#16 2015-04-21 15:14:19

 Szermierz_2525

L

status brak
163148
Call me!
Skąd: To pytanie zalatuje pedofilią
Zarejestrowany: 2014-09-25
Posty: 99
Punktów :   
WWW

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

Zwód w lewo, piruet w prawo, teraz w lewo z osłonięciem na plecy... Tempo, które narzucili przeciwnicy było wyjątkowo duże, lecz widać było, iż nie pobierali oni żadnych nauk szermierczych, łuczniczych, czy innego rodzaju sztuk walki.
-Najpierw trzeba zająć się słabszymi - pomyślał Yasutsuna spoglądając kontem oka na dzieciaka z nożami oraz grupkę rabusi, którzy przygotowywali się do oddania salwy z łuku co było naprawdę lekkomyślne, iż wszyscy naraz strzelali w to samo miejsce. Byli to zapewne nowi rekruci, podczas gdy "weterani" zajmowali się walką z Kadą, lub ruszyli aby już rabować posiadłość - Nie... Miała rację, że sam artefakt nie da mi zwycięstwa... - pomyślał Yasu przypominając sobie jak druzgocącą porażkę poniósł z rąk błękitno włosej kobiety z cesarstwa Xia, która na dodatek wyśmiała jego zdolności posługiwania się artefaktem - przynajmniej dopóki nie poznam jego słabości i mocnych stron... - pomyślał wykonując zwinny unik przed pionowym cięciem jednego z mieczy sporego faceta, który postanowił o zatrzymać, aby już po chwili zostać zmuszonym do ponownego cofnięcia się, przez drugi miecz nadchodzący poziomo.
-Nie uciekaj tak, bo przypominasz tresowaną małpkę! - zaśmiał się facet ruszając do przodu, na co blondyn odpowiedział prostym pchnięciem, po którym momentalnie nastąpił unik z piruetu, tak że otarł się o ostrze przeciwnika wykonując półobrót, a gdy był przy jego ręce ciął ją głęboko przez sam mięsień, po czym ruszył biegiem w stronę łuczników - SZLAG!!! - zaklął facet chwytając się za rękę z której lała się krew - Zatrzymajcie go!!! Na co czekasz Furtz?!!! - krzyknął w stronę dzieciaka z nożami.
-NIE KRZYCZ NA MNIE!!! - wrzasnął dzieciak rzucając nożami w biegu, tak, że Yasu po raz kolejny został zmuszony do spowolnienia.
-Cholera! -zaklął pod nosem Yasu, którego plan legł w gruzach, gdyż jak wiadomo łucznicy są najsłabiej wyszkolonymi w zwarciu oddziałami, a ci nawet nie posiadali do tego broni.
-Zauważyłem, że coś tam możesz potrafić, ale teraz przegiąłeś... - powiedział facet z dwoma mieczami obwiązując rękę jakąś szmatą i mocno zaciskając przy użyciu zębów i drugiej ręki - możesz mnie ranić, ale po to żeby zabić mnie, ale nie moją rodzinę!
-Heh... Każdy ma metody - uśmiechnął się Yasutsuna zdając sobie sprawę, że ta sama sztuczka nigdy nie działa dwa razy, więc lepiej nawet nie próbować, gdyż jego przeciwnik wygląda na twardego.



Dwa ciosy wykonane jednym mieczem nadleciały wyjątkowo szybko najpierw z pionu, aby później wyruszyć na górne lewo. Masa mężczyzny nie służyła tylko pokazowi. Był naprawdę silny i zadziwiająco szybki jak na swoje rozmiary. Kolejny cios wyruszył znad głowy próbując wbić się w głowę Yasu, lecz ten wykonał swój unik w piruecie, co pozwoliło mu zobaczyć w porę, iż Furtz rzuca w jego kierunku nożami dzięki czemu nadarzył z kolejnym unikiem, lecz gdy ujrzał celujących do niego łuczników i rabusia ruszającego z mieczem...
-Uaa... - Yasu próbując odskoczyć w tył stracił równowagę po czym wylądował na ziemi cudem unikając cięcia, które miało pozbawić, go głowy, lecz jego lewe ramie zostało przebite jedną ze strzał - Gha... - jęknął blondyn zrywając się z ziemi jak najszybciej mógł i zdając sobie sprawę, że przeciwników jest zbyt wielu. Nawet jeśli dałby radę pokonać 3-4 to reszta zabije go w odwecie - muszę coś zrobić... - zaczał się zastanawiać Yasu wycofując się raz po raz, gdy nagle zdał sobie sprawę, że znaleźli się tuż pod dworem który mieli bronić - Znajdźcie mnie w środku!!! - zawołał Yasu wbiegając do budynku - PRZYPOMINAM, ŻE GŁĘBOKO RANIŁEM WASZEGO KUMPLA!!! -dodał, aby na pewno za nim poszli zamiast ruszyć hurtem na jego towarzyszkę.
-Furtz i ja pójdziemy za nim, a reszta nich sprawdzi co z Kokoro - martwi mnie ta Viera - powiedział mężczyzna, którego ramię zostało zranione przez Yasutsunę.



-Hu, hu... - Yasu dysząc dobiegł do skarbca w którym grasowali już rabusie - niby mieliśmy chronić ten dom, ale trochę sporo ich... - pomyślał zastanawiając się co robić dalej - a może by tak...



-CO TU SIĘ DZIEJE!!!-wrzasnął wysoki mężczyzna wbiegając do skarbca widząc jak jego towarzysze z niego uciekają jeden po drugim.
-Nic takiego... Po prostu władca CAŁEGO ŚWIATA postanowił uratować dzień! - zawołał Yasu stojąc piętro wyżej i rzucając w dół róznego rozmiaru i kształtu butelkami do których były powsadzane szmaty które przypalał lampą która stała na stoliku obok.
-ZAJMIJCIE SIĘ NIM!!!- Wrzasnął facet
-Przejście na górne piętro jest zablokowane... Nie możemy otworzyć drzwi, bo je czymś zablokował...
-Szlag... Sam się tym zajmę! Furtz!



-A już liczyłem, że się poddacie... - rzucił Yasu gdy zobaczył faceta który dostał się na górę przez okno - Ale podziwiam zapał! - dodał widząc wściekłość faceta - Ja do 18 nie miałem... - nim Yasu zdołał skończyć żelazo przemówiło.
Już po chwili Yasutsuna zdał sobie sprawę, że walka w tym miejscu nie jest dla niego najlepszym pomysłem, gdyż korytarz był wąski, a ataki 2 przeciwników mogły sprowokować go do przypadkowego wyskoczenia prosto w płomienie. Musiał jak najszybciej pozbyć się Furtza, który był prawdziwym wrzodem na tyłku.
-Mam cię!!! -ucieszył się Yasu gdy dał radę dostać się do dzieciaka.




-Skończyłem - powiedział wychodząc z posesji Yasu bezuczuciowym tonem, a na jego koszuli była krew, po czym zerwał się do biegu, gdzie Kada walczyła z Kokoro, by rzucić pomiędzy dwie dziewczyny zapaloną butelkę - Jeśli ten kraj ma upaść to tylko po to, aby się odrodzić jako lepsze miejsce! - krzyknął chwytając Kokoro i zabierając ją razem z Furtzem i ranionym w rękę mężczyznom, a droga ich ucieczki jeszcze przez chwile osłaniana była przez płomienie tak, aby Kada nie mogła ich ścigać.


http://images70.fotosik.pl/315/a860ee8f8893fd0e.jpg

Offline

 

#17 2015-04-26 13:27:44

Tsukimiya

L

35809496
Zarejestrowany: 2014-10-27
Posty: 95
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Pani nie powinno cię tutaj być! - powiedział jakiś mężczyzna zrywając się z krzesła na którym widocznie prawie usnął, choć miał pełnić wartę.
-A gdzie mogła bym być w takim momencie? - spytała Yuyan wchodząc do zimnego, ciemnego, korytarza - I nie powinieneś sypiać na służbie - dodała po chwili swym delikatnym głosem tak, że nie wiadomo było, czy jest to ostrzeżenie, czy żart.
-Ta... TAK JEST! - zawołał wykonując gest ukazujący jego niezwykle wielki szacunek dla cesarzowej.


-To tutaj pani - powiedział jeden z mężczyzn, którzy zazwyczaj towarzyszyli Yuyan. Jak widać szybko zdobywali oni informacje o wszystkim co dzieje się na dworze, tak, iż kobieta nie musiała zaprzątać sobie głowy niepotrzebnym wykrywaniem spisków, gdyż oni zajmowali się tłumieniem ich w zarodku.
-Dam sobie radę sama - powiedziała gdy jeden ze strażników otworzył drzwi i chciał wejść z nią - cóż może mi się stać z ręki osoby znajdującej się w środku prawda? - spytała znacząco strażnika po czym weszła do "pokoju" zamykając za sobą drzwi.


-Spójrz na siebie - powiedziała kobieta z drwiącym uśmiechem na twarzy w stronę młodego chłopaka o czarnych długich włosach, które spływały mu po plecach aż do pasa, podczas gdy grzywka zakrywała część lewego oka.
-Tsk - chłopak odwrócił tylko wzrok, tak jakby nie chciał spojrzeć na kobietę za wszelką cenę.
-Wstydzisz się porażki? - spytała - a może nie chcesz na mnie patrzeć z innego powodu? - dodała podchodząc do niego powoli.
-Wynoś się wiedź..- warknął chłopak lecz nim zdołał skończyć poczuł, iż kobieta czule go przytuliła.
-Nie martw się Shen - powiedziała szepcząc mu delikatnie do ucha - jestem przy tobie i nic złego się nie stanie... Zawsze będziesz moim małym chłopczykiem... Nawet jeśli twój brat wtrącił cię do lochu wyciągnę cie z niego pomimo, że dopuściłeś się zdrady wypuszczając te kobietę bez jakiegokolwiek porozumienia z nikim...
-Matko ja... - Shen przez chwile nie wiedział co powiedzieć gdyż tak bardzo brakowało mu tego matczynego ciepła - ODEJDŹ!!! - wrzasnął w jej kierunku.
-Jak syn może być tak okrutny dla matki... - powiedziała odsuwając się - trenujesz, uczysz się, próbujesz wszelkich metod aby stać się silniejszym... Lecz nic z tego nie wychodzi... Przestań Shen i bądź dobrym chłopcem - powiedziała w jego kierunku.
-Jeśli ty przestaniesz być rozpustnicą! 2 mężów, aby zachować tron, teraz jakiś nieznany mężczyzna, który przynosi ci podarki, oraz brat Yu!
-Oh jakiś ty okrutny... mój 2 mąż zajął się mną i był moim oparciem po śmierci twego ojca, gdyż wy byliście za mali... Poza tym jak myślisz dlaczego żyjesz? Jakim cudem utrzymałeś taki status życia? - spytała patrząc na niego - Seth to jedynie mój przyjaciel, a Yu... Od niego oczekuję wsparcia, którego nie otrzymuję od mego rodzonego syna, który mówi mi tak przykre słowa, oraz przynosi wstyd uwalniając tak niebezpieczną osobę jak ta kobieta, po czym ląduje w lochu... Nie dziw się, iż nie jesteś 1 księciem przy takich czynach... - powiedziała w jego stronę - a jeśli wciąż pragniesz siły, lub wiedzy to zrozum, że artefakt ci jej nie da. Jedynie ciężka praca z najlepszymi oraz pole bitwy wskażą ci kierunek... - dodała wychodząc z lochu - Myślę, że Shen zrozumiał swoje błędy, a Len nie będzie miał nikomu za złe, jeśli osoba, którą dziś wtrącił do lochu zostanie uniewinniona - powiedziała w stronę strażnika odchodząc.


http://images69.fotosik.pl/767/efed0813a6dbd353.gif

Offline

 

#18 2015-04-26 16:25:35

 GinOrochimaru

Administrator

Zarejestrowany: 2014-09-11
Posty: 124
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-To już 10 lat.- Powiedział siwowłosy chłopak odziany w białą koszulę i długi rozpięty czarny płaszcz, słowa które wypowiedział skierowane były do kobiety o długich srebrnych włosach z tył upiętych w kuc, sięgający aż do kolan, jej oczy były krwisto czerwone, a karnacja wyjątkowo jasno blada, miała na sobie długi czarny skórzany płaszcz, lecz pomimo dłuższej chwili milczenia która oznaczała iż chłopak oczekuje odpowiedzi nie było odezwu.-Przestań gapić się na nocne niebo, i odezwij się w końcu!-podniósł głos zdenerwowany chłopak.
-Niebo jest o wiele ciekawsze od twoich humorków Genzai.-Stwierdziła spokojnie kobieta nie patrząc na chłopaka.
-Kuh...-Chłopak zacisnął zęby z poirytowania.-Jeśli zabrałaś mnie 10 lat temu, to czemu nagle tylko mówisz "niedługo"?-Spytał zdenerwowany z wyrzutami w jej kierunku.- Jestem gotowy Jiāngshī.
-Nawet jeśli ty jesteś gotowy, to scena nie jest gotowa.-Powiedziała kobieta podnosząc się z miejsca i odwracając w jego kierunku.- Poza tym kiedy mowie niedługo nie mówię że nie możesz iść i zginąć jak chcesz, ludzie podobno mogą sami decydować o własnym losie.-Powiedziała podchodząc do niego.-tak jak twój ojciec zadecydował że zginie chroniąc rodzinę zamiast uciec samemu.-wyszeptała chłopakowi ostatnie słowa na ucho, przez co na jego twarzy pojawił się grymas wściekłości, upokorzenia i winy.
-Nie musisz mi tego mówić, dobrze o tym wiem.-Powiedział odchodząc wściekły.
-Gdzie idziesz?-spytała kobieta.
-Być gotowym.-powiedział chłopak.
-Twój syn jest podobny do ciebie.-zaśmiała się kobieta spoglądając znów w niebo, gdy chłopak odszedł tak iż nie mógł jej usłyszeć.- Ma zbyt dobre serce, ciekawe czy to go zgubi? Jak myślisz?


-MIELIŚCIE POJMAĆ, ZABIĆ, WYPATROSZYĆ, CZY COKOLWIEK TAM INNEGO CHCECIE BYLE BY TYLKO POZBYĆ SIĘ RABUSI, A JEDNO Z WAS DO NICH DOŁĄCZA?!!!-Wrzeszczał dowódca gdy dowiedział się co stało się w nocy.
-Yasutsuna to idiota, ale aż taki głupi żeby dołączyć do bandy oprychów być nie może.-Stwierdziła Kada siedząc spokojnie przy śniadaniu.
-A co jeśli to zrobi? Będziemy mieli przeciwko siebie kolejnego posiadacza artefaktu.-zaczęli szeptać żołnierze którzy przyszli z wściekłym dowódcom.
-Słyszałaś co jeśli to zrobi?! Co wtedy zrobisz, tez do nich dołączysz?-Spytał żołnierz.
-Głupie pytanie.-stwierdziła Kada na co żołnierze przygotowali się do walki.- jeśli stanie przeciwko mnie, po prostu go zabiję, a teraz ide się umyć, przepraszam.-Powiedziała Kada, przesuwając 2 żołnierzy by móc przejść do łazienki.


http://c.wrzuta.pl/wi787/41986dc700069e86541de289/18815214934ea310c4b5fcd

Offline

 

#19 2015-05-01 16:41:07

Tsukimiya

L

35809496
Zarejestrowany: 2014-10-27
Posty: 95
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-SHEN!!!-krzyknęła Báiyīng widząc brata, który jeszcze niedawno siedział w celi - słyszałam, że brat Len wtrącił cię do lochu za zdradę... - powiedziała przytulając brata.
-To prawda - odparł Shun zwieszając głowę aby nie patrzeć w oczy siostrze, która znaczyła dla niego tak wiele i nie chciał jej zawieść - lecz jak widzisz siostro nie jestem zdrajcą, gdyż nie znajduję się w lochu.
-Bardziej zmartwiłaby mnie twoja śmierć, niż zdrada - odparła - właściwie to co ty wyprawiasz - spytała widząc, iż Shen ma ze sobą włócznię, oraz konia obładowanego bagażami.
-Wyruszam na pole bitwy służyć pod bratem Yu. Tam najszybciej zdobędę siłę i nabiorę doświadczenia.
-Albo zginiesz! - wrzasnęła na niego Báiyīng - Brat Yu prowadzi kampanie przeciwko Gilgameshowi!!! Samo pole bitwy jest istnym piekłem, a to na którym znajduje sie teraz brat Yu to najmroczniejsze czeluści piekielne!
-Wybacz siostro, lecz postanowiłem, że muszę to zrobić, gdyż inaczej nie zdobędę potrzebnej mi siły. W tym momencie nie dam rady nawet zdobyć artefaktu, więc nawet nie mam co marzyć o zbliżeniu się do tej kobiety...


-Tylko tego płaczka mi tu brakuje... - jęknął Yu widząc wiadomość, która przyszła z pałacu - jak dobrze pójdzie to wsiądzie na zły statek, albo jacyś piraci go zabiją, lub potwór morski zje na śniadanie...


http://images69.fotosik.pl/767/efed0813a6dbd353.gif

Offline

 

#20 2015-05-02 02:29:41

 GinOrochimaru

Administrator

Zarejestrowany: 2014-09-11
Posty: 124
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Już rano?-Spytał sam siebie Genzai przecierając oczy gdy obudziły go promienie słońca wpadające przez okno pokoju hotelowego w którym nocował.
-Mmmmm, jeszcze tylko chwilę.-chłopak usłyszał kobiecy głos po czym poczuł jak jego właścicielka przytula sie do niego.-Zgaś to światło.-rozkazała śpiącym tonem.
-Zaraz co ja wczoraj robiłem?-Spytał sam siebie chłopak bojąc się spojrzeć z kim śpi.
-Kazałam ci coś zrobić, prawda?-spytała ponownie kobieta, podnosząc się tak że ten ujrzał Jiāngshī której ciało okrywała jedynie kołdra, która zaczęła się z niej zsuwać.
-Co ty tu robisz?! Przecież wynajęłaś sobie osobny pokój?!-wręcz krzyknął chlopak, lecz po chwili zdał sobie sprawę ze boi się usłyszeć odpowiedzi.
-Tęskniłam.-powiedziała tonem smutnej niewinnej dziewczyny, tak by że teraz to on był tym złym.-I nie powinieneś tak się zachowywać w kierunku kobiety z którą spędziłeś noc.-powiedziała, a jej ton wskazywał na to że wyraźnie sobie z niego tylko żartuje.- rozczaruję cie, nie lobię dzieciaków.-Powiedziała widząc jak Genzai zrobił się cały czerwony na twarzy, nie wiadomo czy ze wstydu, czy zakłopotania.-Ale lobię coś co posiadasz.-Wyszeptała mu na ucho uwodzącym tonem gdy przycisnęła się do niego, po czym skierowała się do jego szyi, i powiedziała-Smacznego.-gryząc młodzieńca.
-Musisz robić to w ten sposób?-spytał chłopak gdy jedli razem śniadanie.
-Wolisz żebym po prostu gryzła?-spytała kobieta.
-Nooo. Nie, ale czuję się jak bym był twoją zabawką.-Zaczął narzekać chłopak.-Musisz robić to akurat mi?
-Ty smakujesz najlepiej.-odpowiedziała krótko kobieta.-Zresztą skąd wiesz czy nie robię tego z innymi?-spytała odchodząc od stołu.
-Nie robisz! Nie robisz, prawda?! Powiedz że nie robisz!-Zawołał chłopak zrywając się i biegnąc za kobietą.



-Nie zaatakowali od kilku dni, może dali sobie spokój?
-Może skoro zdobyli nowy artefakt przenieśli się do bogatszego miasta?
-Przestraszyli się Viera to normalne.-zażartował żołnierz gdy rozmawiał z towarzyszami o tym czemu banda złodziei nagle przestała rabować.
-A może po prostu się przygotowują, zamiast upijać się i lenić?-Spytała Kada która przyszła zobaczyć się z dowódcą.

-Czego ode mnie chcesz?-Spytała Kada wchodząc do gabinetu.
-Chciałem wiedzieć dlaczego nie zmyłaś się z miasta skoro wszyscy mówią że banda tych rzezimieszków się rozpadła, albo przeniosła.
-Viera zawsze kończą zadanie.-wyjaśniła Kada.
-W takim razie możesz o nim zapomnieć, bo ten łajdak uciekł z tom bandą.-spytał dowódca.
-Oni jeszcze się zjawia i to niedługo.-Powiedziała Kada spoglądając przez okno.- A ty powinieneś zapędzić ludzi do treningu i roboty zamiast alkoholu, i zabaw.


http://c.wrzuta.pl/wi787/41986dc700069e86541de289/18815214934ea310c4b5fcd

Offline

 

#21 2015-05-03 14:16:21

 Szermierz_2525

L

status brak
163148
Call me!
Skąd: To pytanie zalatuje pedofilią
Zarejestrowany: 2014-09-25
Posty: 99
Punktów :   
WWW

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Przepraszam... Proszę pana... Hej!!! Przepraszam!!! - zaczął wołać Yasutsuna w stronę jakiegoś starego dziwnego mężczyzny stojącego do niego plecami i za nic nie chcacego zwrócić na niego uwagi - ZWRÓĆ W KOŃCU NA MNIE UWAGĘ TY KUPO PRUCHNA!!! - zawołał wściekły Yasu chcąc wyjechać z kopa staruszkowi, lecz ten akurat się obrócił w stronę młodzieńca tak, że ten przeleciał obok i wylądował na ziemi.
-Och... tutaj jesteś... - powiedział staruszek. Miał długą siwą brodę sięgającą aż do ziemi, krzaczaste brwi tego samego koloru, oraz wyjątkowo bystre czerwone oczy. Na jego wysokim czole znajdowała się wąska pionowawa blizna znajdująca się na samym centrum, podczas gdy sama czaszka była idealnie łysa, tak że można by się w niej przejrzeć. Ubrany był w szaty arabskiego mędrca w barwach czerno białych.
-Gdzie jestem? - spytał Yasu otrzepując się z kurzu, choć naokoło była jedynie wielka nieprzerwana biel, więc kurz nie miał prawa tu istnieć.
-To? To jest odbicie tego co znajduje się w twojej głowie. Jednym słowem: pustka.
-CO?!!!! - wrzasnął zdziwiony i załamany tak lamerskim tokiem wydarzeń.
-Jaja sobie robię - powiedział staruszek z miną, która mówiła że miał ubaw po pachy widząc minę Yasu, podczas gdy chibi Yasu wyglądał jakby miał się powiesić - A tak na poważnie: Muszę przekazać ci bardzo ważną informację...
-Słucham... - powiedział Yasutsuna przełykając głośno ślinę i intensywnie patrząc na staruszka
-A więc... - zaczął staruszek - Niedługo urodzę... - powiedział z błogą miną trzymając się za swój wielki żołądek, który wskazywał na to, że lubi sobie podjeść.
-... - Yasutsuna nie miał jednak nic do powiedzenia. Jego kamienna twarz wyglądała jakby była wyciosana z kamienia i przerażona spotkaniem z tym typem. Chłopak zaczął się powoli wycofywać nie spuszczając staruszka z oczu, gdy nagle wszystko zaczęło się rozpływać...




-Staruszkowie nie rodzą!!! - powiedział Yasu znów ścinając włosy, które z niewiadomych powodów urosły mu w ciągu jednej nocy do tego stopnia.



-Hej - powiedział Yasutsuna stając w drzwiach domu kokoro lekko podrzucając grzywkę i starając się zrobić jak najlepsze wrażenia.
-Czego chcesz - spytała Kokoro, którą znudziło już codzienne "hej"
-Eeee... tego... - Yasu zaczął się zastanawiać co ma powiedzieć, gdyż nigdy nie wyszedł ze strefy "hej" gdy nagle... - Wiesz... Dziewczyny z blizną także mają swój urok... Co więcej takie lubię najbardziej... - powiedział chwytając delikatnie jej podbródek i unosząc twarz tak, aby móc spojrzeć jej w oczy.
-To... miłe... - odparła dziewczyna nie wiedząc jak ma zareagować, gdyż nigdy nikt nie powiedział jej czegoś takiego, a co więcej w oczach tego desperata nie widać było kłamstwa, więc może rzeczywiście mówił prawdę... Nie zmieniało to jednak faktu, że ... - i tak sie wynoś - dodała po chwili.
-Szlag! - warknął Yasu gdy nagle przypomniał sobie 2 sprawę w której tu przyszedł - jest jeszcze jedna sprawa!
-hę?
-Chcesz sie zamienić na artefakty? - spytał a jego chibi ver. zaczęła się przymilać - no chcesz... chcesz prawda... prawda, że chcesz?
-nie - skwitowała krótko
-ale spój...
-WYPAD! - wrzasnęła kokoro podczas gdy Yasu wylądował szczęką na ziemi, za drzwiami jej domu.




-Cieszę się, że już się nie gniewasz stary!!! - zaczął Yasu w stronę wielkoluda - no i że lepiej z twoją ręką - dodał nawalając w miejsce które tak dotkliwie zranił.
-GHHHHH... - mężczyzna cudem zdusił łzy - nie zabije go... nie zabije go... - zaczął mruczeć pod nosem




-POWAŻNIE?!!! -  wrzasnął Yasu - NA PANIENKI?!!!
-Zamknij się! - warknął Futz - Jak kokoro się dowie to się wścieknie, że wydajemy pieniądze na takie rzeczy...
-I pamiętaj, że zabieramy zajączka tylko z litości - dodał wielkolud.
-Futz... - zaczął Yasu - Wyrwę dla ciebie jakąś laskę... Nie martw się...
-On chyba nie załapał - spytał Futz w stronę swojego wielkiego kumpla.



-Z taką miną niczego nie złowisz - zaczął nabijać się wielkolud gdy zoczył, że Yasu ssie palec patrząc wyjątkowo zazdrośnie na Futza, który idzie z 3 dziewczynami, z czego jedną z nich trzyma już za pierś.
-DO BURDELU!!! - zawołał Yasu po chwili
-Chociaż w jednym się zgadzamy! - zawołali we 3 a Futz porzucił swoje dziewczyny, aby wraz z nimi ruszyć w kierunku domu uciech.



-Poproszę najpopularniejszą dziewczynę!!! - zawołał Yasu gdy tylko weszli.
-Poproszę Elizabethe!!! -zawołał wielkolud
-Poproszę piękność przed którą każdy się ugina !!! - zawołał Futz
-Witam panów... Nazywam się Elizabetha... - powiedział wyjątkowo słodki delikatny głos, na co wszyscy równocześnie krzyknęli "byłem pierwszy" po czym odwrócili się w jej stronę, aby wybrała, lub zaciągnąć ją ze sobą przed resztą.
-Hej... Czy... Czy my się nie znamy? - spytał przerażony Yasu widząc znanego mu już maszkarona którego z dziwnych powodów poznał w 3 poprzednich miastach.
-Ja... - "kobieta" zrobiła się cała czerwona
-NIE REAGUJ TAK!!! - zawołali wszyscy troje. 1 z nich aby zostawiła go w spokoju, podczas gdy 2, aby zabrać ją ze sobą.
-Widzę, że mają panowie problem, więc przyprowadziłem siostrę Elizabethy. Oto Bruna...
-Ja znam Brunę!!! BRUNĘ!!! -zawołał Yasu licząc na to, że skoro ta jest tak brzydka to siostra jest piękna niczym bogini, lecz niestety obie wyglądały jak dwie krople wody... - hej... czy to możliwe... Czy to możliwe, że znam was obie... - spytał na co obie "dziewczyny" zabrały go ze sobą.
-I tak nie będzie miał jaj.
-To zajączek. nie wie co zrobić z kobietą.




-Znowu? - zawołała Kokoro patrząc na 2 towarzyszy, którzy wydali w burdelu sporą sumkę, aby wynagrodzić sobie to, iż ktoś zwędził im ich wymarzone dziewczyny.
-Ale... Ale ktoś zwędził nam Elizabethe...
-Co? Takim podrywaczom? - zaśmiała się Kokoro - może jeszcze to był Yasutsuna?
-TAAAAK!!! - zaczęli płakać oboje podczas gdy kokoro poszła sprawdzić, czy to prawda, a gdy zajrzała do pokoju chłopaka ujrzała, iż wszystkie jego ubrania są w strzępach jest on cały wycałowany, a jego dusza uchodzi z ciała. na stoliku leżały jakieś podarki od dziewcząt, które zapewne zostawiły mu za wspaniałą noc.
-No to uwiódł najpiękniejsze dziewczyny w mieście, a przychodzi codziennie do mnie... - zaczęła śmiać się kokoro.





-Już na nogach romeo? - spytała kokoro patrząc na Yasutsunę, który w końcu przyszedł ze swoim "hej".
-Tak... - powiedział niewzruszonym tonem, podczas gdy jego twarz stała się całkowicie niemożliwa do rozczytania, tak jak to miał w zwyczaju gdy ktoś wyjątkowo zrani jego uczucia, lub dowie się o jego porażce na tym tle, a później zamierza się z niego nabijać.
-Więc miałeś czas do dzisiaj. jak go wykorzystałeś? na sypianiu z dziewczynami?
-Nie potrzebuję dziewczyn...  - powiedział Yasu - od dzisiaj wyruszam drogą miecza... Zostanę gladiatorem... Stanę się najsławniejszym i najsilniejszym wojownikiem na świecie i to mi wystarczy...
-tak, tak... Co z planem?
-Daj mi chwilkę... Muszę iść trenować... - powiedział wychodząc i nie zwracając uwagi na jakiekolwiek "nie", a gdy był już sam zaczał wylewać może łez w poduszkę.



-Musimy się na coś zdecydować - powiedział Yasutsuna - Albo jesteśmy radykałami, albo nie.
-Hę? - zdziwiła się kokoro.
-Wiem, że to brzmi dziwnie z moich ust skoro nie mieszkałem nigdy z wami i zapewne nie doświadczyłem takich trudów zycia, ale "wiem co czujecie" - powiedział, a gdy zobaczył wściekłość w oczach kokoro i jej 2 towarzyszy dodał - Uważacie, że ten kraj jest niesprawiedliwy. Że trzeba go zmienić. Że jeśli dalej tak będzie to tylko wyższe warstwy zostaną przy życiu... To wasze uczucia? - spytał, a gdy cisza wciąż panowała zaczął kontynuować - póki co balansujecie...
-Mówisz jakbyś do nas nie należał - zauważył Futz z wyrzutem
-Jestem po waszej stronie i chce, ale nigdy nie doświadczyłem tego co wy... Tak czy inaczej... Balansujemy pomiędzy... Napadając na bogaczy tylko zaostrzamy konflikt. Jak myślisz Futz co stanie się kiedy zabierzesz pieniądze bogaczowi?
-dostaniemy na chleb - odparł Futz.
-nie... Będzie chciał odzyskać fortunę, więc podniesie podatki, lub zainwestuje pieniądze w niewolników, aby charowali dla niego w niewyobrażalnie ciężkich warunkach, aż je odzyska. Nie pomyśleliście o tym prawda? Wasze działania tylko zaostrzają konflikt... Im więcej ukradniemy tym więcej chcą odzyskać...
-Więc co nam proponujesz? - spytał wielkolud.
-To powinna zrobić już dawno Kokoro, ale myślę, że nie chciała was narażać, więc ja powiem to głośno. Macie dwa wyjścia: zostać niewolnikami, a tym samym się poddać i czekać na lepsze jutro, które prawdopodobnie nie nastąpi, lecz słyszałem o jakiejś sekcie która pozwalała rozrywać się lwom, aż pozwolono im zostać religią panującą ze względu na to jak głęboka była ich wiara, tak więc może i to się uda. 2 wyjście to stanowczy krok zbrojny w kierunku wyższych sfer. I nie mówię to o "płotkach", lecz o najbogatszej osobie w tym mieście - powiedział Yasutsuna patrząc na nich - Jeśli się na to zdecydujemy zapewne nie unikniemy wielu ofiar... Szacuję, że zginie około 70% z nas.
-70%?!!!
-W najlepszym wypadku. Do tego dobrze by było nie wciągać w to niezdolne do walki osoby i postarać się uniknąć zbyt wielkiego konfliktu, czyli załatwić to w miarę cicho. Inaczej inny kraj może to wykorzystać i objąć nas "protektoratem", lub po prostu podbić. Pamiętajmy też, że stracimy większość wojsk, więc kraj będzie całkiem bezbronny...
-ZWARIOWAŁEŚ!!! - wrzasnęła Kokoro, która już dawno rozpatrywała tę opcję, lecz wiedziała, że nie ona najmniejszych szans na powodzenie, a same skutki sukcesu byłyby zbyt duże do zniesienia.
-Każdy kraj kiedyś upada, a kiedyś powstaje. Powstanie jest trudniejsze niż upadek. Zwłaszcza po upadku - odparł Yasu.
-Masz się za boga? - spytała.
-Jeśli będzie trzeba to za osobę, która pierwsza pójdzie na stracenie w odpowiedzialności za wojnę domową i zamach stanu! - odparł Yasutsuna
-Pytam ponownie: MASZ SIĘ ZA BOGA?!!!
-Jeśli tamta odpowiedź ci nie odpowiada, to: ZA KSIĘCIA, KRÓLA, CESARZA, WŁADCE, BOGA, WŁADCĘ DEMONÓW !!! - wrzasnął Yasutsuna wstając i wyciągając sztylet i przyjmując pozę rozpoczynającą pozę Barabaku Saika, która roztaczała szlachetną aurę - I ZROBIĘ WSZYSTKO ABY ZMIENIĆ TEN KRAJ A POTEM ODDAĆ GO W RĘCE TWOJE I LUDU!!! - gdy skończył mówić odwrócił się i ruszył w stronę drzwi - dam wam 4 dni na znalezienie innego rozwiązania, bądź podjęcie decyzji. W tym czasie możecie robić co chcecie... Nie chce tu rządzić. Po prostu odejdę gdy to się skończy, lub jeśli chcecie to zanim się zacznie. Viera przekonam, aby dołączyła do mnie w walce, lub w drodze. to wasza decyzja.
-ma jaja - powiedział Futz po chwili przerywając całkowite milczenie.


http://images70.fotosik.pl/315/a860ee8f8893fd0e.jpg

Offline

 

#22 2015-05-04 13:44:49

Tsukimiya

L

35809496
Zarejestrowany: 2014-10-27
Posty: 95
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Sprawię, że brat Yu będzie ze mnie dumny i przyniosę chlubę całej rodzinie! - cieszył się Shen trenując na pokładzie statku, podczas gdy słońce pięknie świeciło tak, że aż chciało by się wyjść na dwór i zdrzemnąć na jakimś hamaku. On jednak takie dni spędzał na ciężkich treningach z najlepszymi nauczycielami, których otrzymał dzięki swojemu statusowi i pieniądzom matki, która jest cesarzową - Poznam pole bitwy i zdobędę siłę!
-SMOK!!! TO SMOK!!! - rozległ się krzyk gdy jakiś cień leniwie przeleciał nad statkiem.
-To tylko chmura... To przecież statek zbudowany w cesarstwie Xia, więc jest wyjątkowo szybki, a smoki na morzu? Chyba tylko morskie... Nie znajdziesz tu smoków na niebie - zaczął uspokajać marynarza jakiś żołnierz siedząc koło beczki z rumem.
-Nie słyszałeś nigdy o Intonerach?
-Ta. Słyszałem. bajki, którymi stare baby straszą dzieci, żeby nie poszły służyć ojczyźnie. A teraz nie ma... Ty... Chmury nie zawracają co nie?
-Nie, A co?
-To leć pod pokład wołać wszystkich żołnierzy - powiedział mężczyzna wstając, gdyż "chmura" zawróciła i zaczęła zbliżać się do statku z wielką prędkością - biegnij pod pokład książę - wrzasnął w stronę Shena
-Sam powiedziałeś, że to bajki! - odparł Shen, choć nie wiedział nawet o czym rozmawiają, lecz już po chwili tuż nad statkiem przeleciał wielki biały smok. Cały pokryty był śnieżnobiałymi, lśniącymi łuskami, a na jego łapach znajdowały się wielkie, ostre pazury, które za jednym zamachem mogłyby zabić nawet najtwardszego wojownika. W jego ogromnej paszczy znajdowały się wielkie ostre kły, które jak zdawało się mężczyznom tylko czekały, aby ich przeżuć, bo przecież służyły do zabijania ludzi, bo jak wiadomo, smoki nie żywią się zieleniną, czy zającami, lecz ludźmi i im podobnymi gatunkami.
-WSZYSCY ZA BURTĘ!!! -wrzasnął żołnierz, któremu nagle odeszła odwaga, gdy zobaczył te bestię z bliska.
-Osłaniam odwrót! - krzyknął Shen wystawiając włócznię, lecz nim zdarzył doskoczyć do drzwi, obok, których stał żołnierz ze smoka zeskoczyła jakaś szczupła osoba.
Miała długie, srebrne włosy, które z tylu uwiązane czarną kokardą sięgały jej nieco poza pas, podczas gdy z przodu były krótsze. Jej skóra była jasno biała i niczym nieskalana. Ubrana była cała na biało nie licząc czarnej stalowej rękawicy od zbroi płytowej na lewej ręce, oraz kilku pasów, które zapewne miały służyć ozdobie. W jej prawej ręce znajdowało się połączenie miecza jednoręcznego i chakramu. Broń ta była w barwach bieli i czerni, oraz posiadała bogate zdobienia.
-INTONER!!! - krzyknął mężczyzna sięgając do pasa, aby wyciągnąć miecz, lecz nim to zrobił ostrze kobiety przecięło tętnice tak, że krew bryzgnęła i zalała pokład, jej broń, oraz ją. Nie minęła nawet chwila, a dziewczyna wbiegła pod pokład.
-WRACAJ!!! - wrzasnął za nią Shen, który zrozumiał, iż kobieta jest kimś wyjątkowym i jeśli dostarczy jej głowę swemu bratu ten będzie z niego dumny bardziej niż gdyby zabił samą straż przyboczną króla gilgamesha, gdyż ci są przecież zwykłymi ludźmi, a tak kobieta dosiada smoka, więc przy dobrym obrocie spraw uda mu się i zdobyć smoka.


-Bogini... - wyszeptał Shen gdy zobaczył piękną twarz dziewczyny, która zabiła kolejnego rzołnieża, a jej styl walki choć brutalny był zarazem piękny i malowniczy. Jej piękna twarz, delikatne ciało, oraz białe ubrania sprawiały wrażenia jakby naprawdę była boginią która zstąpiła na ziemię, lecz gdy krew pokrywała teraz biel w którą była odziana, oraz jej twarz wydawała się bardziej córką wojny niż delikatną boginią którą mogła by być codziennie - NIE POZWOLĘ !!! - krzyknął po chwili Shen zdając sobie sprawę, iż kobieta morduje jego rodaków, nie pozwalając im walczyć z nią w więcej niż 2 v 1 z powodu ciasnych korytarzy i pomieszczeń. Shen ruszył szarżując przez korytarz i zapędzając ją do pokoju, gdzie mógł w miarę wygodnie manewrować swą włócznią. Wykonał 2 szybkie pchnięcia, po których spróbował uderzyć kobietę tyłem drzewca, a gdy tylko to zrobił wykonał poziomy obrót włócznią dookoła siebie co miało dać mu "nietykalność". niestety przeliczył się, gdyż nim obrót dotarł do kobiety ta chwyciła go swą lewą ręką za krtań, podczas gdy ostrze wbiło się głęboko w jego rękę. jej uchwyt okazał się wyjątkowo silny i niemożliwy wręcz do wyswobodzenia. Może było to winą jego słabości, a może siły kobiety. Shen stawiał na to pierwszy, gdyż dziewczyna nie wyglądała na zbyt wielkiego mocarza, choć jak wiadomo wygląd może zmylić.
-Dlaczego... - Spytał patrząc w jej prawe oko o barwie czerwonej róży. Nie wiedział czemu, lecz z lewego wystawał jej jakiś kwiat. Może była to jakaś ozdoba, a może jaś rytuał samookaleczenia, który przechodzili wszyscy w jej kraju... Ważne dla niego było, iż ta kobieta choć tak piękna zabiła tylu ludzi.
-Wyglądasz na zdrowego i silnego - odpowiedziała przechodząc po całym jego ciele wzrokiem.
-O czym...
-jeśli chcesz żyć nie opieraj się - odparła kobieta ciągnąc go do smoka - Trzymaj go mocno - poleciła bestii, gdy ta ścisnęła biednego Shena w swej łapie, a kobieta wróciła pod pokład, aby po chwili wyjść stamtąd z zapasami.




-Myślałem, że jesteś boginią, a ty jesteś zwykłym piratem!!! - wrzasnął przywiązany do drzewa Shen, gdy kobieta przeglądała zrabowane zapasy.
-oj.. oj... Jesteś taki nieczuły... - rozległ się głęboki męski głos.
-Kto?
-To ja - rozległ się głos a smok wydyszał niewielki płomień z nozdrzy dając znak.
-TY MÓWISZ?!!!
-Zdziwiony? Jestem istotą myślącą - odparł biały smok, aby po chwili dodać - wracając do tematu: spójrz na nas... Co nam zostało? Możemy już tylko szukać One Park...
-Kh...Kh... BUAHAHAHAHA- Shen wybuchnął śmiechem, aby po chwili powiedzieć - też się pisze. Zawsze chciałem zdobyć One Park!
-Nie masz wyboru - powiedziała Zero - Należysz do mnie, więc albo zrobisz co ci każe, albo zginiesz - dodała przysuwając się i zrzucając z siebie swój płaszcz.


http://images69.fotosik.pl/767/efed0813a6dbd353.gif

Offline

 

#23 2015-05-04 15:37:13

 GinOrochimaru

Administrator

Zarejestrowany: 2014-09-11
Posty: 124
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Masz chwilę?-spytała Kokoro stając w drzwiach Yasu.
-Co? ja? naprawdę?-Zapytał zdziwiony tym iż kobieta sama do niego przyszła.- Znaczy, wiedziałem że wrócisz, zawsze wracają.-Powiedział odgarniając grzywkę z miną uwodziciela.
-Nie wątpię, skoro uwiodłeś Elizabeth.-Powiedziała Kokoro, na co mina Yasu zmieniła się w kamienną maskę z której ciężko coś odczytać.
-Droga miecza, tak droga miecza...-zaczął mruczeć pod nosem.
-W każdym razie przyszłam tu w sprawie twojego szalonego pomysłu.
-Wiec jaka jest wasza odpowiedź?-Spytał Yasu.
-Jeśli udało by się coś zrobić z Viera jestem skłonna się zgodzić.-podała swoją odpowiedź kobieta.-ALE! tylko pod tym warunkiem, nie chcę żeby wszyscy umarli.
-Nie martw się, zrobię to dla ciebie.-Powiedział Yasu mając na twarzy minę uwodziciela, po czym wyszedł.
-Czy on nie zdaje sobie sprawy że żadna kobieta się z nim nie umówi skoro zdobył już serce Elizabethy i Bruny?-zaśmiała się Kokoro wychodząc  po chwili.


-Hej!-zawołał Yasu wchodząc przez okno do pokoju Kady.
-Najwyższa pora, co masz mi do powiedzenia?-Spytała Kada patrząc na chłopaka.
-eeee, tęskniłem?-spytał Yasu nie wiedząc o o chodzi.
-Kogo ja oszukuję najpierw musiał byś myśleć.-załamała się Kada.-Więc jaki jest następny cel?-spytała wprost.
-Świetnie!!!-pomyślał w duchu Yasu-Nawet nie musiałem jej przekonywać, a już się bałem że mi nie pomoże.-uspokoił się nie ukrywając zadowolenia.-Tak więc atakujemy najbogatszą osobę w mieście!-Powiedział Yasu z tryumfalnym uśmiechem na twarzy.
-Wiec kiedy?-Spytała patrząc na niego.
-tego jeszcze nie ustaliliśmy, ale zgodzili się szybciej niż sądziłem, przez chwile myślałem ze będziemy musieli wymyślać jakiś sposób żeby cie pokonać, ale ty na szczęście do nas dołączasz, nie?-Mówił Yasu łapiąc Kade za rękę i ciągnąc by wymknęła się z nim przez okno, lecz poczuł opór.-Nie?-spytał przerażony obracając po woli głowę w jej stronę.
-Nie.-powiedziała krótko Kada.
-Czemu?! ten kraj musi sie odrodzić! Nie widzisz tego?!-spytał Yasu chcąc przekonać Kade.
-Viera zawsze wykonują misję.-wyjaśniła krótko kada.
-Nawet jeśli doprowadzi ona do śmierci masy ludzi? Nawet jeśli stoisz po złej stronie i zdajesz sobie z tego sprawę?
-nawet wtedy.-Powiedziała Kada.
-Nigdy nie rezygnujecie? Nie zmieniacie priorytetów? Co jeśli macie wybrać rodzinę, bliskich przyjaciół, albo jakaś głupia misję? Ci ludzie potrzebują pomocy by chronić bliskich, a ty wolisz chronić dobytku jakichś bogaczy bo taka masz misje?
-Jeśli trzeba dla misji poświęcasz życie, jeśli towarzysz cie spowalnia, sam odbiera sobie życie, lub mu pomagasz, nie ważne kim jest, to filozofia Viera. Masz jeszcze jakieś pytania?-Spytała Kada patrząc na yasu oziębłym wzrokiem.
-Więc cała ty do tej pory to kłamstwo? jedynie udawałaś?
-Mylisz się, nasza filozofia może wydawać sie okrutna, ale pomaga przetrwać, nie jesteśmy tak okrutną rasą jak ci sie wydaję.
-Nie pomożesz mi?
-Nie.
-Więc następnym razem spotkamy się jako wrogowie.(tutaj scenka z chibi ludzikami)
-Nie będziesz mieć nic przeciwko, jak sprzedam twój artefakt, i wszystkie organy których nie uszkodzę żeby odzyskać dług?-spytała Kada.
-JASNE ŻE BĘDĘ!!!-wrzasnął yasu.
-To jak ja odzyskam pieniądze?-spytała samą siebie Kada ze złami w oczach i zwieszona głową.(koniec scenki.)
-Jak będziesz martwa to nie będę miał jak oddać ci długu, nie?-spytał Yasu myśląc ze Viera odpuści mu całość już teraz a potem jakoś się ułoży.
-Po prostu pochowają mnie z nim.-wyjaśniła Kada.-I chyba powinieneś już iść.


http://c.wrzuta.pl/wi787/41986dc700069e86541de289/18815214934ea310c4b5fcd

Offline

 

#24 2015-05-06 15:02:38

 Szermierz_2525

L

status brak
163148
Call me!
Skąd: To pytanie zalatuje pedofilią
Zarejestrowany: 2014-09-25
Posty: 99
Punktów :   
WWW

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Co mam zrobić? - zasanawiał się Yasutsuna siedząc przy zgaszonej świecy, tak aby nikt nie wiedział, że już wrócił - Mogę im powiedzieć po tym, że Kada wciąż obstaje przy swoim, aby pozostawali w martwym punkcie, lub okłamać ich co zaowocuje zwykłą rzezią... - Chłopak starał się dostrzec swoje odbicie w lustrze, lecz zdawał sobie sprawę iż w tych ciemnościach było to niemożliwe - SZLAG!!! - pomyślał wściekły uderzając ręką w ścianę - Dlaczego... Dlaczego nie mogę być taki jak Tsumibito... On nie musiał by się wachać...
-Więc już wróciłeś? - rozległ się za nim kobiecy głos
-Ja... ee... Pewnie...
-I jak? - spytała Kokoro
-Co mam powiedzieć - zaczął się zastanawiać Yasutsuna, który nie spodziewał się, że będzie musiał udzielić odpowiedzi jeszcze tej nocy - Sparawa załatwiona! - wypalił nagle.
-Nie wiem jak to zrobiłeś, ale w porządku... Pójde pomówić z innymi.
-A nie wolała byś zostać ze mną? - spytał uwodzicielskim tonem yasu szybko zagradzając jej drogę, a widząc jej minę usunął się z drogi, aby po chwili dodać - zaczekaj... muszę ci coś powiedzieć...
-Nie przekonałeś Viera?
-Nie...
-Wiedziałam... W takim razie nie ma mowy o...
-To nie to... Chodzi mi o to, że... ja... - tutaj Yasu zaczął wyjątkowo głośno kaszleć tak, że nie dała się usłyszeć co powiedział.
-Powtórz, bo przez ten kaszel nie dało się usłyszeć.
-Ja... *ponowny atak kaszlu*
-Jak nie mówisz to sobie idę.
-Podziwiam was pasuje? Podziwiam!!!
-Hę? - zdziwiła się Kokoro nagłym wyznaniem które całkowicie nie miało sensu i było niezwiązane z rozmową.
-Bo widzisz... Pomimo, że stoicie w miejscu to przynajmniej wysyneliście łeb ze skorupy... Gdyby nie dług zaciągnięty u Viera i groźba zostania niewolnikiem dalej płaszczyłbym się przed dwójką żałosnych facetów, którzy płacili mi grosze i mnie prawie codziennie mnie poniżali... To jeden z powodów dla których postanowiłem wam pomóc...
-Jeśli liczysz, że takie słówka coś zmienią...
-Nie... i uwierz mi, że jeszcze niedawno wolałbym zmienić ten kraj nie poświęcając ani jednego życia: biedaka, czy bogacza, a nawet konia, lub gołębia... Tylko nie potrafię ścierpieć władcy, który tak traktuje poddanych... To nieuchronnie prowadzi do upadku kraju... Krwawego i bezsensownego... Jeśli ktoś nie powie głośno tego co myśli...
-Słowa nic nie wskórają i oboje o tym wiemy.
-Właśnie dlatego zaproponowałem moje rozwiązanie... Możesz się ze mną nie zgadzać, możesz mnie podejrzewać o wiele rzeczy, nie lubić we mnie jeszcze większej liczby rzeczy, ale chyba wiesz, że nie chciałbym śmierci wszystkich tych ludzi...
-Jeśli zajmiesz się Viera rozmyślę twój plan. To była, jest i będzie moja odpowiedź.


http://images70.fotosik.pl/315/a860ee8f8893fd0e.jpg

Offline

 

#25 2015-05-10 16:51:01

Tsukimiya

L

35809496
Zarejestrowany: 2014-10-27
Posty: 95
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Naprawdę myślałam, że jesteś silniejszy... - powiedziała Zero po raz kolejny stojąc z wyciągniętym ostrzem, którego koniec wymierzony był w Shena leżącego na ziemi - ehhh... przynajmniej porządnie wyglądasz - powiedziała chowając broń.
-Nie traktuj mnie tak! - oburzył się chłopak - może i teraz nie jestem w stanie cie pokonać, lecz jako mężczyźnie należy mi się szacunek!!! - zawołał za nią, aby po chwili dodać cicho - zwłaszcza po wczorajszym...
-Zwłaszcza po wczorajszym jesteś moją dziwką - odparła srebrnowłosa kobieta - a to co zrobiliśmy to jedynie odpowiedź na popęd każdego gatunku, więc nie mów o tym tonem niewinnej, skrzywdzonej dziewicy.
-OK! Po pierwsze jako mężczyzna mogę być jedynie żigolakiem, po 2 jako książę...
-Po prostu się przymknij i zdaj sprawę z oczywistych faktów, a jeśli będziesz zbyt wkurzający to zostaniesz obiadem - powiedziała tonem, który wskazywał, że naprawdę jest bliska wyprowadzenia z równowagi - i jeszcze jedna uwaga: jeśli będziesz zwracał uwagę na to że jesteś księciem długo nie pożyjesz, a na pewno wolnym człowiekiem nie zostaniesz - dodała po chwili.
-Jakbym teraz był - zauważył pod nosem Shen zbierając się z ziemi i idąc po włócznię.



-Właściwie to czym jest intoner? - spytał Shen w stronę białego smoka, który wylegiwał się zwinięty obok niego, podczas gdy Zero poszła się wykąpać.
-oj, oj... Jesteś taki brutalny... Sypiasz z Intonerem, a nie wiesz co możesz od nie złapać?- spytał złośliwie smok.
-JAK MAM SIĘ WYLECZYĆ!!! - wrzasnął przerażony Shen.
-HAHAHAHA!!! Nie spodziewałem się, że kolejny głupiec da się nabrać... HAHAHAHA!!! Gdyby nie to, że smoki nie płaczą odwodniłbym się ze śmiechu...
-To nie jest zabawne - odparł Shen siadając - a na poważnie?
-Wyobraź sobie najpiękniejszą, najbardziej powabną i najcudowniejszą istotę jaką możesz - powiedział smok - Już? - spytał.
-Owszem - odparł Shen widząc Zero z poprzedniej nocy.
-To teraz wyobraź sobie przeciwieństwo. Kiedy je dosłownie połączysz powstanie Intoner.
-eeheee... NIE!!! To nie możliwe połączyć takie wizje! - odparł Shen.
-Hmmm... Jak jeszcze mogę to ująć... Wszyscy rozumieli już za pierwszym razem, lecz jak widzę nie potrafię nauczać książąt i szlachciców... Może więc podam ci fizyczny "skład".
-"Skład"? -zdziwił się Shen.
-"Skład" - powtórzył smok - Intoner jest jak... pasożyt -tutaj pojawia się schemat przekroju ciała Zero na całkiem białej przestrzeni - To co widzisz kiedy patrzysz na Zero to jedynie "opakowanie", "żywiciel", czy może pozostałość po jej poprzednim "ja". Wewnątrz niej znajduje się roślina - tutaj przestrzeń zmienia się w czarną, a obok ciała pojawia się niewielki kwiat o wyjątkowo rozbudowanej budowie korzeni, który powoli przesuwa się na ciało, aż nasuwa się na nie, tak, że roślina idealnie pasuje do "doniczki", a korzenie układają się w każdej kończynie jak układ nerwowy - Ta roślina daje jej siłę, zdolności i życie. Jest "nią", więc choć większość osób twierdzi, że intonerem jest połączenie Człowieka oraz tej rośliny ja jestem skłonny uwierzyć, iż intonerem jest ta przeklęta roślina, która rok do roku odbiera swojemu żywicielowi coraz więcej, aż w końcu ten przestaje istnieć. Jak długo to postępuje? Tego nie wie nikt poza intonerem, aż ten zakończy proces i nastąpi całkowita asymilacja.
-A co się wtedy stanie? - spytał Shen przełykając głośno ślinę.
-Kiedy stanie ? - spytała Zero przerywając ich rozmowę.
-Stanie się takim dziwadłem jak Zero - zażartował złośliwie smok.
-Uważaj sobie, bo nie z takimi już...
-sypiałam? - skończył za nią złośliwie smok, choć wiedział że dziewczyna chciała powiedzieć "radziłam"
-Jutro nie dostaniesz słodkiej wieprzowiny - odparła wściekła Zero.
-Daj spokój... Ja tylko...
-POWIEDZIAŁAM!!!
-NIE TO NIE!!!
-HUMPF!!!- oboje w tym samym momencie odwrócili się od siebie wściekli, aby po chwili popatrzeć katem oka.
-Jeśli przeprosisz to może trochę dostaniesz - powiedziała Zero
-Jeśli dostanę to może przeproszę...
-I tak nie przeprosisz - powiedziała Zero przytulając się do smoka - chyba za bardzo ci pobłażam...
-I w drugą stronę - odparł smok.


http://images69.fotosik.pl/767/efed0813a6dbd353.gif

Offline

 

#26 2015-05-11 16:11:24

 GinOrochimaru

Administrator

Zarejestrowany: 2014-09-11
Posty: 124
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Widzę że bardzo sie nudzisz.-stwierdziła Jiāngshī widząc Genzaia który z nudów nie wiedział co ma z sobą począć.
-A co mam robić? Widzę już dno sakwy gdy do niej zagladam, a ty ciagle tylko mowisz że "jeszcze nie nadeszła pora".-stwierdził oburzony chłopak.
-Więc sie ucieszysz, bo znalazłam ci zajęcie na którym zarobisz.-powiedziała dziewczyna machając kilkoma kartkami pamieru.
-Co to takiego?-Spytał siwowłosy chłopak zrywając sie i wyrywając kobiecie kartki.
-Listy gończe.-wyjaśnła kobieta.-Jest ich całkiem sporo więc bedziesz miał co robić, nie uwarzasz?-spytała kobieta.
-Wiesz ile może zając mi szukanie chodźby jednego z nich? Predzej umrę z głodu.-Stwierdził Genzai.
-Kilku pierwszych napewno nie znajduję sie daleko, bo listy są świerze.-stwierdziła kobieta pokazując 3 kartki na których znajdowały sie twarze 3 merzczyzn.
-Dezerterzy co?-spytał sam siebie chłopak czytajac dokładniej informację na listach gończych.-Więc chyba powinnismy sie pospieszyć.


-Jesteśmy juz bezpieczni.-Powiedział wysoki mężczyzna o ciemnej karnacji czarnych, prostych włosach średniej długości spływających mu do ramion, oraz oczach tej samej barwy, jego zapewne drogie ubrania były teraz brudne, poplamione od krwi i poszarpane, co wskazywało na to iż ich posidacz wiele przeszedł uciekajac.
-W tym tępie jutro przekroczymy granice!-ucieszył sie jego towarzysz, który w przeciwieństwie do niego posidał krótkie jasne włosy, oraz zielone oczy.
-Tak wtedy bedziemy bawic się i pic do upadłego!-zasmiał sie trzeci towarzysz który był kompletnie łysy, a kolor jego oczu był brązowy, a dokładniej mówiąc prawego, gdyż z powodu bandazu na lewym mozna przypuszczać iż stracił je. Ubrania zarówno blondyna jak i łysego męzczyzny nawet w tym stanie mozna było oszacować na tańsze od ich czarnowłosego kompana, co mogło by wskazywać na to iż był on jeszcze nie tak dawno ich dowódcą.
-Jak sie zastanwie, to żal mi sie robi tych idiotów którzy postanowili dalej walczyć na wojnie zamiast uciec jak my.-zasmiał sie czarnowłosy.
-Świeta racja Ahmed!-Zawolali razem jego kompani.
-Do jutra jeszcze cholerny Generale!-zaczoł nasmiewać się z armii Ahmed.
-Tak jest!!!-Zawłali jego towazysze śmiejąc sie przy tym, po czym nastała chwila ciszy, i cala trójka parskneła głosnym śmiechem.
-Ale serio Ali, Kun, co macie zamiar robić jak miniemy granicę?-spytał czarnowłosy męzczyzna z powazną miną.
-Hmmmm, pierwsze co zrobie to zabiore was na dziwki.-zasmiał się blondyn.
-Pytałem powarznie Ali.
-A ja mowie powarznie, jedyne co bede robił to bawił sie zyciem. Bede pił, chodzil na dziwki, bawił się, i jesli trzeba to pływał w długach.-wyjasnił swój plan śmiejac sie blondyn.
-A ty Kun?
-Ja? Ja chyba załoze rozinę, i znajdę spokojną uczciwa pacę.-stwierdził łysol.-A ty co będziesz robił, spytali oboje zaciekawieni.
-ja zamiaeszkam obok Kuna, i bede patrzył jak sie dziwi czemu jego syn jest tak podobny do mnie.-wyjasnił swój plan czarnooki mezczyzna, na co cała trójka znów zaczeła sie smiać.

-Hej ktoś nadjezdża, co robimy?-Spytał Ali ktory miał wypatrywać zagrozenia podczas gdy jego toarzysze mieli odpocząć.-Ukrywamy sie czy walczymy?
-Ilu ich jest?-Spytał Zrywając sie Ahmed.
-2.
-Z tyloma damy sobie rade, przygotujcie sie!-rozkazał towarzyszom biorac miecz do reki.

-Miałaś racje że tu ich znajdziemy.-stwierdził Genzai widząc 3 mężczyzn czekających na niego oraz Jiāngshī.
-Znudziła mnie juz wojna i zabijanie, wiec dam wam szanse ujsc z zyciem.-powiedział Ahmed gdy tylko dwojka podjechała do 3 dezerterów.- Zostawicie konie i zawrócicie, a nikomu nic sie nie stanie.- dokończył chcac zakonczyć sprawę szybko, i bez wysliłku.
-przyklęknij żebym pozbawił sie głowy od razu, by zaoszczędzić, czasu i cierpienia.-Stwierdził Genzai schodząc z konia.
-Tylko pamietaj że sam wybrałes taki los.- ostrzegł Ahmed przygotowojąc sie do walki.
-pomogę ci.-powiedział Ali chcąc wyciagnąc broń lecz Ahmed go zatrzymał.
-To dzieciak, nie marnuj sił, zajme sie nim sam, przeznacz je na cos lepszego.-powiedział wskazując podbródkiem na Jiāngshī która własnie zsiadła z konia i odeszła do tył by usiąść w spokoju opierając sie o kamien.-Wybacz mały, ale czeka na mnie wolność, powiedział Ahmed ruszając do przodu z prostym pionowym cieciem, które zostało z łatwością unikniete przez młodzieńca, który nie dobył jeszcze swej broni.-Myslisz że to wszystko?!-zawolał dezerter wykonując kopnięcie w podprudek przeciwnika, które spodłowało dosłownie o milimetr, nastepnie Ahmed zręcznie "wyskoczył"(uzył miecza wbitego w ziemię by się wypchnac rekoma) by kopnąć pzreciwnika w głowę od góry, lecz i ten cios nie trafił, gdyz młodzieniec lekko odskoczył do tył, przeciwnik jednak nie miał zamiaru na tym zakończyć, gdyż nastepnym atakiem zamierzał podciac siwowłosego, który był non stop atakowany lecz w ostatniej chwili zdołał robić unik przed ciosem przeciwnika.
-Przestań się tak kręcić do cholery!-wściekł się ahmed gdy po raz kolejny nie zdołał trafić Geznaia.-Spróbuj chociaż walczyć zamiast ociekać, albo daj się zabić!-rozkazał zdenerwowany atakując młodzieńca tak by przeciąć go wpół.-Mam go!-pomyslał Ahmed gdy zdawało się iż jego broń zaraz sięgnie ciała młodzieńca, lecz rozległ się wtedy odgłos uderzenia o stal.-W końcu masz zamiar walczyć?-Spytał czarnowłosy widząc katanę która zablokowała jego miecz, po czym odskoczył by sam po raz pierwszy w tej walce o włos uniknąć śmierci przed drugą kataną. Tym razem to młodszy wojownik ruszył do ataku, wykonując proste poziome cięcie jedną ze swych katan, które z łatwością zostało zablokowane przez Ahmeda, lecz z drugiej strony już atakowała druga katana.
-Za kogo nie masz?!-zawołał Ahmed kopiąc Genzaia w klatkę piersiową odpychając go, a samemu przy tym lądując na ziemi, tak iż uniknął ataku przeciwnika, po czym szybko dźwignął się z powrotem na nogi i samemu zaatakował, wykonując kilka ciąć mieczem które uzupełniał kopnięciami i uderzeniami pięścią, by nie dać przeciwnikowi szansy na kontratak.
-Dzieciak dobrze się trzyma.-Stwierdził Kun siadając koło Jiāngshī.-Słuchaj wiem że mój kumpel zabije twojego towarzysza, ale nie bierz tego do siebie, może po wszystkim my razem?-spytał, lecz odzewu nie było.- Możesz udawać niedostępną, ale kiedy rozchylisz już nogi o innym nie pomyślisz.-stwierdził patrząc jak siwowłosy po raz kolejny unika ataku przeciwnika.
-Denerwujesz mnie, wiesz?-Spytał Ahmed.- Marnujesz talent powinieneś tańczyć w balecie.-zaśmiał się z chłopaka gdy ten odskoczył z gracją przed jego pchnięciem robiąc przy tym piruet.- Gdyby nie to że jesteśmy na środku pustkowia kupił bym ci baletki i rabek!-zawołał ruszając do przodu podobnie do Genzaia, tak iż miecze obu przeciwników zbiły się i siłowali sie przez chwilę z widoczna przewagą Ahmeda, mężczyzna nie miał jednak na tyle dużej przewagi by wygrać tego starcia, więc postanowił zrezygnować by nie marnować sił, i wycofał się nieco, po czym przyjął postawę obronną.
-Dobrze tańczysz, ale czy atakujesz tak samo?!-zawołał naśmiewając się z chłopaka, lecz ten po prostu ruszył do przodu pewnie trzymając miecze i atakując, lecz gdy tylko zbliżył się na zasięg ataku swego przeciwnika z wielka prędkością uderzył w niego miecz Ahmeda tak iż chłopak musiał użyć dwóch katan by zablokować ten cios, po czym wyskoczył w górę przetaczając się w bok, po czym zaatakował przeciwnika.-Nieźle!-Pochwalił go Ahmed blokując kolejne uderzenie po czym samemu wyprowadzając poziome cięcie, które zostało uniknięte, tempo jakiego nabierała walka było coraz większe, a nawet najmniejszy błąd mógł kosztować życie zarówno jednego jak i drugiego wojownika.-mam cię- pomyślał Ahmed lekko się uśmiechając gdy Genzai przeskoczył nad jego kopnięciem, po czym czarnowłosy skierował swój miecz w miejsce gdzie miał wylądować chłopak, lecz ten lądując wbił w ziemie miecz by osłonic się przed mieczem przeciwnika, pchnąć jednocześnie własnym tak iż przebił serce Ahmeda.
-Ahmed!-zawołali równocześnie Ali i Kun biegnąc w jego kierunku.-Nie daruję ci! Nie daruje słyszysz!-wrzasnął Ali ruszając w kierunku chłopaka wyciągając przy tym miecz.
-Czekaj na mnie!-zawołał Kun biorąc włócznie i podobnie do swego towarzysza atakując chłopaka, który musiał walczyć teraz z 2 przeciwników, w ich ruchach widać było iż nie są oni tak silni, i doświadczeni jak Ahmed, lecz ich koordynacja była wspaniała pokrywali swe ruchy tak dobrze jakby byli 1 osobą.
-Już po tobie!-zawołał Ali gdy uderzył z całej siły w katanę Genzaia, a jego towarzysz zaatakował chłopaka z naskoku, lecz nie trafił młodzieńca gdyż ten w ostatniej chwili uskoczył do tył, po czym ruszył do przodu wykonując pchnięcie wycelowane w serce Kuna, lecz ten został zasłonięty przez Aliego, którego ramię zostało przebite przez katanę.
-Guh!-na twarzy blondyna pojawił się grymas bólu, który szybko ustąpił uśmiechowi.- Mam cię!-powiedział z okrutnym uśmiechem zamachując się mieczem by pozbawić przeciwnika głowy, lecz siwowłosy puścił katanę i usunął się w dół unikając ciecia, po czym ciał drugą kataną, wyrywając przy tym z ramienia pierwszą z obrotem i wykonując ciecie od tył, obracając się, wyrzucając przy tym jedna katanę w powietrze, by dobyć ukryta pod płaszczem do tej pory trzecia katanę, i wykonując nią natychmiastowo kolejne cięcie, chowając jedną z katan i łapiąc tą wyrzuconą w powietrze ścinając głowę przeciwnikowi dwiema które miał w rękach.
-Ali!-zawołał Kun widząc jak jego towarzysz został pozbawiony głowy.- Nie daruję ci, nie daruję.-powiedział wściekły ściskając mocniej włócznie by po chwili ruszyć z nią do przodu, tak iż Genzai ledwo uniknął tego ciosu. Siła i szybkość włócznika zdawała się być większa niż jeszcze chwile temu, tak jakby hamował się walcząc ze swym towarzyszem by mógł on dotrzymać mu kroku.
-No co jest? Nie potrafisz mnie zabić?-Zawołał Kun odskakując przed cieciem Genzaia, po czym sam wyprowadził serie pchnięć.
-Jeśli tak bardzo tego chcesz.-powiedział siwowłosy ruszając frontalnie z dwiema katanami ustawionymi wzdłuż ciała. Za każdym razem gdy włócznik atakował szermierza ten był wstanie uniknąć śmierci, lecz sam nie żył wstanie pozbawić życia przeciwnika. Ruchy siwowłosego były delikatne i pełne gracji, lecz równocześnie agresywne, i można by nawet rzec że przepełnione nienawiścią, co sprawiało wrażenie jakby w jednym ciele znajdowały się dwie osoby które jednocześnie kontrolują to samo ciało, podczas gdy w ruchach włócznika brak było jakiej kol wiek finezji, opierał się on jedynie na szybkości, dzięki której jego ciosy zyskiwały większą siłę. Walka tej dwójki zdawała się utknąć w martwym punkcie z którego nie da się ruszyć.
-Może w końcu się pospieszysz.-odezwała się nagle Jiāngshī.
-Nie widzisz że się staram?-spytał siwowłosy robiąc unik przed włócznia która miała pozbawić go życia przebijając mu czaszkę.
-Teraz to mi zaczyna się nudzić wiesz?
-To znajdź sobie jakieś zajęcie.




-Myślałam że lepiej ci pójdzie.-stwierdziła Jiāngshī podchodząc do zakrwawionego Genzaia.
-Lepiej powiedz co tam jeszcze znalazłaś.- powiedział Genzai chcąc uniknąć kontynuowania rozmowy.
-To nie powinno sprawić zbyt wielkiego problemu, a nagroda jest naprawdę spora.-Stwierdziła Jiāngshī podając Genzaiowi kartkę papieru.
-Ktoś chyba bardzo nie lubi tego idioty żeby wyznaczyć za niego taka nagrodę.-stwierdził Genzai patrząc na list gończy z portretem Yasu.


http://c.wrzuta.pl/wi787/41986dc700069e86541de289/18815214934ea310c4b5fcd

Offline

 

#27 2015-05-11 22:26:32

 Szermierz_2525

L

status brak
163148
Call me!
Skąd: To pytanie zalatuje pedofilią
Zarejestrowany: 2014-09-25
Posty: 99
Punktów :   
WWW

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-ILE TO MOŻE TRWAĆ?!! - rozległ się donośny okrzyk mężczyzny siedzącego na pięknie wykonanym, zdobionym, wysokim fotelu, który stylizowany był zapewne na jakiegoś rodzaju tron, tak aby zasiadający na nim mężczyzna mógł jeszcze bardziej podbudować swoje ego, które rosło z każdą zdobytą oraz wydaną sztuką złota, a sądząc po pięknych przedmiotach znajdujących się w wielkiej sali, oraz grupie wyjątkowo skąpo ubranych kobiet wijących się obok wspomnianego fotela, oraz kilku stojących obok niego z owocami i winem, tych mu nie brakowało - Jeśli ta zapchlona Viera twierdzi, że ta banda obdartusów wciąż tu jest to niech przyniesie mi ich głowy jeszcze dzisiaj!!! - warknął w stronę jednej z dziewczyn tak jakby to miało coś zmienić.
-Panie...
-NIE TERAZ!!! - wrzasnął mężczyzna na sługusa, który wszedł do sali.
-Ale jakaś kobieta prosi o audiencję...
-Każ nakarmić nią lwy...
-Twierdzi, że jest z jakiegoś zakonu.
-Powie... Wpuść ją tutaj, tylko niech się streszcza...


-No nareszcie! - rozległ się kobiecy głos, aby już po chwili przed mężczyzną stanęła szczupła, dobrze zbudowana, kobieta o długich szkarłatnych włosach sięgających pasa. Grzywka była w pozornym bezładzie, podobnie jak "kępka" włosów, która powstała poprzez związanie czarną wstążką sporej ilości jej pięknych włosów, tak jakby starała się zrobić kuca, lecz długość zebranych włosów niestety na to nie pozwoliła. Oczy posiadała duże w barwie szkarłatnych płomieni, podczas gdy karnacja była jasna. Na szyi zawieszony był złoty naszyjnik w kształcie miecza, wewnątrz którego znajdował się szkarłatny kamień szlachetny, który przykuwał swą uwagę nie tylko ze względu na świetną robotę jubilera, lecz na miejsce w którym spoczywał, a dokładniej na jej wyjątkowo ponętnym biuście, który był świetnie uwydatniony, przez rozpiętą, czarną, skórzaną kurtkę o wysokim kołnierzu, lecz bez rękawów, sięgającą jej jedynie nieco poniżej klatki piersiowej tak, że brzuch był całkiem odsłonięty. Rozmiar miseczki można by było oszacować na D patrząc na nią w tym momencie. Spodnie posiadały jedną nogawkę długą, podczas gdy druga wyglądała jak nogawka od wyjątkowo krótkich spodenek. Były one wykonane z czarnej skóry, podobnie jak jej długie sięgające kolan buty (oficerki), których sprzężenia, obcasy, czubki oraz niewielki fragment u góry były pozłacane. W pasie przepasana była dwoma grubymi, czerwonymi pasami, z czego jeden posiadał wielką złotą klamrę do której przypięty był złoty łańcuch, zawijający się do tyłu. Na rękach miała czarne rękawiczki. Na lewej posiadała rękawiczkę która nie posiadała palców, podczas gdy na prawej rękawiczka zasłaniała całą dłoń. Nie widać było gdzie dokładnie się kończy, gdyż była ona wkasana pod grubą złotą bransoletę, zaraz za którą opinały się czarne skórzane pasy tak, że rękaw długiego, nadpalonego, białego płaszcza był pod nie wciśnięty, podczas gdy na lewej ręce opadał swobodnie ukazując czarno złote zakończenie. W ręce kobiety znajdowała się czarna daikatana o płomiennych zdobieniach. - Alice, kapitan III udziału rycerzy Izumo - przedstawiła się stając przed mężczyzną.
-Więc czego chce zakonnica w moim domu? - zażartował mężczyzna, gdyż nigdy nie słyszał o Rycerzach Izumo.
-Jestem w długiej podróży, która ma na celu podnieść moje umiejętności, oczyścić ten świat z demonów i innych potworów, oraz służyć tym którzy potrzebują pomocy Rycerzy Izumo.
-Ehem... - odparł mężczyzna rozbierając ją wzrokiem.
-Więc... Straciłam już większość pieniędzy przeznaczonych na podróż. Czy mogę liczyć na nocleg? Oczywistym jest, że spłacę dług jeśli macie jakiś problem, gdyż jak na tak położone miasto jest ono w fatalnym stanie.
-To sprawka rabusii... mają oni 2 posiadaczy artefaktu co sprawia, że nasza armia jest bez szans - zauważył szanse bogacz.
-Więc umowa stoi? - spytała kobieta, aby po chwili dodać - jutro z rana wyruszę poszukiwać źródła waszego problemu.



-Chyba popełniłem złą decyzję... - pomyślał mężczyzna patrząc na kobietę, która nie wyglądał teraz ani trochę jak osoba posiadająca tytuł rycerza, gdyż siedziała przy stole napychając usta jak najszybciej i tym co znajduje się pod ręką, a talerze obok niej piętrzyły się w zastraszającym tempie.



-Dzisiaj też jest dzień na panienki prawda chłopaki? - spytał Yasutsuna idąc z Futzem i wielkoludem, którzy wciąż mieli w pamięci swoją porażkę.
-Taaa...
-Nie miejcie takiej miny! - powiedział Yasu odgarniając grzywkę - jest z wami mistrz uwodzenia więc na pewno coś wyrwiemy!
-NIE MA MOWY!!! - wrzasnął wielkolud - TYM RAZEM TO JA ZABIORĘ CI PANIENKĘ!!! - po czym skoczył do pierwszej z brzegu, żeby ją wyrywać, tak jak i Futz.
-JESTEM POSIADACZEM ARTEFAKTU!!!-wrzasnął Yasu chcąc zgarnąć na ten tandetny tekst jakaś fajną laskę, lecz w odpowiedzi usłyszał:
-Zatem poddaj się i wydaj położenie swej towarzyszki.
-No nie... A ten tekst miał mieć 100% skuteczność - załamał się yasu, a gdy zobaczył miecz w dłoni kobiety sięgnął po sztylet.
-HIYAA!!!-kobieta skoczyła do przodu atakując znad głowy, co dało czas Yasu na uskok w tył lecz nim się spostrzegł zobaczył drobne kamienie lecące w jego stronę, a w ślad za nimi ostrze miecza, które kobieta wbiła w ziemię, po czym wyszarpnęła dodając siły w ten sposób.
-SZLAG!!!- warknął Yasu cudem unikając ataku - Huǒyàn - krzyknął Yasutsuna na co ostrze sztyletu zapłonęło - teraz będzie musiała bardziej uważać - pomyślał.
-Też jesteś Ognistym Sercem? - spytała podekscytowana dziewczyna wbijając ostrze w ziemię i stawiając się w pozycji do cięcia Yai, z tą różnicą, że prawa ręka spoczywała na ostrzu zamiast pochwie której miecz nie posiadał.
-Ta przynajmniej nie wydaje się tak walnięta jak poprzednia, tylko o czym ona mówi - pomyślał Yasutsuna zastanawiając się co to za dziwna pozycja.
-JAKO PŁOMIENNE SERCE PRZYJMIJ TE PŁOMIENIE!!! Chìliè de xīnzàng!!! - krzyknęła wyrywając miecz i wykonując momentalne cięcie, które miotnęło płomieniami na wielki zasięg.
-Co się... - Yasutsuna jedynie przez chwilę czuł okropny palący ból, lecz z każdą kolejną sekundą czuł jak siły z niego uchodzą, a gdy spojrzał w dół ujrzał krew, która wypływa z głębokiej rany, podczas gdy w ręce kobiety tańczył niewielki płomień, który po chwili zgasł.


http://images70.fotosik.pl/315/a860ee8f8893fd0e.jpg

Offline

 

#28 2015-05-13 18:14:53

Tsukimiya

L

35809496
Zarejestrowany: 2014-10-27
Posty: 95
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Chyba łowcy niewolników za bardzo cie lubią - powiedziała Zero, gdy już po raz 3 uratowała Shena przed marnym losem niewolnika, gdyż został uprowadzony - Co ty właściwie robiłeś na tamtym statku z takimi umiejętnościami? Przecież on płynął na linie frontu.
-Chciałem zdobyć doświadczenie pod dowództwem brata Yu - odparł dumny z siebie Shen.
-Jesteś samobójcą? - spytała Zero - z takimi umiejętnościami nawet kilku sekund byś nie przeżył na froncie. Tam nawet sojusznicy mogą cię zaatakować, gdyż nie mają chwili na zawahanie.
-Każdy ma swoje metody!
-Które sprawią, że wyciągniesz kopyta - odparła złośliwie dziewczyna - Nie wiesz nawet czym są brudne zagrywki, lub nieczysta walka. Zanim pójdziesz na front naucz się najpierw podstaw, bo i te u ciebie kuleją.
-Zamiast być dla niego złośliwa, lepiej mu pomóż - rzucił smok - inaczej znowu będziesz musiała szukać osoby która zaspokoi twoje nienasycone żądze, a jak wiemy jeden to za mało...
-A propos tego... - zaczął Shen - jeśli chodzi o otwarte związki, to...
-Zapomnij. - skwitowała krótko Zero, która spodziewała się, iż chłopak chce zaproponować, aby byli sobie wierni.



-Próbowałaś kiedyś zarabiać uczciwie? - spytał Shen idąc z Zero leśną drogą, gdyż ta postanowiła posłuchać smoka i przez 2 dni w tygodniu dać Shenowi szansę na trening podróżując pięta palec.
-Hmmm... - Zero spojrzała w niebo jakby się nad czymś głęboko zastanawiała - Powiedzmy, że zarówno ja jak i wszyscy w pracy mieliśmy zbyt różne poglądy na świat - odparła dziewczyna, aby po chwili dodać - a później zrozumiałam, że praca nie ma sensu, bo tak jest łatwiej. Nie uważasz?
-Notorycznie popełniasz przestępstwa. Prawo jest...
-masz współudział - zauważyła - Skoro ze mną podróżujesz to usieką cie za współudział.
-Chyba, że cesarstwo Xia szybciej cie znajdzie - zauważył Shen.
-Dlatego zmieniłam nieco plany. Przynajmniej na razie...
-To znaczy?
-Nie ma po co kręcić się w pobliżu cesarstwa Xia z uprowadzonym księciem. Pomimo, że zazwyczaj władza mnie nie obchodzi, a nawet można powiedzieć, że z niej drwię,  to w tym przypadku nawet ja to wiem. Póki nie uznają cię za zmarłego, czyli na jakiś miesiąc może dwa wyniesiemy się gdzieś z dala.


http://images69.fotosik.pl/767/efed0813a6dbd353.gif

Offline

 

#29 2015-05-14 02:01:39

 GinOrochimaru

Administrator

Zarejestrowany: 2014-09-11
Posty: 124
Punktów :   

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Jak się dzisiaj czuje?-spytał średniej wysokości młody mężczyzna o długich czarnych jak noc włosach spływających mu w nieładzie na ramiona i sięgających za łopatki, gdyby nie szaro-czarna bandana którą przewiązane miał czoło włosy zapewne spływały by także na jego czarne oczy których spojrzenie przypominało bystre spojrzenie sokoła, do tego stopnia iz nie było by ich wcale widać. Miał on na sobie czarne przetarte skórzane buty, czarne materiałowe spodnie, stary, poprzecierany i podarty, czarny materiałowy płaszcz przepasany czarnym pasem, na rękawach owiązany jakimiś szmatami, ze względu na czarny szal jaki nosił ciężko było stwierdzić czy posiadał coś pod spodem.
-Nie najlepiej.-Odpowiedziała mu dojrzała kobieta o długich czarno-brązowych włosach i zielonych oczach, odziana była w zielono-białe stare kimono,  a siedziała przed drzwiami jakiejś starej chaty.- Stary powiedział że jak do wieczora mu się nie polepszy to nie ma dla niego nadziei.-powiedziała ze smutną miną.
-Cholera!- zaklną czarnowłosy waląc pięścią w drzwi.
-Uważaj bo go obudzisz.-skarciła go kobieta za wybuch.
-Przepraszam, ale...-zaczął mężczyzna.-ale to nie jest fair! To za dużo! Kraj, bliscy, godność, a teraz nawet on?! Co mam zrobić?!-zdenerwował się czarnowłosy nie mogąc wytrzymać.
-Musisz mieć nadzieję że Hwang z tego wyjdzie.
-Łatwo ci mówić, to nie przez ciebie teraz tam leży!-powiedział chłopak wskazując palcem na drzwi chaty.
-Co jest Sung-min?- Spytał mężczyzna o krótkich brązowych, siwiejących już włosach sterczących we wszystkie strony, krzaczastych brwiach, oraz dzikiej brodzie, jego ciemno brązowe oczy były pełne zapału, i młodzieńczej energii, a umięśnione ciało wskazywało na to iż mężczyzna nie należy do słabych.- Jakiś problem? Nie pozwalają ci zobaczyć starszego brata?-zaśmiał się mężczyzna.
-To nie jest powód do śmiechu. Nawaliłem i przez to teraz jest w takim stanie, prze zemnie może umrzeć!-zaczął obwiniać się czarnowłosy, gdy nagle otrzymał poradny cios prosto w twarz tak że wylądował na ziemi, a z nosa pociekła mu krew.
-Zamiast się obwiniać idź go zobaczyć.-Powiedział dzikus, patrząc na Sung-mina z góry.- I nie chcę słuchać więcej mazania się jasne?
-Więc idę.-powiedział czarnowłosy otwierając drzwi.
-Powiedzieliście mu że nie przeżyje do rana?-spytał wysoki mężczyzna o długich czarnych prostych włosach, które przeplatały się z cała masą siwych pasm, jego oczy były barwy błękitnej, a szlachetna postura zupełnie nie pasowała do wytartych, poszarpanych i brudnych szmat jakie na sobie miał.
-Myśli że dzisiejsza noc jest decydująca.-powiedziała kobieta nie podnosząc wzroku.
-Nie powinnaś go kłamać, powinien się przygotować.-powiedział mężczyzna.
-Czemu jesteś taki okrutny? To jego brat, i ostatni żyjący krewny.
-Ty tracisz teraz męża.-skwitował wysoki mężczyzna.
-Dlatego cie nie znoszę: jesteś zbyt okrutny.-powiedziała kobieta.
-Ale nawet to nam nie pomogło.

-Hej jak się czujesz?-spytał Sung-min podchodząc do łóżka na którym leżał ciężko oddychający, obandażowany mężczyzna o czarnych włosach, i oczach tej samej barwy.
-Na pewno lepiej niż wyglądam.-Zaśmiał się mężczyzna.
-Podobno jak przeżyjesz dzisiejszą noc, to dasz radę.-powiedział młodszy mężczyzna siadając koło łóżka.-Ja... chciałem powiedzieć... no wiesz...-próbował znaleźć słowa, ale nie wiedział co ma powiedzieć.
-To nie twoja wina, każdy z nas jest na to gotowy.-przerwał mu ten lezący n łóżku.
-Ale Hwang!
-Żadne ale. Nawet jeśli umrę, odejdę szczęśliwy, bo wiem że uda ci się...-Powiedział Hwang z uśmiechem na twarzy.

-Nie mów że cię zezwał?-zdziwił się mężczyzna o dzikiej brodzie widząc jak Eun-ming wychodzi ze spuszczoną głową, a na ziemie lecą krople łez.
-Umarł.-powiedział mężczyzna, po czym nie wiadomo czy wbrew jego woli, czy sam sobie na to pozwolił, z jego klatki piersiowej wydobył się głośny wrzask bólu, smutku, oraz rozpaczy.


-Za Hua!-zawołał Sunh-min gdy wyskoczył nagle wraz z dużą grupą ludzi na konwój zaopatrzeniowy cesarstwa Xia osłonięty przez salwę strzał które nie pozwoliły żołnierzom na szybkie przegrupowanie się w porządną formacje obronną.
-Trzymać się planu!- zawołał Eung-min gdy wpadł wraz z grupą wojowników w szeregi wrogów, nie pozwalając na uformowanie formacji.
-To niedobitki Hua! Jeśli przyniesiemy generałowi ich głowy zostaniemy wynagrodzeni!-zawołał jeden z żołnierzy Xia atakując Eung-minga, lecz ten w porę zablokował cios pochwa od miecza i wyprowadził kontrę mieczem pozbawiając przeciwnika głowy.

-Część zdołała nam zbiec, gdy zauważyli że mamy zbyt duża przewagę.-zameldował młody chłopak podbiegając do Sung-mina gdy skończyli walkę.
-Nic nie szkodzi, oddział Ha-Yeon zajmie się resztą.-powiedział czarnowłosy przypominając sobie ostatnie słowa brata: "nawet jeśli nie jutro, nie za tydzień, za rok, to w końcu odzyskamy nasz kraj".


http://c.wrzuta.pl/wi787/41986dc700069e86541de289/18815214934ea310c4b5fcd

Offline

 

#30 2015-05-15 23:41:23

 Szermierz_2525

L

status brak
163148
Call me!
Skąd: To pytanie zalatuje pedofilią
Zarejestrowany: 2014-09-25
Posty: 99
Punktów :   
WWW

Re: Historia DY Alternative Sezon 1

-Ugh... - Yasutsuna chwycił się za głowę, powoli otwierając oczy i rozglądając po pokoju, w którym stały stare podniszczone już meble, podczas gdy w kącie 2 karaluchy zajmowały się sprawami o których blondyn mógł jedynie pomarzyć jeśli za nie nie zapłaci - Ja żyję? - spytał samego siebie podnosząc się powoli, gdy nagle poczuł okropny ból przeszywający klatkę piersiową - Ugh... - Yasutsuna chwycił się w miejscu gdzie ból był najgorszy i zaczął powoli oddychać, tak aby uspokoić swoje ciało - Kim była ta dziewczyna - pomyślał - i jak długo tutaj leżałem? Może Kada już sobie poszła? Może wszyscy się poddali? Nie... Obie opcje raczej odpadają... - myślał, wstając powoli i przytulając się do ściany tak aby mieć jakąś podporę w razie utraty równowagi i konieczności walki z grawitacją, która mogłaby być fatalna w skutkach.
-Cieka... Wstałeś już? - spytał wielkolud wchodząc do pokoju z którego Yasutsuna próbował właśnie wyjść i zastawiając tym samym całe drzwi.
-Ale ciągle wszystko mnie boli - odparł Yasutsuna - jak długo byłem nieprzytomny? - spytał
-4 dni, a włosy ci urosły jakbyś przez kilka miesięcy spał, a nawet dłużej - odparł rozmówca nabijając się z długości włosów blondyna.
-TAM SKĄD POCHODZĘ SĄ BARDZO MODNE!!! - odparł wściekły Yasu, będąc w chibi ver i rozglądając się za czymś.
-Czego szukasz? - spytał wielkolud, który także był chibi ludzikiem.
-Czegoś czym zetnę włosy - odparł Yasu po chwili milczenia.



-Co ty tu robisz? - spytała Kokoro widząc Yasustsunę, który przyszedł do jej pokoju i choć po jego twarzy widać było iż nie czuje się najlepiej znów próbował swego ruchu "na grzywkę" - powinieneś leżeć. Miałeś szczęście... Nie to już wykracza ponad CUD, że Futz i Morgan zdołali cie tu przytargać zanim się wykrwawiłeś.
-Czyżbyś się przejmowała? - spytał Yasu - Przejmujesz się - dodał po chwili paluhając ją w ver. Chibi, a gdy kokoro chciała zaprzeczyć rzucił szybko - widzę, że się przejmujesz...
-Powiedz tak jeszcze raz a nawet twoja matka nie będzie się przejmować - rzuciła Kokoro z morderczym wzrokiem patrząc z góry na chibi ver. Yasu i przystawiając do niej katanę.
-Przepraszam Kokoro-sama!!! - wrzasnął Yasu chcąc uciec, lecz przypomniał sobie o czym przyszedł pomówić - A właśnie: musimy pogadać.
-Ty musisz odpoczywać, chyba że chcesz żeby rana ci się otworzyła.
-Jeden ze szlachciców już wynajął jakiegoś najemnika. To może oznaczać, że albo Kada wyjechała, albo mają zamiar rozprawić się z nami zbrojnie w ciągu kilku dni.
-Twoja Viera ciągle jest w mieście, a nie widzę zbyt wielu najemników w tym mieście.
-Tak czy inaczej: uważam, że mamy spore szanse jeśli skozystamy z mojej "śmierci". Nie zaszkodzi sprawdzić choćby wyrabiając nam markę.


http://images70.fotosik.pl/315/a860ee8f8893fd0e.jpg

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.dancedance.pun.pl www.megamenbajka.pun.pl www.darkghosts.pun.pl www.gromsosnowica.pun.pl www.earth2140.pun.pl