakończyły kilka sztyletów ruszyło w stronę bestii, lecz zostały one niestety odbite przez jeden z pozostałych dwóch ogonów bestii, co jednak nie stało się z ciosem który zadała Kokoro wprost na jedno z ramion bestii, oraz Kada tnąc po mięśniach jednej z nóg, gdyż skrzydła zasłoniły cały tors oraz głowę uniemożliwiając zaatakowanie ich.
-GRAAAAAA!!! - bestia zawyła z bólu, aby po chwili uderzyć w odruchu wściekłości wielkoludem o ścianę, oraz odrzucić od siebie zarówno kadę jak i Kokoro trafiając je ogonem i skrzydłem.
-PRÓBUJE ODLECIEĆ!!! - krzyknął Yasutsuna który dopiero teraz dał radę się pozbierać po tym jak wylądował na ścianie.
-WIDZĘ!!! -warknęła Kokoro, która chwilę temu zarobiła potężny cios, lecz nie padła tak jak blondyn.
-Nie pozwólcie na to! - rozkazała Kada wystrzeliwując kilka strzałek w kierunku jednego ze skrzydeł - Nie wiadomo co jeszcze potrafi!
Zarówno Kada jak i Futz próbowali zestrzelić bestię, gdyż tylko oni posiadali broń dystansową, lecz nie mogli pozwolić sobie na stratę zbyt dużej ilości amunicji, podczas gdy bestia, odbijała sztylety Futza, oraz pozwalała ranić jeden ze swoich ogonów strzałkom Kady.
-Szlag... - mruknęła Kada.
-Rzuć mną - powiedział Yasutsuna
-Słucham? - zdziwił się wielkolud
-Rzuć mną - powtórzył Yasutsuna
-Nie łapię. Oni nie mogą...
-Nie da rady blokować człowieka, tylu sztyletów Futza i strzałek Kady, więc rzucaj do jasnej ciasnej.
-Jak cie zabije to nie moja wina - odparł wielkolud łapiąc Yasutsunę za koszulę, po czym zaczynając nim kręcić niczym atleci młotem.
-ROOOOOOZZZZMYYYYŚŚŚLIIIIIŁEEEEEMMMMM SIEEEEEE!!!! - wrzasnął Yasutsuna, lecz został już wystrzelony w górę z zawrotną prędkością- Jak mus to mus... - pomyślał widząc ogon bestii, który nadciąga w jego stronę, lecz gdy był już blisko chwycił go obiema rękoma i nogami, tak, aby potwór nie mógł go z siebie zrzucić - zgadnij kto? - zawołał Yasutsuna wyciągając sztylet i walcząc jak z bykiem na rodeo, aby po chwili zanurzyć ostrze w ogonie na którym się znajdował.
-GRAAAAAAAAAAA!!! - potwór zawył okropnie uderzając dwoma pozostałymi ogonami w miejsce gdzie znajdował się chwilę temu Yasutsuna, lecz ten już puścił się potwora, podczas gdy zarówno strzałki jak i sztylety dosięgnęły skrzydeł bestii - AAARAAAAAGAAAA!!!! - potwór rónął na ziemię z łomotem a jego czerwone oczy zajarzyły się jeszcze bardziej ze wściekłości, podczas gdy szpony stały się jeszcze dłuższe i bardziej zabójcze.
-Zdaje mi się, że sprowadzenie go tutaj to był zły pomysł - powiedział Yasutsuna patrząc na ten widok - kto wpadł na ten genialny plan?
-A kto go podsunął? - spytała złośliwym tonem Kada.
-No może troszeczkę... Tak nie dosłownie... - zaczął się tłumaczyć Yasu.




-NAWET MÓJ ARTEFAKT NIE DZIAŁA!!! - użalał się Yasutsuna, który nie mógł zbliżyć się do potwora, a gdy jakimś cudem to robił okazywało się, że sztylet jest zbyt słaby aby przebić się przez jego skórę na klatce piersiowej, czy ogonach.
-WIĘC SKOŃCZ UCIEKAĆ!!! - wrzasnął Futz któremu też już puszczały nerwy, a widząc, że styl walki Yasutsny polega na wiecznych unikach tylko pogłębiał jego wściekłość, gdyż jeden z towarzyszy prawie nie atakował.
-TAK DAM SIĘ ZABIĆ!!! - wrzasnął Yasutsuna.
-ZAMKNIJCIE SIĘ OBOJE! - wrzasnęła Kada na dwójkę kretynów unikając ciosu łapą potwora, który spróbowała skontrować, lecz jeden z ogonów jej to uniemożliwił - khhh... Te ogony to prawdziwe utrapienie...
-PIERDOLE!!! - wrzasnął Yasutsuna rzucając się biegiem do przodu i przypominając sobie jak przegrał zarówno z generałem Xia oraz Genzaiem, którzy wyśmiali jego umiejętności posługiwania się artefaktem, a jego styl walki Bararau Saika był całkowicie nieprzydatny podczas walki z tą dwójką - MUSZĘ DOSIĘGNĄĆ!!! - wrzasnął uchylając się w piruecie przed jednym ogonem, aby po chwili zostać trafionym przez łapę potwora.
-Czy on... zwariował? - spytał wielkolud.
-Zawsze był głupi, ale to nowy wymiar - mruknęła Kada patrząc na Yasutsunę, który wciąż powtarza te same błędy próbując się zbliżyć do przeciwnika, który miota nim jak szmacianą lalką.
-Za mocno dostałeś w głowę? - spytała Kokoro cudem blokując cios jednego z 3 ogonów bestii, który miał dosięgnąć Yasutsuny.
-To 3 raz gdy artefakt się nie sprawdza! Tak samo jak Bararaku Saika!!! - wrzasnął Yasutsuna wściekły na samego siebie.
-To nie znaczy, że masz umierać - odparł Futz rzucając sztyletami, aby sprowokować bestię na siebie i dać czas Kokoro i Yasutsunie na wycofanie się.
-DOSIĘGNĘ GO! - wrzasnął Yasutsuna ruszając nagle do przodu.
-Idiota... - mruknęła Kada, gdy nagle zauważyła, że yasutsuna nie celuje, w serce, czy krtań, lecz w prawe ramię potwora, którym ten wyjątkowo często atakuje - atakujesz bardziej agresywnie, ale wciąż najpierw atakujesz takie punkty... - pomyślała Kada, aby po chwili skoczyć do przodu i zablokować jeden z ogonów.
-GRAAAA!!! - Yasutsuna wskoczył na ramię bestii, po czym uderzył z całej siły wbijając sztylet w ramię (na punkcie zgięcia) - PORUSZ SIĘ!!! - wrzasnął próbując go przekręcić, aby po chwili szarpnąć z całej siły przekręcając ostrze sztylety zgodnie z ruchem wskazówek zegara, co zaowocowało tym, iż ramię wykręciło się w wyjątkowo dziwnym koncie, a bestia zaryczała dziko, uderzając złamaną łapą o ziemię strząsając z siebie Yasutsunę, aby po chwili uderzyć w kilkukrotnie ogonem w miejsce w którym się znajdował.
-Dzięki... - rzucił Yasutsuna - patrząc na Kadę, która wyciągnęła go w ostatniej chwili spod nawału ciosów ogonami.
-Więc chciałeś złamać jedno ramię? - spytała Kada.
-Teraz łatwiej nam będzie podejść - odparł Yasutsuna - a co z twoimi pułapkami? jakieś bomby, szpikulce, wielkie wałki?
-Kilka bomb i trochę ropy - jeśli unieszkodliwimy drugą łapę to jest duża szansa na zabicie go bez straty ani jednego z nas.
-Po prostu zmasakruj go bombami - odparł Yasu.
-Musiałby próbować kraść tak jak wy.
-tsk... Przez ciebie od ponad 1.5h nic nie wzięliśmy...
-Ty odpocznij, bo wyglądasz jakbyś miał zaraz wyzionąć ducha. Zajmiemy się drugą ręką - rzuciła Kokoro.




-Więc jaki masz plan? - spytała Kokoro patrząc na Kadę.
-Prosty: ja i ty zrobimy z niego małą sałatkę - rzuciła Kada.
-tylko tyle? - gdyby to było takie proste przy tych ogonach... Ledwo do rąk się zbliżyliśmy, a nie wiemy czy się nie zregenerują, bo sama skóra się regeneruje...
-Dlatego ten kretyn uruchomi artefakt dopiero kiedy umieści go w jednej z ran.
-Hę? - zdziwił się Yasutsuna.
-I będziesz to robił tyle razy ile trzeba, a my będziemy atakować. Myślisz, że kiedy będzie się smażył od środka to będzie się martwił o to co się dzieje na zewnątrz?
-Wiedziałem, że Viera to potwory, ale aż takie - mruknął wielkolud, który leżał już pod ścianą z trudem łapiąc oddech.



-NIE CHCEMY CIE ATAKOWAĆ!!! - zawołał Yasutsuna gdy Yasu, Kada i Kokoro ruszyli na Bestię, która miała całkiem zmasakrowane ręce, oraz niezdolne do lotu skrzydła.
-Oh zamknij się... - warknęła Kokoro, aby po uchylić się przed jednym z 3 ogonów, podczas gdy dwa inne zostały zablokowane przez Kadę. Gdy tylko dwie Kobiety dopadły do potwora zadały mu kilka głębokich ran.
-Huǒyàn!!!-zawołał Yasutsuna gdy wbił sztylet w jedną z ran potwora, na co płomień, który właśnie się zapalił, aż rozjaśnił wnętrze potwora.
Dwie kobiety masakrowały ostrzami ciało potwora, podczas gdy Yasutsuna smażył jego wnętrzności sztyletem wsadzonym do jednej z ran, tak, że w krótkim czasie bestia padła na ziemię.
-To... to... to było coś... - wydyszał Yasutsuna patrząc na swój sztylet - TERAZ JESTEM PEŁNOPRAWNYM BOHATEREM!!! - wrzasnął unosząc sztylet - no co? - spytał patrząc po wszystkich - kto go usmażył?
-Jakby nie było to padł od tych ran - zauważył wielkolud.
-I nawet byś się nie zbliżył - rzucił Futz
-NIE PSUJCIE MI MOMENTU!!! - zawołał Yasutsuna ze łzami w oczach.



-Nigdzie nie ma ani właściciela posiadłości, ani szefa straży - zauważył Yasutsuna - więc chyba można uznać, że zlecenie zakończone co? - spytał Kady - Do tego można uznać, że potwór był problemem.
-HEJ!!! BIORĘ KIELICH!!! - krzyknął Futz podnosząc kielich z którego nie tak dawno wypił dziwną substancję właściciel posiadłości.
-Hmmm... tu jest napisane coś w jakimś dziwnym języku... Myślisz, że ten potwór mógł być? - spytał Yasu patrząc na Kadę.
-Nieeee... - odparła chibi Kada starając się nie patrzeć na Yasu, gdyż całkiem możliwym było, że zabiła osobę którą miała chronić.
-Więc zlecenie zakończone? - spytał Yasutsuna.




-ŻE TEŻ MNIE NIE WIDZIELIŚCIE!!! - zawołał Yasutsuna gdy wszyscy świętowali zakończenie bitwy.
-Kiedy spałeś pod ścianą? - spytał Futz
-Kiedy Kada musiała cię ratować? - spytała Kokoro
-A może kiedy Kokoro musiała cię ratować - dodał Wielkolud
-eee... - Yasu zrobił się cały czerwony, na co wszyscy zaczęli się śmiać, lecz po chwili blondyn wstał z wyciagniętym do góry sztyletem - NAWET JEŚLI TO KAŻDY BOHATER MA TOWARZYSZ! MOŻECIE WIERZYĆ LUB NIE, LECZ BOHATERSKO ZAATAKOWAŁEM BESTIĘ ŚMIEJĄC SIĘ JEJ W TWARZ, A GDY ZE STRACHEM W OCZACH ZAPYTAŁA "CO ZE MNĄ ZROBISZ" ODPARŁEM "BESTIĘ SMARZONĄ A`LA YASUTSUNA"!!!
-HAHAHAHA!!! Cały Yasu - zaczęło śmiać się kilku ludzi.
-HAHA!!! JUŻ NIEDŁUGO USŁYSZYCIE WIĘCEJ O MYCH PRZYGODACH!!!
-HAHA!!! Pewnie! HAHA!!! - zaczęli nabijać się ludzie.


http://images70.fotosik.pl/315/a860ee8f8893fd0e.jpg

Offline

 

#44 2015-06-06 15:04:23

GeminiSaga

Rasetsu

Zarejestrowany: 2015-05-18
Posty: 28
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

Atemizja: rozpościerajace się na północnych równinach państwo o imperialistycznych zapedach, i agresywnej polityce zewnetrznej, swoje rozmiary i bogactwo zawdzieczające wojnami ze słabszymi i mniejszymi ościennymi państwami. Władzę sprawuję tu senat złozony z wpływowych obywteli o pogląda podobnych do wiekszości obywateli państwa: wojskowych, i to własnie w budynku senatu tego państwa rozegra sie ta scena rozdziału tego państwa:

-Jak mógł nie poradzić sobie z tak prostym zadaniem?!-oburzył sie chudy staruszek, łysy starzec, o błekitnych oczach, ubrany w wyjatkowo drogie czarne szaty, z wieloma wojennymi ozdobami.
-Uspkuj sie Herbercie, bo to niezdrowe dla twojego serca.-uspokoiła go spokojnie kobieta której mlody wiek mozna było wywnioskować jedynie po głosie, gdyz jej stalowa maska zasłaniała cała twarz z wyjatkiem długich prostych blond wlosów siegajacych za łopatki, tak ze nie wiadomo było kto sie pod nia znajduje. ta ubrana była w  złota zbroje.
-Rozumiem że to twój ulubieniec ale to juz przesada, aby byc tak spokojnym!-oburzył sie staruszek do ktorego kobieta skierowała słowa.
-To tylko jedno nie powodzenie, a twoje serce moze długo nie wytrzymać starcze.-odparła spokojnie kobieta.
-Juz, już. Nie skaczcie sobie do gardeł jak zwierzeta.- Przerwał wymiane zdań dojrzały mezczyzna w wieku około 35 lat, niebieskich lekko nastroszonych, siegjacych ramion wlosów, i oczach tego samego koloru, ten ubrany był w biala koszule, długi zdobiony czerwony płaszcz, a na palcach mial wiele sygnetów.
-Zamknij się Alfred/młokosie!!!-Wrzasneli zarowno kobieta jak i starzec atakujac miejsce gdzie siedział niebiesko wlosy, ale ten zdołal sie przesunac.-Mało brakowalo HAHAHA!!!-zaczal glupkowato sie śmiać.
-Co to za zamieszanie?-Spytał sredniej wysokości młody meżczyzna o czarnych wloach i tego samego koloru oczach.-Kupiłem wam pare jogurtow, wiec zatkajcie sobe nimi mordy!-dodał zucajac im worek ktory ze soba trzymał.
-Czy ty zawsze mósisz gadać o jogórcie Sakurai?-Spytał wysoki mężczyzna o lekko pofalowanych brazowych wlosach, błekitnych oczach, oraz czerwonych ubraniach podobnych do tych które nosił Kanon Tharsis.
-Zupelnie nie wiem jak n z taka morda został maskotką jogurtu.-stwierdziła kobieta w masce.
-Zatkajcie sobie mordy jogurtem.-rozkazał Sakurai a jego oczy powiekszyłu sie i przekrwily.
-Mowiłam?-Stwierdziła kobieta.
-Własciwie nie wiecie może czy reszta ma zamiar dzisiaj dolaczyć?-Spytal łysy starzec.
-Nie wydaje mi sie przyjacielu.-odparł mezczyzna o brązowych pofalowanych wlosach.
-Pewnie uwarzaja dzisiejsze spotkanie za nudna formalność, co Aiolos?-spytał Alfred przeciagając się leniwie.
-Pewnie masz racje sama zastanawialam sie czy nie zostac w domu.-Stwierdziła kobieta.
-Ależ Yuna, przecież kto wtedy podaruje miłosć kanonowi?-zarzartował zlosliwie Herbert śmiejąc się sprosnie.
-Nie znam waszych preferencji, ale moze ty?-spytała Yuna.
-Ty gówniaro!!!-Uniusł się starzec wstajac z krzesła, lecz usiadl gdy uslyszał odgłos otwieranych drzwi.

-Szlachetnie senatorzy witam was, i prosze o wybaczenie z powodu mojej porazki.-powiedział kanon wystepujac i przyklekujac ze spuszczona głową tak by mogli go zobaczyc wszyscy na sali.
-Co masz na swoje usprawiedliwienie?-spytal od razu herbert.
-Moze najpierw przedstawi raport z operacji?-sprzeciwiła sie jego pomyslowi Yuna.
-Raport juz mamy na papierze.-Stwierdził herert, przez co oczywistym było iz ta dwójka była jak ogień i woda, a sam Kanon był tylko świetnym powodem dla herberta by miec szanse na wygranie jakiegos sporu.
-Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.-Powiedział nagle kanon.-Straciłem oddział zabójcow, i grupe uderzeniową...
-Z jakiego powodu?-Przerwał mu Aiolos.
-Nie spodziewałem sie takiego oporu, sadzilem że uda sie wszystko zalatwic po cichu, i niedoceniłem zarówno chrony wroga, jak i jego zdolnosci do szybkiego zmobilizowania sił na wypadek otwartego ataku.-wyjasnił.
-Rozumiem.-Stwierdził Aiolos notujac cos.
-Innymi słowy zawiodłeś na calej lini.
-Czy gdybyś miał wiecej wojsk, dałbys radę wygrać?-spytała nagle Yuna.
-!!!-zdziwił sie nagle pytaniem Kanon.-Sądze ze nie pani, wróg był zbyt silny, i zbyt dobrze zorganizowany.-wyjasnił myslac sobie, iz dziekuje kobiecie za pytanie ktore daje mu szanse na wyratowanie sie.


-Twój raport jest strasznie niescisły, jakbys cos ukrywał.-rozległ sie głos Yuny za plecami kanona.- Moze reszte czlonkow senatu oszukasz, ale nie mnie, zreszta sadze że Aiolos też to zaowazył, nie wiem dl czego ci pomaga.
-A dlaczego ty mi pomagasz?-spytał srebrnowłosy podchodzac do niej.
-A jak myslisz?-spytała ciagnac go do powozu który podjechał w którym zjeła maske ukazujac mu swe piekne, głebokie niebieskie oczy, i nieskazitelna cere.-Nie krepuj sie, zrob to.-powiedziała całujac go.
-Nie musisz powtarzac dwa razy.-odpowiedział zabierając sie za rozbieranie jej, gdy kobieta zdejmowała z niego ubrania.


Another Dimension
Genrō Maō Ken
Galaxian Explosion

http://azu1.facilisimo.com/ima/i/1/8/c5/gr_504136_4832486_800699.jpg

Offline

 

#45 2015-06-09 23:11:39

 GinOrochimaru

Administrator

Zarejestrowany: 2014-09-11
Posty: 124
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Co ci jest?-Spytala młoda kobieta, o dlugich czarnych włosach, siegaących za pas, z przodu grzywka przycieta była tak by nie zasłaniała jej pieknych czarnych oczu, lecz po bokach siegały aż do klatki piersiowej, jej cera była nieskazitelna, a karnacja jasna, we włosach miala wczepioną czarno-srebrna ozdobę, z długą białą wstażką. Ubrana była w bialą krótką spudniczke, na którą nałozona była czarna "kamizelka" ze srebrnymi zdobieniami a raczej cos podobnego do niej, gdyż znajdowala sie tylko z przodu, swój najszerszy punkt posiadając w miejscu sięcia srebrnym pasem, a póxniej zweżając się ku goże, by utworzyć wysoki kołniez, badź w środku stworzyć kozciecie, tak by dalej było widać jej skorę w miejscu gdzie odsłania ją sukienka, strój posiadał tkże "spiety" kołnież, ktory był oddzielnym arcesoriem garderoby, niz "kamizelka", podobnie jak i rekawy, ktore wykonane w tej samej kolorystyce co "kamizekla" i "kołniez", nie były jednak przymocowane, ani do sukienki, ani do żadnej innej cześci garderoby. Słowa które wypowiedział skierowane były do Xia Yu, podczas gdy ona grała na Erhu(Chiński instrument).
-Po Gilgameshu oczekiwałem czegos wiecej.-westchnał czerwonowłosy.- podczas gdy walka z nim jest jeszcze bardziej nużąca niż patrzenie jak trawa rosnie.-stwierdzł zdenerwowany Yu.
-Może to i lepiej, bo przynajmniej masz czas na inne żeczy.-stwierdziła usmiechając sie.
-Nawet jesli...-Westchnał książe Xia.
-Artemizja podobno znów szykuje się do wojny.-zmieniła temt z Gilgamesha dziewczyna.
-Obiło mi sie  uszy od poslańcow, ale nam i tak nic nie powinno grozić, co najwyżej Gilgamesh i jego ziemie beda zagrozone, lub Albion, na co bardziej stawiam.-stwierdził Yu przeciągając się.
-Wiec możne póki sytuacja trwa w impasie, i nie zapowiada się na przełamanie jej wrócisz na trochę czasu do stolicy panie?-zaproponowała kobieta.


http://c.wrzuta.pl/wi787/41986dc700069e86541de289/18815214934ea310c4b5fcd

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.dancedance.pun.pl www.gromsosnowica.pun.pl www.rollagepolska.pun.pl www.earth2140.pun.pl www.darkghosts.pun.pl